niedziela, 4 marca 2012

Fotorelacja ze Szczecina


28.02.2012 roku grupa uczniów z naszej szkoły w ramach projektu Centrum Dialogu Przełomy stworzonego przez Urząd Marszałkowski województwa zachodniopomorskiego mogła wziąć udział w wycieczce do Szczecina pod hasłem "Cena wolności-lekcje demokracji".  

Nasi licealiści wraz z kolegami z Drawska Pomorskiego, Karlina i Koszalina zwiedzili ekspozycję "Przeszłość - przyszłości. Zbiory Fundacji Książąt Czartoryskich" w Muzeum Narodowym, byli na spotkaniu z młodymi przedstawicielami opozycji na Białorusi w Książnicy Pomorskiej, a także mieli okazję zobaczyć nowo otworzone wystawy "W służbie Boga i Ojczyzny. Piotr Skarga w czterechsetlecie śmierci" oraz "Maria Pawlikowska-Jasnorzewska". Wkrótce więcej informacji pojawi się na stronie głównej naszej szkoły. Tymczasem zapraszamy na fotorelację!


                                              Fot. pochodzi ze strony Zachodniopomorskiego Urzędu Marszałkowskiego.

Grupa młodzieży z Drawska, Karlina, Koszalina i Połczyna podczas prelekcji Kaciaryny Bychak i Andruśa Krechki


    Fot. pochodzi ze strony Zachodniopomorskiego Urzędu Marszałkowskiego.

Marszałek województwa  zachodniopomorskiego Pan Olgierd Geblewicz podczas przemówienia po raz pierwszy...


                                         Fot. pochodzi ze strony Zachodniopomorskiego Urzędu Marszałkowskiego.
...po raz drugi...


                                                    Fot. Filip Świątkowski
... a nawet trzeci :-)


                                                    Fot. Filip Świątkowski

Pełnomocnik Marszałka ds. Centrum Dialogu "Przełomy" a także przewodnik naszej wycieczki, Pani Agnieszka Kuchcińska- Kurcz


                                                    Fot. Filip Świątkowski
Kaciaryna Byčak i Andruś Krečka


                                                    Fot. Alicja Gątnicka

Jeden z elementów wystawy "W służbie Boga i Ojczyzny. Piotr Skarga w czterechsetlecie śmierci"


                                          Fot. Alicja Gątnicka

Replika obrazu Jana Matejki "Kazanie Skargi" z 1864 roku


                                          Fot. Alicja Gątnicka

Tym razem oryginał "Kazań przygodnych " Piotra Skargi z 1610


                                          Fot. Filip Świątkowski

Po pokarmie dla intelektu przyszedł ten dla ciała


                                          Fot. Filip Świątkowski

Uczniowie byli goszczeni w hiszpańskiej restauracji "Porto Grande"



Redakcja "Stacha w Podziemiach"

piątek, 2 marca 2012



Już dziś (02.03.2012r.) o godzinie 19:00 w połczyńskim Centrum Kultury odbędzie się charytatywny koncert muzyczny.
Wystąpi zespół Budge oraz dwie kapele z Poznania Faust Again i In Twilight's Embrace.
Całkowity dochód ze sprzedaży biletów zostanie przekazany Alanowi Celerowi na walkę z nieuleczalną chorobą.
W „Stachu w Podziemiach” niecały miesiąc temu ukazał się artykuł autorstwa Anny Stando, w którym to przybliżyła nam problemy, z jakimi zmaga się Alan: 

Cena biletu to 10 złotych, ale pamiętajcie: możecie kupić kilka.
 
Cenne informacje o wykonawcach:
Budge:
Faust Again:
In Twilight's Embrace:






środa, 29 lutego 2012

Szkolne Oscary



Głosowanie czas zacząć!
Jutro w bibliotece szkolnej pojawi się urna i karty do głosowania.
Gorąco zapraszamy do udziału w zabawie. Zasady są bardzo proste, wystarczy postawić krzyżyk obok wybranej pozycji. Swojego faworyta możecie wskazać w czterech kategoriach:
-film
-serial
-aktor
-aktorka
Pamiętajcie, że możecie oddać tylko jeden głos w danej kategorii.
Przekonajmy się, w czyje ręce powędrowałby statuetki, gdyby zależało to od nas, uczniów połczyńskiego „Staszica”.

wtorek, 28 lutego 2012

Szkolne Oscary



W nocy z 26. na 27. lutego w Kodak Theatre w Hollywood zostały rozdane zostały najbardziej prestiżowe nagrody w świecie filmu- Oscary. Znamy już decyzje członków „Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej”, ale czy musimy się z nimi zgadzać?

