wtorek, 20 grudnia 2011

Wydawnicze subiektywne roku podsumowanie przez Radosława Iwanka dokonane

Rok 2011 – rok obfitujący w wiele ważnych dla świata zdarzeń: kataklizmy, operacje wojskowe, kryzysy. To także rok wielu głośnych premier. I, moim zdaniem, niestety tylko głośnych, bo, poza dosłownie kilkoma perełkami, tegoroczne premiery nie znaczą dla mnie wiele. Mój ulubiony film nadal pochodzi z roku 1997, gra z 2010, książka z 2003. Tegoroczne premiery dla mnie nie wniosły nic szczególnego.
Nie lubię porównywać rzeczy z różnych kategorii i wstawiać ich do jednego zestawienia, bo czuję się trochę tak, jakbym robił wspólną klasyfikację generalną dla NASCAR i kartingu. Dlatego nie przyznaję konkretnych miejsc, a kolejność, w jakiej prezentuję kolejne tytuły, nie ma najmniejszego znaczenia.
Zatem zapraszam:
     Wiedźmin: Zabójcy królów. Świetny erpeg bazujący na „Wiedźminie” Andrzeja Sapkowskiego, stanowiący kontynuację pierwszej części gry o przygodach najemnego zabójcy potworów – Geralta z Rivii. Za co pierwsze miejsce? Przede wszystkim za wielką nieliniowość, klimat i teksty. Dzięki temu gra wciąga na długo. Zdecydowanie polecam.
Drive (reż. Nicolas Winding Refn). Zdecydowanie jeden z najlepszych filmów tego toku. Opowieść o kierowcy na usługach bandytów, który zakochuje się w pewnej kobiecie, a gdy jej mąż wychodzi z więzienia i wpada w kłopoty, drajwer postanawia mu pomóc. Jednak Coś nawala i zaczynają się kłopoty. Z każdą minutą jest coraz gorzej. Mocny, brutalny i wzruszający.
Drwal Michała Witkowskiego. Pierwszy kryminał tego autora. Opowiada o człowieku, który wyjechał nad Bałtyk, do zapomnianego po sezonie ośrodka wypoczynkowego, gdzie wpada na trop zaginionej  dawno temu piękności i wszczyna śledztwo, ciągnące za sobą lawinę mrocznych tajemnic i niespodziewanych namiętności.
Była gra, książka i film, czas na muzykę, ale jako że każdy ma swoich ulubionych wykonawców i gatunki, a nowych odkryje sam, gdy przyjdzie na to czas, zatem po prostu jednym tchem wymienię to, co spośród tegorocznych premier najbardziej przypadło mi do gustu: Hans Solo – 8, Fugol – Księga, Soundtrack z Assassyn’s Creed Revelations, 2Pac – Eternal Legends, Machine Head – Unto the Locus, Alice Cooper – Welcome 2 My Nightmare.
Skóra, w której żyję (reż. Pedro Almodóvar) - Co czyni człowieka psychicznie kobietą lub mężczyzną? Czy umysł podlega sobie czy może dyktaturze ciała? Almodóvar podejmuje się karkołomnej próby zgłębienia istoty ludzkiej tożsamości.
Assassyn’s Creed: Bractwo – ale nie gra (bo wydawanie co pół roku praktycznie tej samej gry, jeno z inną fabułą to przeginka…). Natomiast na książkę na podstawie gry jak najbardziej warto zwrócić uwagę. Jest kontynuacją wydanej przed rokiem i stanowi ciekawe uzupełnienie dla gry, dodając jej uczuć. Moim zdaniem nawet jest pozycją obowiązkową dla każdego, kto elektronicznego assasyna ma już za sobą.
The Elder Scrools V: SKYRIM. Zaraz po Wiedźminie, to druga najlepsza gra RPG kończącego się właśnie roku. Ogromna, mająca przyćmić wszystkie inne… Gdyby nie to, że sam wątek fabularny można ukończyć w 2 godziny i 16 minut, bez wątpienia okrzyknąłbym ją tytułem roku (tak, jak kilka dni temu zrobiono na Video Games Awards). Ale zdecydowanie polecam każdemu, kto ceni sobie dobre erpegi.
www.youtube.com/watch?v=PjqsYzBrP-M TESV:S
Saints Row: The Third – to tak, skoro już o grach mowa. SR3 to tytuł balansujący na granicy dobrego smaku i sprośności. O tym, że nie każdy ją polubi świadczy już sama koncepcja: twórcy (THQ) stwierdzili, że wielkie studia zbyt poważnie podchodzą do tworzenia gier i… zrobili grę niepoważną, ale całkiem zacną.  Warto zobaczyć, choćby, jako ciekawostkę, coby odpocząć od reszty „poważnych” problemów z gier.
Ksiądz – „Zawsze istnieli ludzie. I zawsze istniały wampiry. Od początku istniał między nimi konflikt” tak zostajemy wprowadzeni do fabuły filmu, który (całe szczęście) nie ma nic wspólnego z jakimiś Edłordami itp. To opowieść o Księdzu, czyli wojowniku walczącym z wampirami niszczącymi ludzkość. Produkcja ta trafia do zestawienia jako alternatywa dla wielkich filmów o wielkich sprawach. Bajeczka, ale bardzo poprawnie zrobiona.
Minecraft. „Brzydki jak noc. Prosty jak budowa cepa. Bez samouczka. Bez fabuły. Wiecznie nieukończony(…), a jednak kupowany przez miliny.(…) Jeśli za pół roku będzie wyglądał zupełnie inaczej niż dziś, stojąca za nim idea nie przestanie pociągać i zadziwiać. Nie ma na to szans”* Jesteśmy siłą kreacyjną w pikselowym świecie i tworzymy. Piksel do piksela i mamy imperium… Świetna gra wykorzystująca nasze pokłady inwencji, w żaden sposób nieograniczająca kreatywności gracza.
Coś się sporo rozpisałem o grach, ale prawda jest taka, że książki, częściej niż te najnowsze, czyta się te wydane w przeciągu kilku(nastu) lat. Z filmami mam tak samo: w tym roku więcej niż gorących premier obejrzałem filmów z lat poprzednich (szczególnie z ostatnio obejrzanych podobał mi się „Człowiek na linie”, „Gran Torino”, „Jonah Hex” i… „Siedmiu Samurajów”). Muzyka – tu z kolei mam swoich ulubionych twórców, którzy albo już nie tworzą, albo akurat w tym roku nic nie wydali. Co do gier natomiast, to jest tak, że gra się generalnie w to, co nowe, a premiery następują bardzo szybko.
Na co najbardziej czekam w 2012?
Na czwartą cześć „Pana Lodowego Ogrodu”, na film „Dziewczyna z tatuażem” i komiks „Neo” Aronofskyego, na Mass Effect 3 i Thiefa 4. Ale generalnie tak prawdziwie czekam tylko na „Pana Lodowego Ogrodu”, żeby nie było później „tyle czekałem, miało być super wspaniale, a jest lipa”. Wolę liczyć na zaskoczenie. Pozytywne.

* Fragment recenzji autorstwa enkiego w CD-Action 01/2012.