czwartek, 24 grudnia 2015

Wojna nie ma w sobie nic z kobiety

Kobiety do domów, mężczyźni na wojenkę… zdawałoby się tradycyjnym hasłem.

XX wiek obfitował w konflikty zbrojne. Do obsłużenia ich potrzebny był pierwiastek ludzki. Stopniowo postępowała emancypacja kobiet. Waleczne dziewczęta chwytały więc za broń czy też tony opatrunków i ruszały na front. Doświadczenia tej żeńskiej zbiorowości opisała tegoroczna noblistka - Swietłana Aleksijewicz w reportażu „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety”. To dzieło, brutalnie ukazujące prawdę o rzeczywistości wojennej, zostało wystawione na deskach Bałtyckiego Teatru Dramatycznego w Koszalinie. Adaptacją sceniczną zajął się Paweł Palcat. Ze względu na minimalistyczną formę spektaklu, występuje w nim tylko sześcioro aktorów: Żanetta Gruszczyńska-Ogonowska, Beata Niedziela, Katarzyna Ulicka-Pyda, Marcin Borchardt, Artur Paczesny i Piotr Krótki.

Istotną kwestią w ocenie tego wydarzenia jest nowatorstwo jego formy. Historie wielu kobiet skondensowano jako spostrzeżenia trzech postaci. Masza, Irina, Olga idą na wojnę z różnych pobudek. Dojrzewają podczas niej i wciąż się uczą. Przede wszystkim – pokory. Zmienia się ich wygląd.

Należy zwrócić uwagę na kostiumy, które stworzyła Małgorzata Bulanda. Są symboliczne. Dziewczęta ze szpilek i sukienek muszą przebrać się w brzydkie żołnierskie uniformy. Równie ważny jest rytuał obcięcia ich warkoczy. Zostają odarte z kobiecości. Istotą w rozumieniu spektaklu jest obecny w nim kolor czerwony. Wiąże się z traumą, okaleczeniem, ale i z… kobiecością.
  
Ruch sceniczny aktorów również daje wiele do myślenia. Niektóre ich gesty są jedynie sugestią, aluzją. Widz rozumie przekaz, znajdując się w samym centrum wydarzeń. Właśnie – w centrum wydarzeń. Występ odbywa się każdorazowo na małej scenie, gdzie wręcz odczuwa się kontakt z aktorami. Czuje się ich wzrok i pot. Przez to odbiór spektaklu jest oszałamiający, a w scenie ostrzału, gdy zza sceny wyrzucane są kawałki kredy, serce staje. 
  
Prostota formy i obfita symbolika nie zakłócają przekazu treści. Kalectwo, dylemat moralny zabijania, utrata dziecka, miłość są ważnymi wątkami w reportażu i sztuce „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety”. Jednakże Swietłana Aleksijewicz nie ma na myśli dyskryminowania kobiet. Autorka daje ważną myśl – każda wojna to tragedia. Jest czystym okrucieństwem, dlatego nie ma w sobie nic z tej utrwalonej w kulturze wrażliwej i uczuciowej kobiety. Spektakl przekazał tę myśl bardzo dosadnie, dlatego, nie ukrywam, bardzo mi się podobał.


                                                                                                                                                                                                                                                                                                                            Agata 






sobota, 19 grudnia 2015

MOJA NIENAWIŚĆ

Przed paroma godzinami wyrwałem kartkę z kalendarza, dziś siódmy grudnia 1970 roku. Słońce zaczęło powoli oświetlać moje całkiem wygodne mieszkanie w samym środku Bonn. Lokum było bardzo przestronne, a pod ścianą na półkach piętrzyło się chyba 6 milionów książek, to moja biblioteka gromadzona od lat, choć przyznaję, nigdy nie lubiłem czytać, a w czasach szkolnych zawsze uciekałem z lekcji, bo były dobre dla inteligentów, marksistów i innych zwyrodnialców. Książki to głównie okólniki partyjne, różne dzieła dotyczące kwestii rasowych oraz historie i mity o potędze wspaniałych Germanów. Nieco z boku stał stolik, a na nim wczorajsza gazeta oraz mój pierścień SS, który pozostał z tamtych cudownych, jak do niedawna myślałem, lat. Zaraz obok pierścienia leżała przyczyna moich zmartwień, książka włoskiego Żyda, Primo Leviego. Przyznam, że jeszcze w czasach służby dla Heinricha Himmlera jako Standartenführer nigdy bym nie czytał czegoś takiego, to wszak przeczyło naszej nauce. Ale teraz ta książka wpadła mi przypadkiem w ręce, a do głowy powróciły wspomnienia, które już dawno nauczyłem się taić na wypadek jakiegoś przesłuchania, bo przecież wciąż jestem poszukiwany, choć pod innym nazwiskiem. Udało mi się tamtą przeszłość zastąpić zupełnie inną, alternatywną, w której nie mordowałem, nie byłem nienawistny i nie czerpałem z tego szaleńczej przyjemności. W nowych wspomnieniach miałem niższy stopień i ewentualnie wykonywałem rozkazy, nigdy nie byłem w getcie w Warszawie ani w Auschwitz. Teraz wspomnienia na nowo stanęły przede mną, już nie wywołały rozrzewnienia, ale po raz pierwszy przeraziły. 

