środa, 30 marca 2011

Coś na ząb dla serialożerców…

Przepis na życie“ jest nowym serialem TVN-u, opowiadającym o losach Anny Zawadzkiej


(Magdalena Kumorek).  Wiedzie ona z pozoru spokojne, poukładane życie. Z pozoru, ponieważ ukochany mąż, Andrzej (komiczna rola Piotra Adamczyka) w szesnastą rocznicę ślubu, oświadcza jej, że ... odchodzi do innej!
Na domiar złego w tym samym dniu zostaje zwolniona z pracy.  W tych trudnych chwilach wspierają ją jej nastoletnia córka Mania (Aleksandra Radwańska), przyjaciółka Pola (Edyta Olszówka) i mama Irena (Dorota Kolak).  To dzięki nim Anna się zacznie na nowo układać swoje życie. Zacznie pracować w restauracji i odkryje swój talent do gotowania, nową miłość…

Bohaterka tego serialu udowadnia nam, że nigdy nie jest za późno, żeby zmienić coś w naszym życiu. Nie należy się poddawać, trzeba zawsze wierzyć w siebie. Ten barwny smakowity serial jest idealnym zabijaczem czasu, zwłaszcza dla pań w niedzielne wieczory.

Patrycja Nowacka Ic

poniedziałek, 28 marca 2011

Hey, techno, leave us alone!

Nikt nie lubi stale być skazanym na jedno. Jako ludzie posiadamy wolną wolę – coś co nierzadko prowadzi wielu do zguby, ale też podpowiada, że może być inaczej, pozwala być „za” lub „przeciw”, dokonywać wyborów, każe szukać nowych dróg, doświadczeń i alternatyw. A gdy dzieje się tak, że musimy tolerować coś, co nas w pełni nie zadowala, rodzi się chęć zmian. Zaczynamy narzekać, a z czasem narzekanie staje się coraz głośniejsze...


...głośniejsze nawet, niż muzyka naszego szkolnego radia. Dlatego właśnie powstał ten artykuł. Reprezentuje on poglądy tych, którzy są „przeciw”. Mianowicie przeciw atakującemu nas na przerwach hałasowi dobywającemu się z zainstalowanych na korytarzu głośników. Otóż okazało się, że prócz wielu zwolenników ma on również nielichy obóz przeciwników. Nie od dziś wiemy, że żadnym sposobem nie da się zadowolić wszystkich jednocześnie, wiemy, że jak by nie postępować, zawsze istniał będzie ktoś, kto ma swoje odmienne zdanie, , zawsze ktoś powie: „mi to nie pasuje, zmieńcie to”. Można takowych osobników zignorować lub dostosować się do ich wymagań, ale wówczas znów ktoś postawi veto i koło się zamknie. Dlatego to jedno z gorszych rozwiązań. Innym, być może bardziej skutecznym, byłaby próba częściowego dostosowania się do wymagań każdego, lecz to z kolei mogłoby doprowadzić do chaosu. Jako że po dziś dzień korzystamy ze wspaniałego greckiego wynalazku zwanego demokracją, pragnę na początek wyjść z propozycją przeprowadzenia ankiety. Na jej podstawie będziemy mogli pozytywnie dla każdego rozwiązać problem, uznajmy, „muzyki” - monotonnej, często wielu irytującej i przeszkadzającej w np. powtórzeniu materiału (lub odrobieniu pracy domowej). Słuchanie techno i jemu podobnych brzmień, a w skrajnych przypadkach bywało, że nawet i disco polo, nie zawsze, a na pewno nie dla każdego, szczególnie w tak dużej dawce decybeli, jest najlepszym sposobem na odstresowanie się po lekcji lub przed kolejną. A gdy obecnością zaszczyca nas wystawiany czasem duży czarny głośnik, sporym wyzwaniem staje się nie tylko usłyszenie rozmówcy, ale i nawet własnych myśli...
W ankiecie zapytamy, jak zrobić, by radio funkcjonowało, lecz było przyjemnym dla każdego. Poczynając od wąskiej grupy społecznej tak zwanych każualów, poprzez miłośników stylowego dyskotekowego „umpa-umpa”, po skrajnych hardkorów. Kilka pomysłów już mamy, na przykład podział dyżurów, wspólne ustalanie playlist czy dni poświęcane poszczególnym gatunkom muzyki. Ale prosimy, cobyście również Wy, czytelnicy czcigodni, obmyślili jakieś rozwiązania i przedstawili je na przykład w komentarzach artykułu. Jednak od razu muszę uprzedzić, że bardziej hardkorowe plany typu taktyczny sabotaż poprzez potraktowanie głośników cegłówką, kabli sekatorem, siedziby radia napalmem czy pomysły typu „niech każdy se empetrójkę kupi” nie wchodzą w grę...

