piątek, 20 maja 2011

Czekolada, poezja i koniec świata…


     Czekolada. Twaróg i śmietana. Co będzie jeść moja rodzina? Koniec świata. Wiem. Wszędzie o tym trąbią. Tylko bez wrzasku. Głowa mi pęka. Czuje się napięcie w powietrzu. TO już. Magazyn dziwny. Jeszcze chleb. Wszyscy czekają. Nikt nie robi zakupów. Jak oni wyobrażają sobie życie po końcu świata? Przecież jakoś trzeba będzie żyć. Życie toczy się dalej. Żeby nie wiem co. Zawsze tak będzie. Czekają na zewnątrz. Rodzina, przyjaciele. Wszyscy. Tylko ja się martwię. Ściany się zawalą? Podobno jest taka możliwość. Każą mi uciekać. Zaraz. Jeszcze ser. Przecież nie jem mięsa. Jakiś tam koniec świata nie przyjdzie sobie ot tak i nie zrobi ze mnie mięsożernego potwora. Po moim trupie. Ta torba jest już zbyt ciężka. I coś słodkiego. Uwielbiam słodkie. Poprawia mi humor. Obok stoi gablota z książkami. Piękna, łososiowa oprawa, trochę chropowata. Z napisem „Poezja”. Nie ma autora. Wybijam szybę w gablocie. A co mi tam. W końcu koniec świata, nikt mi nie udowodni. Dotykam jej. Niesamowita. Torba ląduje na ziemi. Z uśmiechem wychodzę na zewnątrz. O mój Boże, drzwi zatrzaśnięte. A torba? Została w środku! Ściskam dwoma rękoma książkę. Nic mi więcej nie potrzeba. Dotykam różańca na palcu. Jestem gotowa…

 Maja Gorochowik 

Ponoć to już jutro, w każdym razie my zamierzamy trwać do końca niczym orkiestra na Titanicu – z pozdrowieniami – Redakcja :)