środa, 4 grudnia 2013

Jeszcze wokół tematyki filmowej...

"Najbardziej interesuje mnie tematyka historyczna (...) ważne, a często zapomniane fragmenty polskiej historii." O sympatiach i antypatiach filmowych z profesorem Andrzejem Tworkiem rozmawia Marta Szczepek.

Marta Szczepek: Co sądzi Pan o projekcie Ligthouse Cinema?

Prof. Andrzej Tworek: Uważam, że jest to wspaniała inicjatywa. Młodzi ludzie zafascynowani kinem mają możliwość zobaczenia, jak powstaje film, a nawet mogą uczestniczyć w jego tworzeniu. Dodatkowo spotykają się z rówieśnikami z innego państwa oraz wymieniają się doświadczeniami, poglądami, zainteresowaniami. Mogą również posłuchać i uczyć się od tych, którzy tworzeniem filmów zajmują się profesjonalnie, czyli reżyserów, aktorów, operatorów itd. Fascynacje oraz możliwości ich rozwijania to bardzo ważna rzecz w rozwoju intelektualnym i emocjonalnym każdego młodego człowieka. Nieważne, że większość z Was nie zostanie filmowcami i w dorosłym życiu będzie zajmować się czymś zupełnie innym. Ważne, że każdy do końca życia będzie pamiętał taki wyjazd do Norwegii czy też noc filmową w naszej szkole.

M.S. Gdyby miał Pan wcielić się w rolę reżysera, jaki film chciałby Pan nakręcić i dlaczego?

A.T. Prawdę mówiąc, myślałem o tym kiedyś. Myślałem w kontekście możliwości współczesnego kina, a dokładniej zastanawiałem się, o czym należałoby nakręcić film, żeby odniósł on sukces w Polsce i za granicą. Ponieważ jestem z wykształcenia historykiem, siłą rzeczy najbardziej interesuje mnie tematyka historyczna i filmy oparte na autentycznych wydarzeniach, poruszające, ważne, a często zapomniane fragmenty polskiej historii. Kiedyś przeczytałem artykuł o pewnym mieszkańcu Lwowa nazwiskiem Socha, który w czasie okupacji zdołał przechować kilku Żydów w kanałach. Pomyślałem wtedy, że to wspaniały temat na scenariusz filmowy. No i po latach okazało się, że tematem tym zainteresowała się Agnieszka Holland i to ona wyreżyserowała film "W ciemności". Nawiasem mówiąc, to dobra produkcja, ale ja w wielu miejscach przedstawiłbym wydarzenie inaczej. Bardzo ciekawym tematem, którego jeszcze nikt nie przeniósł na duży ekran, jest Wielki Głód na Ukrainie w latach trzydziestych ubiegłego wieku. Myślę, że ktoś w końcu stworzy film oparty na tamtych tragicznych wydarzeniach i jeśli tylko uda mu się napisać dobry scenariusz, to z pewnością taki obraz odniesie  wielki sukces.

M.S. Gdyby mógł Pan dostać jeden rekwizyt z obojętnie jakiego filmu, to co by to było?

A.T. O… ciekawe pytanie. W przeszłości fascynowała mnie szafa z filmu Stanisława Barei ,,Miś”, do której mówili podwładni prezesa Ochódzkiego lub też śpiewali ,,Łubu dubu, łubu dubu…”, tak jak trener Jarząbek. Taką szafę chciałbym postawić w swoim domu, zaś moi goście i wszyscy, którzy by mnie odwiedzali, musieliby powiedzieć dwa zdania na mój temat. Poza tym, o ile pamiętam, był to ładny, stary mebel, a ja lubię starocie ( nie dotyczy to kobiet J ).


Ja Jarząbek - bohater filmu "Miś" oraz szafa...


M.S. Co sądzi Pan o polskim kinie?

A.T. Moim zdaniem ma dwa oblicza. Z jednej strony mamy wielkie kiczowate produkcje historyczno-kostiumowe oparte o wielkie budżety, finansowane przez państwo lub wielkich sponsorów. Takich filmów było ostatnio sporo. Za wielką klapę uważam np. "Quo vadis" Jerzego Kawalerowicza, polsko-włoski film o odsieczy wiedeńskiej, czy też "Bitwę warszawską 1920" z nieśmiertelną sceną przedstawiającą Nataszę Urbańską, która karabinem maszynowym rozbija całe bataliony bolszewików. Drugim obliczem polskiej kinematografii są filmy niskobudżetowe, o których słyszymy najczęściej podczas festiwali filmowych. Dużo ostatnio mówiło się o ,,Pokłosiu” Pasikowskiego. Widziałem ten film, rzeczywiście jest interesujący, ale zawiera za dużo symboliki, szczególnie w końcowej scenie ukrzyżowania głównego bohatera na drzwiach stodoły.


"Heroina" polskiego kina - Natasza Urbańska

M.S. Jak wyobraża Pan sobie losy głównych bohaterów "Titanica", gdyby nie zatonął?


A.T. Gdyby nie zatonął, to nie byłby tak sławny i nie nakręcono by o nim filmów. Gdyby natomiast główny bohater, grany przez Leonarda di Caprio, przeżył zderzenie statku z górą lodową, to mielibyśmy dzisiaj w kinach "Titanic 3" lub "Titanic 4", tak jak to bywa w przypadku innych filmów z Hollywood, które odniosły wielki kasowy sukces. Tak więc chyba dobrze, że główny bohater utonął czy też zamarzł i nie było możliwości kontynuowania scenariusza filmowego z tą samą obsadą. Jestem realistą i uważam, że tamta miłość, miłość bogatej i nieszczęśliwej pasażerki pierwszej klasy oraz młodego, przystojnego i zdolnego pasażera klasy najniższej nie miała szans na przetrwanie. 


Para, która i tak nie miałaby szans - "Titanic"

M.S. Dziękuję za rozmowę.



Źródła fotosów: www.filmweb.pl, www.kinomaniak.pl