środa, 23 marca 2011

Nawet, jeśli książki znikną, to nic...

...bo zniknie tylko ich fizyczna część: tysiące zadrukowanych stron. Lecz literatura przetrwa na pewno. Najwyżej zmieni tylko postać.

Od wieków wszystko się rozwija. Ulega ewolucji, by dostosować się do otaczających warunków. I książki ewoluują. Mimo iż elektronika mogłaby być dla nich potencjalnym zagrożeniem, stała się sprzymierzeńcem. Być może niedługo biblioteki staną się halami pełnymi bezużytecznych papierowych antyków, bo chcąc poczytać wystarczy wejść  tylko na odpowiednią stronę internetową, lub zajrzeć na dysk twardy swojego komputera, bowiem popularność i dostępność książek elektronicznych, dla ułatwienia zwanych e-bookami wzrasta. Coraz szybciej. A skoro mamy w coraz większym stopniu się nimi posługiwać, to...
            ...najpierw trochę historii. Pomysł stworzenia elektronicznej biblioteki młodym już nie jest. Narodził się już w 1971 roku, a jego twórcą był Michael Hart. W hołdzie XV-wiecznemu drukarzowi nazwał swoją koncepcję Projektem Gutenberg inspirują dwa pomniejsze: w 1992 roku Projekt Runeberg, a następnie Projekt ben Jehuda. Inicjatywa ich wszystkich polega na umieszczaniu w Internecie, zgodnie z prawem autorskim elektronicznych wersji książek istniejących w "postaci tradycyjnej". Jak mówią statystyki, na końcu 2010 roku w wirtualnej bibliotece tylko dzięki Projektowi Gutenberg dostępnych było ponad 33 tysiące egzemplarzy.
            A w Polsce? Grudzień 2002 roku to czas, kiedy rozpoczęła działanie Polska Biblioteka Internetowa. W chwili otwarcia znalazło się tam 130 książek, zaś w roku 2010 ich ilość wzrosła do 32 tysięcy. Celem PBI jest gromadzenie i udostępnianie różnych publikacji w języku polskim. Tu także przestrzegane są prawa autorskie, w związku z czym dostęp do części publikacji jest odpłatny. Zasoby wszystkich projektów zostają zdigitalizowane i do skonwertowane do formatów obsługiwanych przez odpowiednie urządzenia elektroniczne.
            Odpowiednimi urządzeniami elektronicznymi są m. in. komputer, telefon komórkowy, mp5, czy specjalnie do tego celu przystosowany czytnik książek elektronicznych. Te ostatnie to urządzenia umożliwiające otwieranie najpopularniejszych formatów dokumentów. Wyświetlacze, czyli ich najważniejsza część często wykonywane są z tzw. e-papieru, czyli w technologii, która dąży ku zastąpieniu zwykłego papieru. W Polsce pierwszy posiadający tą technologię czytnik e-booków - Kindle, dostępny jest od września i przywędrował do nas zza oceanu. A tuż po nim jego poważny e-papierowy konkurent: Barnes & Noble Nook. Poza tymi nowościami nietrudno na naszym rynku znaleźć również inne tego typu gadżety. I tańsze.

            Czy każdego stać na to, by odwiedzać bibliotekę, nie ruszając się z kanapy? Myślę, że przy odrobinie oszczędności tak. Koszt dwóch powyższych nowości to kolejno: 279 i 259 dolarów, czyli według obecnego kursu zielonej waluty to ok 745 i 800 złotych. Dużo. Lecz zawsze nowe  równa się drogie. Na szczęście sporo tańszych rozwiązań, np. wśród czytników z ekranami LCD. Między innymi popularny FreeBook za ok 349 złotych. Załóżmy, że już wyskrobaliśmy tych kilka stówek i zaopatrzyliśmy się w czytnik, warto więc...
            ...kupić sobie książkę. Niestety znów pojawia się słowo kupić. Jednak to już nie powinno boleć. Inwestycja w nową lekturkę na Kindla to wydatek 10 dolarów (ok. 28 złociszy). Choć nie jest to górna granica, często bywa taniej. Istnieje także możliwość wypożyczenia książki innym, zatem i od innych użytkowników na okres dwóch tygodni. Na ten okres na naszym ibuku książka zostaje zablokowana. Nowe pozycje możemy nabyć, łącząc się poprzez czytnik z odpowiednią witryną i uiszczając żądaną kwotę. Nasze ustrojstwo ze światem łączy się poprzez GSM lub Wi-Fi, po czym (bez dodatkowych kosztów) pobiera książkę i zapisuje we wbudowanej pamięci. A jeśli o pamięci mowa, to warto rzec...
            ...słów kilka o danych technicznych. I tu znów wiele zależy od ceny urządzenia. Ze względu na nią dostajemy wyświetlacz w granicach przekątnej ok 5-8 cali, o rozdzielczości np. we FreeBooku 800x480 pikseli, LCD lub z e-papieru, dotykowy, lub nie (wówczas w zestawie kilkanaście przycisków), wbudowaną pamięć flash, zazwyczaj 1 do 4-6 GB (można ją często rozszerzyć kartą pamięci), akumulator, czasem radio FM czy dyktafon. Całość ubrana w lepszej lub gorszej jakości obudowę.
            Najnowsze statystyki wróżą e-bookom świetlaną przyszłość. W największej księgarni internetowej Amazon sprzedaż  książek w wersji elektronicznej w ostatnim kwartale ubiegłego roku  była znacznie wyższa niż zwykłych woluminów. E-booki sprzedają się dwa razy lepiej niż edycje w twardej oprawie i o 15% lepiej niż te w miękkiej. I nie decydują o tym koszta, gdyż w zestawieniu pod uwagę brane są wyłącznie tytuły, które mają edycję elektroniczną wydane zostały po 1923 roku, zatem nie są darmowe. Np. sprzedaż najnowszej książki Dana Browna (tego od Kodu da Vinci)  w wersji wirtualnej zostawiła daleko w tyle sprzedaż wersji papierowej.
            Zatem książki nie znikają, lecz ewoluują. A literatura będzie żyła, dopóki żyli będą czytelnicy.

Radosław Iwanek Ic