Redakcja Stacha w Podziemiach zaprasza do wzięcia udziału w drugiej edycji plebiscytu „Szkolne Oscary”. W najbliższy dniach będziecie mieli możliwość oddania głosu na swoich faworytów.



   Serdecznie zapraszamy!      

piątek, 24 lutego 2012

Seriale jak narkotyk

-->
Każdy z nas lubi raz na jakiś czas rozsiąść się wygodnie przed komputerem i odpalić odcinek ulubionego serialu. Cóż, w tej kwestii nie jestem wyjątkiem. Od czasów gimnazjum pochłaniam całe sezony różnorakich produkcji. Mniej lub bardziej ambitnych, odprężających, czasem (raczej rzadko) zmuszających do refleksji. Chciałabym zapoznać Was z zarysem trzech amerykańskich oper mydlanych, ostatnimi czasy wśród młodzieży bardzo popularnych. Jestem pewna, że każda dziewczyna miała okazję obejrzeć przynajmniej kilka odcinków którejś z niżej wymienionych serii. W moim przypadku zaczęło się od…
PLOTKARY, czyli GOSSIP GIRL. Serial zabiera widza w bardzo przyjemny, odległy i nierealny świat Upper East Side w Nowym Jorku. Jako piętnastolatka z wypiekami na twarzy śledziłam losy Sereny i Blair, czyli kluczowych postaci serialu. Dzisiaj, po trzech latach, kiedy emocje już opadły, jestem w stanie chłodniejszym okiem ocenić produkcję. Wyżej wspomniana Serena van der Woodsen i Blair Waldorf to najlepsze przyjaciółki oraz córki nieziemsko bogatych rodziców. Obie piękne, młode i inteligentne rozbijają się limuzynami po ulicach Manhattanu. Ich codzienne dylematy ograniczają się głównie do tego, czy włożyć szpilki od Louboutina czy Chanel oraz gdzie pójść na zakupy.

 Wszystkie poczynania dziewcząt są jednak obserwowane i donosi o nich tajemnicza Plotkara. To właśnie ona jest największą (nieodkrytą przez 5 sezonów) zagadką. Mimo tego, że Plotkara nie porusza żadnych poważnych problemów trapiących dzisiejszy świat, serial ogląda się z naprawdę ogromnym zainteresowaniem. To wciągający świat intryg, w który wnikamy coraz bardziej i ostatecznie zastanawiamy się, co wydarzy się dalej. Nawet sama sztucznie osiągnięta perfekcja postaci nie irytuje, co więcej, staje się nawet do zniesienia. W świecie Plotkary, aby zostać naczelnym redaktorem świetnie prosperującego pisma wystarczy mieć 19 lat i odbyty 2-tygodniowy staż, a martyrologią dla młodego dziewczęcego serca jest wybór miłosny pomiędzy księciem Monako a milionerem. Mimo wszystko serial naprawdę da się lubić. Piękno miasta, barwność postaci i rozmaitość miejsc to powody, dla których warto oglądać Gossip Girl. Do listy zalet serialu warto również dodać polski akcent, mianowicie niejaką Dorotę, służącą Blair, która jako niezwykle pogodna i prosta osoba czasami raczy widza swymi złotymi myślami, nierzadko wypowiedzianymi w naszym ojczystym języku. X.O.X.O i ze wschodniego przenosimy się na zachodnie wybrzeże, do Los Angeles, gdzie czekają na nas postacie...
90210, czyli tzw. spin offu popularnego wśród born in 80s serialu Beverly Hills,90210. Spin off, czyli nowy serial, ale powstały na bazie oryginalnego. To, co odgrzewane po raz kolejny, nie ma prawa być dobre. Rzeczywiście, tak jest i w przypadku 90210. Serial jest niezwykle przewidywalny i ogląda się go z rosnącym z odcinka na odcinek poirytowaniem. Fabuła opiera się na miłosnych i pseudo życiowych problemach grupy nastolatków i przyjaciół z Beverly Hills.