Czekamy...
W imieniu Samorządu Uczniowskiego
Radosław Iwanek

środa, 23 marca 2011

Nawet, jeśli książki znikną, to nic...

...bo zniknie tylko ich fizyczna część: tysiące zadrukowanych stron. Lecz literatura przetrwa na pewno. Najwyżej zmieni tylko postać.

Od wieków wszystko się rozwija. Ulega ewolucji, by dostosować się do otaczających warunków. I książki ewoluują. Mimo iż elektronika mogłaby być dla nich potencjalnym zagrożeniem, stała się sprzymierzeńcem. Być może niedługo biblioteki staną się halami pełnymi bezużytecznych papierowych antyków, bo chcąc poczytać wystarczy wejść  tylko na odpowiednią stronę internetową, lub zajrzeć na dysk twardy swojego komputera, bowiem popularność i dostępność książek elektronicznych, dla ułatwienia zwanych e-bookami wzrasta. Coraz szybciej. A skoro mamy w coraz większym stopniu się nimi posługiwać, to...
            ...najpierw trochę historii. Pomysł stworzenia elektronicznej biblioteki młodym już nie jest. Narodził się już w 1971 roku, a jego twórcą był Michael Hart. W hołdzie XV-wiecznemu drukarzowi nazwał swoją koncepcję Projektem Gutenberg inspirują dwa pomniejsze: w 1992 roku Projekt Runeberg, a następnie Projekt ben Jehuda. Inicjatywa ich wszystkich polega na umieszczaniu w Internecie, zgodnie z prawem autorskim elektronicznych wersji książek istniejących w "postaci tradycyjnej". Jak mówią statystyki, na końcu 2010 roku w wirtualnej bibliotece tylko dzięki Projektowi Gutenberg dostępnych było ponad 33 tysiące egzemplarzy.
            A w Polsce? Grudzień 2002 roku to czas, kiedy rozpoczęła działanie Polska Biblioteka Internetowa. W chwili otwarcia znalazło się tam 130 książek, zaś w roku 2010 ich ilość wzrosła do 32 tysięcy. Celem PBI jest gromadzenie i udostępnianie różnych publikacji w języku polskim. Tu także przestrzegane są prawa autorskie, w związku z czym dostęp do części publikacji jest odpłatny. Zasoby wszystkich projektów zostają zdigitalizowane i do skonwertowane do formatów obsługiwanych przez odpowiednie urządzenia elektroniczne.
            Odpowiednimi urządzeniami elektronicznymi są m. in. komputer, telefon komórkowy, mp5, czy specjalnie do tego celu przystosowany czytnik książek elektronicznych. Te ostatnie to urządzenia umożliwiające otwieranie najpopularniejszych formatów dokumentów. Wyświetlacze, czyli ich najważniejsza część często wykonywane są z tzw. e-papieru, czyli w technologii, która dąży ku zastąpieniu zwykłego papieru. W Polsce pierwszy posiadający tą technologię czytnik e-booków - Kindle, dostępny jest od września i przywędrował do nas zza oceanu. A tuż po nim jego poważny e-papierowy konkurent: Barnes & Noble Nook. Poza tymi nowościami nietrudno na naszym rynku znaleźć również inne tego typu gadżety. I tańsze.

