czwartek, 29 września 2011

To jest W O O D S T O C K !

     Przystanek Woodstock - jeden z największych festiwali muzycznych w Polsce, od kilkunastu lat cieszący się ogromną popularnością, przyciągający fanów każdego gatunku muzycznego. Fenomen na skalę światową, gdzie noszący glany, wyposażeni w ćwieki i inne niebezpiecznie wyglądające ozdoby heavy metalowcy mijają zwiewne i kolorowe dzieci kwiaty, gdzie przedstawiciele wielu subkultur rozmawiają ze sobą i wspólnie śmieją się, gdzie wszyscy są równi. 

 XVII edycja festiwalu odbyła się w Kostrzynie nad Odrą w dniach 4-6 sierpnia br. Ku mojej wielkiej radości, miałam okazję być częścią tego wspaniałego przedsięwzięcia. Pierwszą rzeczą, która uderzyła mnie po przyjeździe na miejsce były śmieci. Puszki, butelki, opakowania po absolutnie wszystkim leżały na trawnikach, chodnikach, ulicach, pod namiotami i wysypywały się z nielicznych pojemników, właśnie na te śmieci przeznaczonych. Ale iluż tam znalazłam przeszczęśliwych ludzi! Kto by się przejmował stertami odpadków na Woodstocku? Wszyscy byli radośni, przyjaźnie nastawieni, pomocni. Wszyscy oferowali pomoc w niesieniu bagaży ( wskazówka: nie bierzcie nigdy ze sobą na Woodstock wielkiego plecaka, mniejszego plecaka, torby, walizki na kółkach i kilku dodatkowych reklamówek- śpiwór i ewentualne buty na zmianę wystarczą w zupełności).W ciągu dnia najbardziej dokuczliwy był pył unoszący się z podłoża. Jeżeli dodatkowo dzień był upalny, wszyscy byli tymże pyłem obklejeni. Nikt się oczywiście tym nie przejmował. Niewielu trudziło się zmianą ubrania, uczesaniem się czy umyciem w publicznych wannach : ) . " Myjesz się? A Po co? Zmieniasz ubranie?! Dlaczego?! TO JEST WOODSTOCK !".
Dokładnie, Woodstock rządzi się swoimi prawami i co dziwne, wszyscy dość chętnie te prawa respektują. Hasło przewodnie imprezy "MIŁOŚĆ PRZYJAŹŃ MUZYKA" doskonale oddaje rzeczywistą atmosferę tego cudownego miejsca.
Nigdy w życiu nie odczułam na własnej skórze tak wspaniałej, unikalnej i pozytywnej energii wytwarzanej przez blisko 700 tysięcy serc. Nie pomyliłam się w liczbach, w tym roku do Kostrzyna nad Odrą, przybyła rekordowa liczba ludzi. Przyciągnęła ich zarówno miłość i przyjaźń, ale również, a może przede wszystkim, muzyka.
     W tym roku na festiwalowej scenie wystąpiło wiele znakomitych zespołów: Heaven Shall Burn, Skindred, Kontrust, Zebrahead, Helloween, Donots,The Prodigy i tak dalej. Niemożliwością było uczestnictwo w każdym koncercie, ale udało mi się kilkakrotnie znaleźć pod sceną. Do udanych koncertów zaliczę rozpoczęty około 4 nad ranem koncert amerykańskiej grupy Dog Eat Dog oraz świetny, energetyczny popis Jahcoustix.
Jednakże swoim występem moje największe uznanie zaskarbił sobie niemiecki muzyk reggae Gentlemen, który oprócz muzyki przekazał publiczności prawdziwe emocje i przez cały występ utrzymywał z nami rewelacyjny kontakt. Energia płynąca ze sceny udzieliła się wszystkim.Wspaniałe, niezapomniane przeżycie. Koncert Gentlemena & The Evolution poprzedzał występ głównych gwiazd festiwalu, mianowicie formacji The Prodigy. Niestety, po zespole takiej rangi można byłoby się spodziewać czegoś lepszego. Sam koncert mierny, bez fajerwerków, bez nawiązania więzi z odbiorcami ( no może oprócz rzucenia ze sceny kilku wyrafinowanych przekleństw i wyzwisk w stronę tłumu). A w tym rozentuzjazmowanym tłumie czaiło się stanowczo zbyt wielu typowych technomaniaków nie rozumiejących myśli przewodniej całej imprezy. Przystanek jest otwarty, jeśli chodzi o gatunki muzyczne, jednak na przyszłość lepiej nie naciągać granicy aż do muzyki elektronicznej, bo to ma swoje niekorzystne skutki. Niestety, wszystko co dobre albo nawet bardzo dobre szybko się kończy.
Trzeba złożyć namiot i wrócić do domu. Powrót do domu przepełnionym do granic niemożliwości pociągiem to również świetne przeżycie. Woodstockowa atmosfera przedostała się drzwiami i oknami również do wnętrza tego środka lokomocji. Kiedy udało mi się wydostać z pociągu na dworcu powiedziałam, że mam okropnie brudne buty. Dziewczyna, która to usłyszała odparła: "mogło być gorzej". Ona wróciła do domu boso, a ja jedynie głodna i potwornie niewyspana, ale za to niesamowicie szczęśliwa.
     Stereotypy dotyczące Woodstocku znajdują swoje odbicie w rzeczywistości. Jest brudno, duszno, nie zawsze pachnie fiołkami, zdarzają się jednostki, które rzucają ponure światło na całość. Ale nigdzie indziej taplanie się w błocie i tonięcie w śmieciach nie jest tylko częścią czegoś większego i piękniejszego.
Zjednoczenia punków i hippisów, młodych i starych, wierzących i ateistów. Możliwości bycia sobą, bez zbędnych konwenansów i wymuszonej elokwencji. Woodstock łączy ludzi, sprawia, że chce się tam wrócić. Jestem przekonana, że wracam tam za rok. Wszystkich zachęcam do tego, aby również się tam wybrali. Nie mogę się już doczekać sierpnia 2012!


Natalia Fijoł