 Charakterystyka serialu jednym zdaniem to, piękne dziewczęta w ubraniach prosto z wybiegów oraz chłopcy w drogich, sportowych samochodach. Wszystko to w wieku lat 18 i bez absolutnie żadnej kontroli ze strony rodziców. Serialowa młodzież ze słonecznej Kalifornii żyje beztrosko w mydlanej bańce, przejmując się jedynie problemami, które sami sobie stwarzają. A do tworzenia problemów i wpadania w tarapaty mają niezwykłe szczęście. Nastoletnie ciąże, romanse z nauczycielami, problemy narkotykowe i psychiczne, to tylko niektóre z całej palety ich problemów. Wszystkie oczywiście polukrowane i podane na słodko. Według mnie, sam pomysł producentów z wykreowaniem Beverly Hills 90210: 15 lat później, był dobry i mogło wyjść nieźle, ale niestety wyszło kiczowato i bez polotu. Serialu nie można wręcz oglądać bez zdenerwowania. Wątki ciągną się niemiłosiernie, a sama gra aktorska pozostawia wiele do życzenia. Szczególnie na naganę zasłużyła sobie Shenae Grimes, czyli aktorka wcielająca się w główną postać serialu, niejaką Annie. Grimes przez 3 sezony nawet na sekundę nie zmieniła swojego przygłupiego wyrazu twarzy. Nieważne, czy akurat jest smutna czy przeszczęśliwa, zawsze wygląda tak samo, przez co jej postać traci i staje się największym minusem serialu. Aktorzy z Trudnych Spraw mają większy kunszt. A największy plus? Największym plusem, a w zasadzie ledwo zauważalnym plusikiem w całym morzu minusów, okazuje się być niezwykle estetyczny (choć talentem aktorskim stojący na równi z Grimes) Matt Lanter, który gra rolę buntownika Liama Courta. W zasadzie wszyscy bohaterowie serialu swoją przewidywalnością i niemądrymi decyzjami denerwują widza. Dlaczego oglądam serial? Już nie oglądam, powody powyżej. Dlaczego kiedykolwiek oglądałam? Żebym znalazła argumenty i mogła odradzić oglądanie Wam. ; )
Tymczasem, przenosimy się do Mystic Falls, małego fikcyjnego miasteczka, w którym rozgrywa się akcja Pamiętników Wampirów. Wampiry, ostatnio ogromnie popularne na całym świecie, doczekały się nawet serialu. Stary dobry Dracula przewraca się pewnie w trumnie na myśl o tym, jak XXI wiek zmodyfikował wizerunek krwiopijcy. Wampiry nie mają już kłów, mogą chodzić w świetle dnia, zaczęły dbać o linię( bo coraz rzadziej spotyka się wampiry pijące ludzką krew, przerzuciły się na zwierzęcą) i nie śpią w trumnach, ponieważ według Edwarda ze Zmierzchu wampiry w ogóle nie śpią. Świat stanął na głowie. Bohaterowie Vampire Diaries, czyli Stefan i Damon są braćmi i noszącymi zbyt obcisłe koszulki wampirami. Mogliby sobie żyć spokojnie, siedząc w swoim przerażającym domu i popijając krew, lecz niestety zakochują się w tej samej dziewczynie, co prowadzi do wielu skomplikowanych problemów. Nie ma sensu rozpisywać się nad fabułą, ponieważ jest zbyt zawiła. Warto jednak wspomnieć, że świat wampirów i czarownic przedstawiony w serialu powstałym na podstawie serii powieści L.J. Smitha o tym samym tytule, może urzec widza i sprawić, że chce się wrócić po więcej. Magiczny świat zaklęć i zagadek, miasto pełne potworów, a przede wszystkim wątek romansu pomiędzy wampirem a piękną dziewczyną nie jest żadną nowością w filmowym świecie, ale jednak nadal ma swój urok. Pamiętniki Wampirów nie są serialem bardzo dobrym, ale są świetnym zabijaczem czasu w nudne popołudnia. To doskonała odskocznia od codziennych, realnych problemów. Zamiast martwić się ciężkim dniem w szkole, sprawdźcie, jakie wampirze problemy dręczą bohaterów Vampire Diaries, a od razu poczujecie się lepiej…



Żaden z wyżej wymienionych seriali, nie jest dziełem kinematografii. Jeśli w czasie wolnym macie bardziej konstruktywne zajęcia, to skupcie się na nich i nie rozpraszajcie się Plotkarą, 90210 lub Pamiętnikami Wampirów. Jeśli jednak lubicie, raz na jakiś czas, obejrzeć coś lekkiego i odprężającego, to trzy powyższe propozycje są strzałem w dziesiątkę.