            Czy każdego stać na to, by odwiedzać bibliotekę, nie ruszając się z kanapy? Myślę, że przy odrobinie oszczędności tak. Koszt dwóch powyższych nowości to kolejno: 279 i 259 dolarów, czyli według obecnego kursu zielonej waluty to ok 745 i 800 złotych. Dużo. Lecz zawsze nowe  równa się drogie. Na szczęście sporo tańszych rozwiązań, np. wśród czytników z ekranami LCD. Między innymi popularny FreeBook za ok 349 złotych. Załóżmy, że już wyskrobaliśmy tych kilka stówek i zaopatrzyliśmy się w czytnik, warto więc...
            ...kupić sobie książkę. Niestety znów pojawia się słowo kupić. Jednak to już nie powinno boleć. Inwestycja w nową lekturkę na Kindla to wydatek 10 dolarów (ok. 28 złociszy). Choć nie jest to górna granica, często bywa taniej. Istnieje także możliwość wypożyczenia książki innym, zatem i od innych użytkowników na okres dwóch tygodni. Na ten okres na naszym ibuku książka zostaje zablokowana. Nowe pozycje możemy nabyć, łącząc się poprzez czytnik z odpowiednią witryną i uiszczając żądaną kwotę. Nasze ustrojstwo ze światem łączy się poprzez GSM lub Wi-Fi, po czym (bez dodatkowych kosztów) pobiera książkę i zapisuje we wbudowanej pamięci. A jeśli o pamięci mowa, to warto rzec...
            ...słów kilka o danych technicznych. I tu znów wiele zależy od ceny urządzenia. Ze względu na nią dostajemy wyświetlacz w granicach przekątnej ok 5-8 cali, o rozdzielczości np. we FreeBooku 800x480 pikseli, LCD lub z e-papieru, dotykowy, lub nie (wówczas w zestawie kilkanaście przycisków), wbudowaną pamięć flash, zazwyczaj 1 do 4-6 GB (można ją często rozszerzyć kartą pamięci), akumulator, czasem radio FM czy dyktafon. Całość ubrana w lepszej lub gorszej jakości obudowę.
            Najnowsze statystyki wróżą e-bookom świetlaną przyszłość. W największej księgarni internetowej Amazon sprzedaż  książek w wersji elektronicznej w ostatnim kwartale ubiegłego roku  była znacznie wyższa niż zwykłych woluminów. E-booki sprzedają się dwa razy lepiej niż edycje w twardej oprawie i o 15% lepiej niż te w miękkiej. I nie decydują o tym koszta, gdyż w zestawieniu pod uwagę brane są wyłącznie tytuły, które mają edycję elektroniczną wydane zostały po 1923 roku, zatem nie są darmowe. Np. sprzedaż najnowszej książki Dana Browna (tego od Kodu da Vinci)  w wersji wirtualnej zostawiła daleko w tyle sprzedaż wersji papierowej.
            Zatem książki nie znikają, lecz ewoluują. A literatura będzie żyła, dopóki żyli będą czytelnicy.

Radosław Iwanek Ic

niedziela, 20 marca 2011

Walentynki i Dzień Kobiet w naszej szkole.

11 lutego, tuż przed feriami, szkolne korytarze wypełniał kolor miłości – czerwień. Każdy uczeń naszej szkoły tego szczególnego dnia został zobowiązany do włożenia na siebie ubrania właśnie w tym kolorze.

Niektóre osoby postawiły tylko na mało widoczny czerwony element stroju, natomiast większość przybrała czerwień od stóp do głów. Każdy, kto miał na sobie coś czerwonego, został tego dnia zwolniony z odpowiedzi ustnych, a także niezapowiedzianych prac pisemnych, co niewątpliwie stało się zachętą dla wszystkich tych, którzy niechętnie podchodzili do tego pomysłu.


