sobota, 25 czerwca 2011

"Miesiąc z Biblioteką" Wyniki konkursu oraz prace drugich miejsc



Nasza autorska akcja „Miesiąc z Biblioteką” dobiegła już końca. Epilogiem projektu było poniedziałkowe (20.06.) spotkanie kilkunastoosobowej grupy uczniów z wybranymi przez redakcję nauczycielami. Szczegóły spotkania przedstawi Wam Filip Świątkowski w swojej „Nie tylko fotorelacji...” z tego niecodziennego spotkania. Chcemy wstrzymać się z oficjalnym podsumowaniem akcji, ponieważ mamy dla Was kolejną niespodziankę, która będzie stanowiła  Postscriptum  naszego przedsięwzięcia. Będziecie mogli sprawdzić, jak radzimy sobie w nowej, nieobecnej jeszcze na tej stronie formie gatunku prasowego - wywiadu. Rozmowa przeprowadzona z panią profesor Hanną Bohuszewicz wkrótce pojawi się na naszej stronie, najpierw jednak wyniki konkursu.
Po długich rozmowach, analizach jury w składzie: pani profesor Katarzyna Połońska, pan profesor Andrzej Tworek oraz uczeń Filip Świątkowski, zdecydowało, że zwycięzcą konkursu na „Najlepszy tekst o Bibliotece” zostaje Jakub Perkowski z klasy I c z wierszem „Nad rzeczką, opodal krzaczka...”. Miejsce drugie ex aequo zajęły Maja Gorochowik z klasy IIc z prozą poetycką „Czym jest poezja” oraz Anna Żylińska, która kształci się w III klasie Technikum Hotelarstwa, z prozą baśniową „Elodie’s World”.


Zachęcamy do zapoznania się owocami ciężkiego rzemiosła pisarskiego!:)





Redakcja "Stacha w Podziemiach"


Czym jest poezja…



Każda. Litera. I słowo. I zdanie. Brakuje życia. Brakuje tchu. Siły. Już

nie ma. Budzić się. Co rano. Powieki. Zbyt ciężkie. Kładą się. Do snu. I

szklanka wody. Na twarz. Nie wystarcza. Marzenia. Gdzieś wrzeszczą.

Żądają. Uwagi. Nostalgia. Ogarnia. I duszę. I ciało. Cierpienie. Dziś 

ściska. Dusi. I pali… Poeci. Wariaci. W niepokój. Wpędzają. Do domu

wariatów. Mnie zapraszają. Świat mi otworem. Pod nogi rzucają.

Dłoń. Im podaję. Serce otwieram… Nowe życie. Właśnie wybieram.

Marzenia. Spełnione. Bo każda. Litera. I słowo. I zdanie. Świat. Ulega.

Dzięki mnie. Zmianie… Nie uciszycie. Serca. I duszy. Nic już mnie nigdy

nie zagłuszy! W najszlachetniejszym domu wariatów... Wariatka!

Znalazła! Swe grono. Wariatów.


Maja Gorochowik kl. II c




Elodie’s World
  

Świat, jaki odkryła Elodie, zdecydowanie nie był światem, do którego należymy, choć był równie prawdziwy, co nasz. Twórca nie objął go prawami autorskimi, nie potrafił. Nikt tego nie umiał ani nie mógł tego uczynić, ponieważ w zamyśle twórcy jest tylko stworzenie do niego bram, a czy ktoś z nich skorzysta, by sprawdzić, co się za nimi kryje, to zupełnie inna sprawa.
 