Natalia Fijoł


niedziela, 19 lutego 2012

Chciałbym żyć

Pomaganie. Tak codzienny temat, że aż oklepany. Można by więc przypuszczać, iż w razie potrzeby udzielenie komuś wsparcia w miarę swoich możliwości będzie czymś naturalnym. Niestety, problem polega na tym, że chęć, a raczej odruch solidaryzowania i udzielenia się, pojawia się dopiero, gdy akcja nabiera popularności, staje się swego rodzaju modą. Dobrym przykładem jest choćby Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy (WOŚP). W podświadomości części społeczeństwa wytworzył się już specyficzny tok myślenia: „idzie styczeń, trzeba będzie dać na Owsiaka”. Ciekawsze jest jednak to, że ta myśl nie zawsze przynosi radość. Dajemy z… nawet trudno to nazwać obowiązkiem. Podobnie jest też ze zbiórką żywności - ogólnopolską akcją zbierania produktów spożywczych dla potrzebujących odbywającą się dwa razy w roku (przed świętami). W tym przypadku mam jednak na myśli nie wspieranie akcji poprzez darowanie żywności, ale poprzez jej zbieranie. Często motywacją dla młodzieży gimnazjalnej (pozwolę sobie tak ładnie określić tę grupę uczniów, aczkolwiek większość z nas użyłaby pewnie nieco bardziej pospolitego określenia, spoko, ja też się dziwnie czuję, nazywając ich młodzieżą, a ta obserwacja jest tym bardziej paradoksalna, że sama jeszcze parę miesięcy temu byłam jedną z nich) są tzw. punkty na plus, które zostaną im wpisane za wystanie tych czterech godzin i „wciskanie” ulotek wchodzącym do sklepu, co robione jest niekoniecznie z entuzjazmem.
My, młodzi ludzie (ale i coraz częściej dorośli ) rzadko kiedy zastanawiamy się nad samą ideą działania. Popieramy coś, bo tak robi większość. Dopiero, gdy ma nas to coś kosztować, włącza się myślenie, czy też jego pozory. Często bywa tak, że jeśli mielibyśmy być stratni, to nawet nie zgłębimy zagadnienia. Po prostu dajemy temu spokój i zapominamy. Jesteśmy nieczuli. Dopiero naoczne przykłady są w stanie jakoś zadziałać na nasze sumienie i przykuć uwagę. Załóżmy, że znajdujemy się w miejscu dogodnym do obserwacji, dajmy na to poczekalnia, kolejka czy autobus miejski. Na ogół jesteśmy znudzeni czekaniem, szukamy wzrokiem czegoś interesującego, czegoś czemu moglibyśmy poświęcić uwagę chociaż na moment. Na „pierwszy ogień” idą ludzie. Analizujemy wszystkich po kolei. Najpierw ogólnie, potem oceniamy każdego z osobna, biorąc pod uwagę różne kryteria. Zaczynamy oczywiście od najciekawszych osobników- wyróżniających się, bo tacy nas najdłużej zajmą. I na kogo padają nasze oczy? Na osobę niepełnosprawną. (Przepraszam, jeśli zabrzmiało to niedelikatnie lub kogoś uraziłam, nie miałam tego na celu). Niestety, tak właśnie jest. Tak się zachowujemy. Większe zainteresowanie budzą w nas osoby różniące się od innych (najlepiej zewnętrznie). Czemu jednak mają służyć takie uwagi? Mają służyć poruszeniu tematu pomocy osobom na pozór jej niepotrzebujących. 
     Właśnie. Pozory to coś, czym sugerujemy się w ocenie drugiego człowieka. Często jednak bywają mylne. Mimo to, niezaprzeczalnym jest fakt, iż najlepiej do nas trafia i przekonuje to, co możemy zobaczyć. Widząc na przykład osobę na wózku inwalidzkim lub osobę niewidomą, od razu wiemy, że jest – nazwijmy to - potrzebująca. Jednak co, jeśli widzimy młodego, uśmiechniętego i tętniącego życiem chłopaka? Nie wierzymy, że on o to życie musi walczyć. Każdego dnia. Każdej nocy. Każdej godziny.
       Mukowiscydoza to choroba całego organizmu. Mukowiscydoza to płuca zatkane nadmiernym, lepkim śluzem. Mukowiscydoza to utrudnione oddychanie. Mukowiscydoza to chory układ trawienny. Mukowiscydoza to upośledzona praca trzustki. Mukowiscydoza to towarzyszka życia, wróg, którego należy poznać, aby móc zwyciężyć w walce.
       Alan walkę z mukowiscydozą toczy cały czas. Niezależnie od tego, gdzie jest i co robi. Walka jest jednak nierówna. To choroba ma przewagę. Dlatego pomóżmy mu wygrać, bo stawką jest JEGO ŻYCIE".
       Sposobów wsparcia jest wiele, ale to co teraz najważniejsze to – jak można się łatwo domyślić - zdobycie pieniędzy. Bez obaw - to nas (uczniów) nic nie kosztuje, wymaga jedynie trochę inicjatywy. Sami nie rozliczamy się z podatku dochodowego, ale zapewne każdy z nas ma w rodzinie chociaż jedną osobę pracującą. Porozmawiajmy z rodziną, znajomymi i zachęćmy do przekazania jednego procentu dla Alana. „NAS TO NIC NIE KOSZTUJE, A DLA NIEGO TAK WIELE ZNACZY.”
         Ktoś mi niedawno powiedział, żebym nie była naiwna, bo dorosłych nie obchodzą problemy innych. Gdybym uwierzyła w te słowa, nie napisałabym tego tekstu. Wiem, że warto walczyć. Nawet, gdy brak nadziei. Wierzę, że nie jestem jedyna w tym przekonaniu. Jeśli chociaż jedna z was - osób to czytających - zdecyduje się przekazać swój procent dla Alana, czy zachęci do tego kogoś jeszcze, to było warto.
Anna Stando
Chciałbym marzyć
Chciałbym marzyć, mieć nadzieję,
Że się w życiu coś podzieje...
Dobrego
(…)
Alan Celer