Sam koncept zrodził się na jednym z zebrań Samorządu Uczniowskiego, na którym wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że będzie to na pewno bardzo oryginalny sposób na uczczenie Walentynek. Właśnie Dzień Zakochanych był powodem, dla którego postanowiliśmy zorganizować taką akcję. Jak się okazało, całe przedsięwzięcie zostało bardzo pozytywnie odebrane przez społeczność uczniowską. Tego dnia w szkole panowała wyjątkowo radosna i ,co oczywiste, przepełniona miłością atmosfera.
Pod koniec przyjemnego dnia odbył się konkurs na najlepiej prezentującą się w czerwieni klasę. Bezkonkurencyjni okazali się maturzyści z klasy III c, którzy oprócz satysfakcji ze zwycięstwa w ramach nagrody otrzymali pyszny tort.


To nie było jedyne wydarzenie, które miało miejsce w naszej szkole w przeciągu ostatnich kilku tygodni. We wtorek 8 marca, Samorząd Uczniowski z pomocą pani Joanny Tokarskiej i pani Kingi Dolatowskiej, zorganizował uroczyste celebrowanie Dnia Kobiet. Tego dnia każdy powinien się stawić do szkoły elegancko ubrany, co standardowo równało się ze zwolnieniem z jakichkolwiek stresujących sytuacji związanych z odpowiedziami ustnymi i nieprzyjemnymi kartkówkami. Uczniowie naszej szkoły wolą jednak ubrania w kolorze czerwonym, elegancja nie kojarzy im się najwidoczniej zbyt dobrze. W związku z tym, część klas, głownie trzecich, wyłamała się i postanowiła się zbuntować. Maturzyści zamiast na krawaty i buty na obcasie, zdecydowali się na dresy i kapcie. Trzecioklasistom wybaczamy, w końcu stres związany z egzaminem dojrzałości trzeba jakoś rozładować. Honoru broniły młodsze klasy, które w przeważającej części ubrane były w dobrym guście.
Najważniejsze tego dnia nie były jednak ubrania a kobiety. To właśnie dla wszystkich pań na długiej przerwie zorganizowane zostało krótkie przedstawienie, w którym uczniowie z grupy teatralnej starali się wywołać recytacją i tańcami uśmiech na twarzy wszystkich niewiast. Występ uświetniły wokalne popisy Anity z II c.


Samorząd Uczniowski przygotował również niespodziankę, którą okazały się być piękne życzenia a także cukierki rozdane w klasach tuż po przedstawieniu. Nie zapomnieliśmy w tym szczególnym dniu także o paniach nauczycielkach i paniach pracujących w naszej szkole, którym zamiast standardowego goździka został podarowany piękny tort.








Natalia Fijoł I c

Wiosna,Wiosna w koło...

Przypominamy, że jutro żegnamy raz na zawsze tegoroczną zimę :)
http://www.youtube.com/watch?v=kE0pwJ5PMD

Redakcja ''Stacha w Podziemiach''

sobota, 19 marca 2011

Przybyliśmy, zaśpiewaliśmy, zwyciężylismy!



Położony na Wzgórzu Zamkowym w sąsiedztwie Odry, Placu Żołnierza Polskiego, Muzeum Narodowego, żurawi… Zamek Książąt Pomorskich co roku wita uczestników organizowanego od wielu lat ''Wojewódzkiego Przeglądu Chórów i Zespołów Kameralnych" w Szczecinie. Warto przypomnieć, że ów Zamek jest siedzibą Urzędu Marszałkowskiego Województwa Zachodniopomorskiego i Opery na Zamku.

