niedziela, 18 listopada 2012

Chwile ulotne


Niedawno obejrzałem jeden z najbardziej oczekiwanych filmów współczesnego polskiego kina. I już na samym początku powiem, że zdecydowanie lepszy obraz fenomenu, jakim niewątpliwe była Paktofonika, daje samo słuchanie ich muzyki, niż oglądanie produkcji Leszka Dawida.

Droga do ukończenia filmu Jesteś Bogiem była bardzo długa i kręta. Kilka razy wszystko się sypało, a twórcy wracali do punktu wyjścia. Jednak po trudnych zmaganiach udało się sfinalizować projekt i doczekaliśmy się premiery. Film opowiada o legendzie polskiego hip hopu – trzech chłopakach ze Śląska, Magiku, Fokusie i Rahimie, którzy próbują dostosować się do realiów i w niemal partyzanckich warunkach tworzyć swoją sztukę.

Muzykę, która dla mnie znaczy bardzo wiele. Długo czekałem na ten film.
Liczyłem na arcydzieło.
Zawiodłem się.

Nie na to czekałem kilka lat. Podczas seansu miałem wrażenie, że pomyliłem bilety, że oglądam kiepski dramat. Niestety się nie pomyliłem. To jednak był TEN film. To co najważniejsze zostało albo przegadane, albo zepchnięte na dalszy plan. Dostałem historyjkę o kilku kolesiach zmagających się z brutalnymi realiami świata wytwórni muzycznych, z których jeden miał problemy i się zabił. I już. Oczywiście to poruszająca i bolesna historia, ale wszystko zostało zwizualizowane bardzo umiarkowanie, jakoś zbyt płytko i oszczędnie. Całkiem nieźle było to zgrane z muzyką Pfk, ale jak dla mnie to było jej zbyt mało. Mocną stroną filmu są  aktorzy, którzy nieźle odegrali swoje postacie. Niewątpliwie to zasługa ścisłego nadzoru przez Fokusa i Raha.

Mimo, że to dwa zupełnie różne światy, nasuwa mi się porównanie do Skazanego na bluesa, po obejrzeniu którego ciężko było mi wypowiedzieć słowo. Tu można tylko pokiwać głową i niestety o filmie zapomnieć.

Cóż, dużo bardziej porusza i lepszy obraz całości przedstawia wydana w 2008 roku nakładem Krytyki Politycznej książka Macieja Pisiuka Paktofonika, która zawiera po prostu scenariusz w bardziej pierwotnej wersji niż ta wykorzystana w filmie. Tak więc na zakończenie recenzji filmu zachęcam do lektury książki…
                
Radosław Iwanek