czwartek, 16 lutego 2012

środa, 15 lutego 2012

Głos kontr-walentynkowy

-->
Budzik w telefonie jak zwykle zadzwonił za wcześnie, oznajmiając jednocześnie, że trzeba wstać i zacząć się szykować do szkoły. Znów się nie wyspałem. Trzeba coś z tym zrobić. Wreszcie dorwałem telefon i wyłączyłem natrętny dzwonek. Przypadkowo spojrzałem na datę; ot, taki odruch. 14 lutego... A więc to dzisiaj.

Naprawdę nie rozumiem, co ludzie widzą w Walentynkach. Mnie po prostu drażnią. Pikanterii dodaje jeszcze cała komercyjna otoczka wokół rzeczonego święta. Gdzie się nie obejrzysz, widzisz urocze, walentynkowe pluszaki, słodkie serduszka, przechodzące obok Ciebie parki, których widok bije w oczy bardziej niż każdego innego dnia i miłość, która ‘unosi się w powietrzu’. Wszystko to sprawia, że treść zjedzonego naprędce śniadania cofa mi się do gardła. Może jestem zgorzkniały. Może jestem samotny. Zdania nie zmienię. Nie lubię Walentynek.

Szkoła miała jednak inne plany. Walentynkowe karaoke na długiej przerwie? Żaden problem – na szczęście posiadam własny sprzęt grający i żadne ckliwe i wzruszające love songs nie zakłóciły mojego spokoju. I dobrze. Przynajmniej nie trzeba było robić z siebie pajaca, jak w zeszłym roku, ubierając się najbardziej czerwono jak się tylko da.


Nie pisałem tego artykułu z myślą o jakimś głębokim przesłaniu. Chciałem zaznaczyć jednak, że w szale tej cukierkowej atmosfery Święta Zakochanych, znajdują się osoby, które potrafią spojrzeć na nie krytycznie i bez przesadnego entuzjazmu.

Dziękuję za uwagę.

poniedziałek, 13 lutego 2012

Wkrótce wystawa!

Zapraszamy na uroczyste otwarcie wystawy szkolnych talentów! Próbki ich pięknych prac prezentowaliśmy w ciągu kilku ostatnich miesięcy na łamach "Stacha". 

Przyszedł czas, by dzieła
 Zuzi Ślusarczyk, Oli Matusiak i Marcina Czaplewskiego  
zobaczyć na żywo:)

Wernisaż odbędzie się w sanatorium "PODHALE" już w piątek 
17 lutego o godzinie 16.30. Nie możemy się doczekać. 

Redakcja "Stacha w Podziemiach"