Konkurs odbył się 5 lutego tego roku w Sali Koncertowej, rozpoczął się o godz. 12:00.
Jako pierwszy zaprezentował się Chór Kameralny Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego w Szczecinie  pod dyrekcją dr hab. Iwony Wiśniewskiej-Salamon. Kolejno prezentowały się zespoły:
-Zespół Kameralny CANTABILE z Gryfickiego Domu Kultury, instruktor: Pani Izabela    Kuzia
-Zespół Instrumentalno -Wokalny JULIN z Urzędu Miasta i Gminy Wolin, dyrygent: Pan  Józef Romanowski
-Chór Mieszany AMBER SINGERS - Stowarzyszenie Śpiewacze ,,Amber Singers" pod dyrekcja Pana Jana Kondarewicza.
Jako ostatni w Sali Bogusława X wystąpił Kameralny Chór Mieszany Cantus pod batutą Pana Bolesława Kurka.
Wyjątkowo pięknie zabrzmiał utwór Romualda Twardowskiego do słów Pieśni XXV Jana Kochanowskiego, dało się odczuć symbiozę pomiędzy renesansowym charakterem pomieszczenia, a utworem pochodzącym z tamtej epoki.
Drugim utworem wykonanym przez połczyński chór była kompozycja Eltona Johna ,, Can you feel the love tonight?'' Ten utwór, co było niewątpliwie atutem przy ocenie jury, uwypuklił wysoką umiejętność współpracy chóru z solistami i instrumentalistami. W składzie solistek wystąpiły: Pani Paulina Halec (sopran), Pani Joanna Kędzior(sopran dramatyczny), oraz instrumentalistki Pani Olga Kurek(fortepian, koncertmistrz), Pani Beata Wyszyńska (melodyka).
Trzeci, ostatni utwór był przedstawieniem gatunku gospel szczególnie obecny w Stanach Zjednoczonych Ameryki - „Ride the Chariot”. Całe wykonanie stało na wysokim poziomie, dla mnie szczególnie pięknie wybrzmiała ostatnia fermata zarówno w wykonaniu solistek jak i chóru, kilka sekund muzyki która znalazła uznanie i myślę, że wymazała wszelkie znaki zapytania jury odnośnie wydania werdyktu.
Kameralny Chór Mieszany CANTUS zdobył specjalny tytuł laureata, Grand Prix przeglądu, oraz zaproszenie na ''Czwartkowe Wieczory Chóralne'' odbywające się na Zamku Książąt Pomorskich. Sukces ten jest świadectwem ciężkiej i efektywnej pracy dyrygenta i chóru.
Tytułami laureata mogą poszczycić się także: Chór Kameralny Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego ze Szczecina i Chór Mieszany AMBER SINGERS z Rewala. Wyróżnienia zostały przyznane Zespołowi Kameralnemu CANTABILE z Gryfic, Zespołowi Instrumentalno-Wokalnemu JULIN z Wolina.
Przewodniczący jury prof. Dariusz Dyczewski ogłaszając wyniki konkursu podkreślił fakt, że w tegorocznej edycji przeglądu jego poziom był szczególnie wysoki, co nam - chórzystom pozwala jeszcze bardziej docenić prestiż zwycięstwa w tym konkursie.

Filip Świątkowski I c

wtorek, 15 marca 2011

Michał Szpak w programie „X factor”…


Rzadko kto nie oglądał pierwszego odcinka programu „X factor” emitowanego na antenie telewizji TVN. W jury zasiedli: Kuba Wojewódzki, Maja Sablewska i Czesław Mozil.