***

Elodie miała 17 lat, kiedy znalazła swoje drzwi. Gdyby nie zupełny przypadek, gdyby jej drogi ojciec powtórnie się nie ożenił, kto wie, jak potoczyłyby się jej losy. Gdy jak co dzień późnym południem Elodie chciała poczytać jedną z książek ojca, macocha wygoniła ją z domu pod byle pretekstem urządzania przyjęcia, bez wierzchniego okrycia. Wiktoriańska Anglia nigdy wcześniej nie wydała się jej tak ponura, nieprzystępna i bez wyrazu. Ruszyła przed siebie, nie patrząc na mijanych ludzi, którzy rzucali jej spojrzenia pełne pogardy lub litości. Nie wie, jak długo tak szła, może kilka minut, może kilkanaście, nie miało to żadnego znaczenia. Dla Elodie była to wieczność. Słysząc stukot koni, zeszła pospiesznie z drogi, by ustąpić miejsca nadjeżdżającemu powozowi. Woźnicy strasznie się gdzieś spieszyło, kufry, które były przywiązane do powozu, podskakiwały, jakby chciały się już wydostać z lin, które je ograniczały. Z jednego z nich wypadła książka w dość starej, choć dobrze zachowanej oprawie. W duchocie panującej wówczas w północnej części Londynu oraz przy akompaniamencie deszczu, który od wyrzucenia Elodie z domu tylko przybrał na sile, usłyszenie przez woźnicę cichego „plusk” książki o wybrukowaną uliczkę nie było możliwe. Dziewczyna spojrzała przelotnie na oddalający się powóz, po czym podniosła zgubę. Jeżeli by tylko wiedziała, gdzie mieszka jej właściciel, z pewnością by ją zwróciła, lecz w obecnej sytuacji nikt nie byłby zły, jeśli ją weźmie, prawda? Miłość do książek odziedziczyła po ojcu, który od maleńkości czytał jej bajki, a w późniejszym czasie pozwalał na przesiadywanie w swojej bibliotece, która była zarazem miejscem jego pracy jak i skupienia. Przytuliła do piersi mokrą od deszczu książkę, a jej drobne dłonie ślizgały się po okładce, toteż musiała ją mocno trzymać przy ciele. Nie miała pojęcia, ile czasu stała na deszczu z zamglonymi oczyma, trzymając starą książkę. Kiedy się ocknęła, natychmiast pognała w kierunku domu. Wybiła już 21. Ojciec powitał ja całusem, a służba w mig otoczyła ją ręcznikami. Nie rozumiała, czemu ojciec nie zrezygnuje ze służby, ich dom nie był wielką rezydencją, lecz elegancką, dobrze utrzymaną posiadłością. Zwykle po takich myślach, które zdecydowanie za często kłębiły się w jej głowie, pobiegłaby kłócić się o to z ojcem, jednak dziś miała ważniejsze zadanie, którym była znaleziona przez nią książka.

Wiedząc, że jest w pełni bezpieczna, jak i będąc pewna, że nikt do rana nie zakłóci jej spokoju, zamknęła cichutko drzwi, a następnie ułożyła się wygodnie na łóżku, biorąc do ręki wytartą i suchą już książkę, którą otworzyła z zapartym tchem, nie mogąc doczekać się tego, z czym przyjdzie się jej dziś spotkać. Moment ten był jednym z ważniejszych wyborów, jakich dokonała.
 

***

Elodie wkroczyła w niezwykły, niemal mityczny świat lasu... Jej umysł bez przeszkód połączył się z duchem twórcy, którego choć życie przeminęło, w jakimś stopniu ocalało. Elodie długo nie trzeba było zachęcać, by podążyła za głosem autora. Już po chwili czuła się, jakby odwiedzała dobrego znajomego, który właśnie wrócił po długiej podroży do rodzinnego domu.

To, co zobaczyła, przeszło jej najśmielsze oczekiwania. Znalazła się w zupełnie innym miejscu na świecie, które zachwycało swoją istotą jak nic, co widziała do tej pory w swoim życiu. Las, w którym się znalazła, był ogromny, jego granice rozpościerały się na długie kilometry w każdym możliwym kierunku. Co jakiś czas, idąc przed siebie, napotykała dziki, lisy, bobry budujące dla siebie nowy dom nad rzeką. Śpiew tamtejszych ptaków był dla Elodie czymś zupełnie niespotykanym i niezwykle pięknym, piękniejszym niż śpiew ptaków w Londynie jak i poza nim, który słyszała, kiedy jeździła z rzadka z ojcem na wyprawy łowieckie. Spędzała trochę czasu w lesie, spacerując po jego włościach, jednak ten las zdecydowanie różnił się od londyńskiego, był bogatszy.

***

Elle przewracała kolejne strony powieści, robiąc to machinalnie. Nie odrywając nawet wzroku, brnęła w opowieść coraz dalej i dalej… 
(Koniec części pierwszej. Rozdział drugi zostanie opublikowany  w poniedziałek ( 27.06.2011) )


Anna Żylińska kl III TH