Nie ma co ukrywać, w Polsce jest mnóstwo ludzi utalentowanych muzycznie, o czym świadczy duża ilość programów rozrywkowych, w których największy procent stanowią właśnie wokaliści.
Jednym z uczestników, który szczególnie zwrócił moją uwagę, był Michał Szpak. Chłopak wyróżniający się sposobem bycia, a także swoim stylem. Chwilę przed występem powiedział, że nazwałby siebie „kolorowym ptakiem”, który nie nadaje się do pracy fizycznej, dlatego poszukuje alternatyw, a główną alternatywą i zarazem największą miłością Michała jest scena.
Z rozbrajającym uśmiechem i pewnością siebie wyszedł na scenę, po czym po przedstawieniu się został wyśmiany przez publiczność zgromadzoną w studiu. Kuba Wojewódzki zachował tutaj klasę, ponieważ zwrócił na to uwagę i uspokoił zgromadzonych. Na Michale nie odbiło się to jednak w żaden negatywny sposób. Uśmiech wciąż nie schodził z jego twarzy.
Tuż przed zaśpiewaniem piosenki jurorka Maja Sablewska rozkazała Michałowi zdjąć wszystkie, jak to określiła, „kobiece błyskotki”, m.in. obrożę. Na wstępie powiedziała do kolegów z jury: „To może być cios”. Pełna uprzedzeń i stereotypów kobieta moim zdaniem nie powinna brać udziału w takim programie. Powinni to być ludzie otwarci, tolerancyjni, nie oceniający innych po pozorach.
Gdy Michał zaczął śpiewać zrobił wrażenie na pewno na większości ludzi, jeżeli nie na wszystkich. Tańczył jakby był w jakimś transie. Stworzył nastrój, który na czas wykonania piosenki „Dziwny jest ten świat” Czesława Niemena pochłonął mnie do reszty. Śpiewał o sobie, jego twarz zdradzała wszystkie emocje, był jak najbardziej prawdziwy.
W wywiadzie powiedział, że pochodząc z takiego małego miasta, jakim jest Jasło, trudno się żyje. Odmienność człowieka jest nieakceptowana społecznie i nagle widzi się go w telewizji, po czym wszyscy zaczynają go kochać. Michał powiedział nawet, że w dzisiejszych czasach „mass media to Bóg”. Wspomniał także, że przez jego strój nie chciano go wpuścić na maturę z angielskiego. Opowiadał o tym wszystkim, śmiejąc się z nietolerancji Polaków. Stwierdził, że gdyby wyszedł tak ubrany w Anglii czy gdziekolwiek indziej za granicą, nikt nie zwróciłby na niego uwagi.

Moim zdaniem Michał to wzór do naśladowania. Prawdziwy, wie czego chce. Nie robi tego co wszyscy, bo „nie wypada” inaczej. Realizuje to, co mu w duszy gra, choć czasem płaci za to wysoką cenę. Trzeba akceptować ludzką odmienność, wciąż pogłębiać swoją świadomość. Lepiej będzie się wszystkim żyło;)

Maja Gorochowik

czwartek, 10 marca 2011

Z okazji Dnia Mężczyzn

Najdrożsi Panowie,

w tym niezwykłym dniu życzymy Wam jak najwięcej ciekawych pomysłów i ich realizacji, by te z waszych marzeń, które spłonęły, powstały z popiołów, byście potrafili, cieszyć się z każdej chwili, nie tylko tej cudownej jak jest w zwyczaju, dobrych wyborów, gdy znajdziecie się na dróg rozstaju, aby nieosiągalne cele stały się zdobyczami codzienności, wytrwałości, by każdy dzień był lepszy od poprzedniego.

Kobiety z redakcji „Stacha w Podziemiach”

środa, 9 marca 2011

Związane usta

Mowa to moim zdaniem jedna z najpiękniejszych umiejętności, którą posiadam. Umożliwia mi przekazywanie innym tego, co właśnie zrodziło się w moim umyśle, znacznie ułatwia komunikację, przemienia wiele codziennych czynności w błahostki. Ta cenna zdolność przydaje się na każdym kroku, bo jak zrobić zakupy, załatwić jakieś sprawy w urzędzie, czy banku, nie wypowiadając ani słowa. 


Jednakże tuż obok nas, po ziemi stąpa ktoś, kto musi radzić sobie we wszystkich wymienionych sytuacjach bez otwierania ust. Być może brzmi to dość abstrakcyjnie, ale około 1% całej ludzkiej populacji dotyka bardzo poważny problem jąkania się. To zaburzenie objawiające się nieprawidłowościami w wysławianiu się przejawia się jako np. powtarzanie pojedynczych wyrazów, bądź też całych fraz, przeciąganie końcówek, wtrącanie zbędnych sylab, zniekształcanie wypowiadanych słów, czy też „zacinanie się”. Zdaniem specjalistów defekt ten to nie tylko wada wymowy, ale problem całego ciała, zahamowanie rozwoju i trudności emocjonalne. U podnóża tej udręki może spoczywać nieprawidłowa koordynacja mięśni oddechowych, mimicznych, uszkodzenia ośrodków mowy w mózgu, podobno można mieć do tego predyspozycje genetyczne, ale inną przyczyną może być stres, doznany szok, strach albo zbyt wygórowane wymagania, przed jakimi stajemy. Dzisiejszy tryb życia nie sprzyja poprawie i tak już złej sytuacji: pośpiech, coraz to nowe cele i brak czasu na ich realizację sprawiają, że mówić podobnie jak i wykonywać wszystkie inne czynności musimy szybciej, co jest prawdziwą zmorą dla jąkających się. Przypadłość ta znacznie utrudnia życie zawodowe, rozmowa kwalifikacyjna to istne piekło, niestety praktycznie rzecz biorąc dziś, aby otrzymać jakiekolwiek stanowisko, trzeba przez nie przejść. Jednak los rzuca pod nogi jąkających się znacznie większe kłody, dolegliwość ta raczej nie spotyka się w społeczeństwie ze zrozumieniem, częściej staje się powodem do kpin i śmiechu. Przykre jest to, że w ludzkiej mentalności głęboko zakorzeniona jest niechęć do „inności”, często skreślamy kogoś, tylko dlatego, że jest za wysoki, za niski, zbyt gruby, czy chudy, ma na sobie strój odbiegający od najnowszych trendów, czy też jąka się. Osobom, które padły ofiarą tegoż zaburzenia, bardzo trudno jest odnaleźć się w ludzkiej społeczności. Przypadłość ta czyni tych, których dotyka, samotnymi, uwięziony w ciele smutek powoli, stopniowo wyniszcza człowieka od wewnątrz. Wielu jąkających się twierdzi, że wolałoby być pozbawionym kończyn, aniżeli mowy. Dla jąkającego się często wypowiedzenie choć jednego zdania jest ogromną katuszą, dlatego też wielu woli zamilknąć niż dostarczyć otoczeniu powodów do szyderstw i drwin. Bardzo dużo zależy od rozmówcy, kontakty z ludźmi, których się dobrze zna, są dużo łatwiejsze, aniżeli z tymi, którzy nas ówcześnie rozczarowali czy z nieznajomymi. Nie bez znaczenia jest także wiek towarzysza konwersacji, optymizmem napawa fakt, iż młodsze pokolenie patrzy na te sprawy przychylniejszym okiem.


Jąkanie się jest jak błędne koło, im bardziej chce się płynnie wypowiedzieć logiczne zdanie, tym trudniej jest to zrobić, niemożliwe jest także zdopingowanie się, powiedzenie sobie, że tym razem na pewno mi się uda, gdyż wtedy z góry zakłada się, że pojawią się problemy. Kiedy wpadnie się w tarapaty, dobrym rozwiązaniem byłaby pauza, chwila wytchnienia, ale automatycznie postępuje się zupełnie inaczej, zwiększając tempo, by możliwie jak najszybciej zakończyć żenującą sytuację, tym samym komplikując sprawy jeszcze bardziej. Oliwy do ognia dolewa także medycyna, która do dziś nie potrafi pomóc. Nikt nie stworzył na tę dolegliwość lekarstwa, nie ma także terapii, która gwarantowałaby rozwiązanie problemu. Każdy przypadek jest indywidualnością, nikt nie jąka się tak samo, więc to co może ulżyć jednemu, drugiemu nie przyniesie żadnej poprawy, a może nawet zaszkodzić.
Dlatego też nie zapominajmy, że jesteśmy istotami należącymi do jednej wspólnoty, a to do czegoś zobowiązuje. Po co wszystko komplikować, jeśli można pomóc! Pierwszym najważniejszym krokiem jest zrozumienie i zaakceptowanie odmienności, która w rzeczywistości przecież nie jest niczym złym. Rozmawiając z osobą jąkającą się, należy pamiętać o kilku podstawowych zasadach, takich jak traktowanie go jako poważnego rozmówcy, utrzymywanie kontaktu wzrokowego, co stanowi potwierdzenie uwagi, pilnowanie swoich reakcji, nieprzerywanie, pozwolenie na wypowiedzenie się do końca.


Sądzę, że brak akceptacji dla jąkających się spowodowany jest niewiedzą, rzadko kto, kogo problem ten bezpośrednio nie dotyka, zdaje sobie sprawę, na czym właściwie polega ta dolegliwość. W ostatnim czasie zrodziła się możliwość wypełnienia w przyjemny sposób luk w wykształceniu. Na ekrany kin trafił znakomity film „Jak zostać królem” („The King's Speech”) w reżyserii Toma Hoopera. Obraz opowiada historię angielskiego monarchy Jerzego VI, dla którego jedyną przeszkodą w pełnieniu obowiązków jest problem z wysławianiem się.

Nagrodzona czterema Oscarami produkcja oprócz rozrywki dostarcza odbiorcom coś więcej, otwiera oczy na poważny problem, pozwala na niego trzeźwo spojrzeć i wyciągnąć właściwe wnioski.


M.Michalska (Ic) i przyjaciel

wtorek, 8 marca 2011

Z okazji Dnia Kobiet...



Drogie Panie,

w dniu szczególnej pamięci o Was życzymy zdrowia, szczęścia, miłości. Choć przez nasze często zatwardziałe serca nie przechodzi: ''pięknie dziś wyglądasz'' , ''Dziękuję'', ''Dobrze, że jesteś'' , ''Czy mógłbym cos dla Ciebie zrobić?'' to wiedzcie, że mając w sobie ogrom szlachetności, piękna, dobra, wierności jesteście dla nas SKARBEM, OAZĄ, w dzisiejszym świecie.

                                                                                                                           Męska część gazety                                                                                                                              "Stachu w Podziemiach"

...



7.00 rano. „Nie, tylko nie to”. Płatki, szczoteczka do zębów i klucz do drzwi. Skrzypnięcie. Ulica, jak najszybciej, bo ziąb. Twierdzenie Pitagorasa. Genetyka. Ekspansja Napoleona. Cloud, wind, rain. Kromka pełnoziarnistego chleba i jabłko. Guten Tag. Krążenia głową w prawą stronę. W lewą. Norwid. Filozofia. Śmierć. Do widzenia. Słońce. Coś pięknego. O mój Boże. Te drzewa nie mają liści. Zimno im. Ogórkowa. Fuj. Sklep. Ser żółty. Nie, lepszy będzie camembert. Jeden i drugi. I jogurt, tylko nie truskawkowy. Mięso out. Ulica. Ktoś się ze sobą zderza. Złość wykręca facetowi twarz. Wrzeszczy. Zaraz kogoś pożre. Jezdnia. Pisk opon. Z samochodu wytacza się grubas rozmiarów ogromnego wieloryba. Trzęsienie ziemi. Wieloryb biegnie. Łapie dziewczynę. Chodnik. Wyrywa się. Skubana. Brak sił. Dom. Pronto rządzi. Zaraz wyprze go odkurzacz. Może Giguś. Pierwsze rezultaty. Cień uśmiechu. Future Simple. Komputer. Dzięki Bogu. Litery. Układają się w wyrazy. Sensowne lub mniej. Nie dawno czy niedawno. Niedawno. Jutro śnieg z deszczem. „O nie!”. Jajko na miękko. Szczoteczka. Prysznic. Poduszka … …


Maja Gorochowik