Zacząłem nerwowo przebierać rękami po stole i rozmyślać, czy rzeczywiście to była nienawiść, przecież zawsze myślałem i miałem ku temu powody, bo, jak mówili Hitler, Himmler i naukowcy, Żydzi to wynaturzenie, zły duch dla naszej pięknej historii. Myślałem wówczas nie o nienawiści, ale o wolności, myślałem, że to moje zdanie, bo przecież „Ordnung muss sein” i to przez Żydów nasz naród tyle wycierpiał, tylu ludzi zginęło na wojnie, a oni wbili nam nóż w plecy. 

Wtedy, nie wiem czy przez imaginację czy zamierzenie, stanął mi przed oczami Franz. Znaliśmy się dobrze praktycznie od urodzenia, był zawsze pogodny, razem chodziliśmy do szkoły i przez pewien czas razem walczyliśmy na Wielkiej Wojnie. Później nasze drogi rozeszły się i miałem przyjemność zetknąć się z największymi generałami ucieleśniającymi niemieckiego ducha jak Mackensen czy Hindenburg. Gdy spotkaliśmy się z Franzem przypadkiem na ulicy w 1935 roku, zagadnął mnie i spytał: „co słychać?”. Odwróciłem się wówczas i powiedziałem, że musiał mnie z kimś pomylić, przyśpieszyłem kroku, zostawiając go oniemiałego na środku ulicy. Franz był Żydem. Jak się później dowiedziałem, powiesił się w dniu, w którym ja jako członek NSDAP wygłaszałem płomienne przemówienie. Znów imaginacja przed oczyma, ale już nie taka wspaniała, jak wtedy myślałem. Oczywiście wszystko udekorowane, pełno maszerujących SS-manów z różnymi sztandarami i całe masy skandujące nazwisko Hitlera oraz śpiewające pieśni patriotyczne. Pośrodku ja grzmiący o wielkiej misji narodu, by pozbyć się żydostwa z całego świata oraz zapewnić naszym obywatelom przestrzeń życiową! Gdy wieczorem mój kuzyn zakomunikował mi o samobójstwie Franza, odparłem, że był Żydem i żeby nie zaprzątał sobie tym głowy, bo widać „Franz zrozumiał swoje zbrodnie przeciw nam – Niemcom”. Nie dałem po sobie poznać, że w rzeczywistości zdruzgotała mnie ta wiadomość. Przecież nie nienawidziłem go, nie pragnąłem jego śmierci. Nie wiedziałem, co zrobić dalej. Przecież od najmłodszych lat byłem wychowywany jako patriota i człowiek lojalny władzy, która wie, co czyni. Nie zajmowały mnie też ówczesne komentarze dotyczące nocnych zmian w prawie i rozwiązywanie różnych urzędów, bo wiedziałem, że Adolf Hitler chce jak najlepiej dla narodu, a jego przeciwnicy to wrogowie rasy. Jednak wtedy poczułem się wyjątkowo nieswojo. 

Następnego dnia nadal jak zwykle wykonywałem swoje obowiązki. Podobne wizje nawiedziły mnie później tylko raz w maju 1943 roku w Warszawie. Gdy nieopatrznie wszedłem w kałużę krwi w getcie, nieomal zwymiotowałem. Jednak ta chwila słabości nie powstrzymała mnie przed kolejnymi mordami. „Zero litości” – wmawiał mi mój dowódca, Stroop. Chociaż nie. Teraz mogę być szczery, to nie on, nie Hitler ani Himmler, sam chciałem zabijać, zło było banalnością dnia powszedniego i bezmyślnie je popełniałem.

Dziś demony przeszłości nagle mnie opuściły, jednak owo uczucie powróciło. Zacząłem rozumieć, że przez ten cały czas byłem głupi, nie myślałem, ale biernie poddawałem się hasłom innych, biorąc je ostatecznie za własne. To mój największy grzech – głupota, nie potrafię nawet dziś odróżnić prawdy od fałszu, mojej biografii od tego, czym ją zastąpiłem. Poderwałem się z fotela, chwyciłem pierścień z trupią czaszką i cisnąłem go w portret Himmlera, szkło rozprysnęło się po pokoju, a rama uderzyła ze szczękiem o podłogę. Podbiegłem do komody i wyciągnąłem starego Lugera. Przeładowałem i włączyłem radio, by zagłuszyć wystrzał. Spiker zaczął mówić: „Dziś, siódmego grudnia kanclerz RFN, Willy Brandt podpisał akt normalizujący stosunki z Polską, później kanclerz uklęknął przed Pomnikiem Bohaterów Getta…”. Palec drgnął na spuście…
    
Gdyby nie zwierzenia Jürgena Stroopa, wysłuchane we wspólnej celi, a następnie opisane przez Kazimierza Moczarskiego w „Rozmowach z katem”, to opowiadanie by nie powstało.

Tomasz Hołysz

sobota, 14 listopada 2015

środa, 4 listopada 2015

Dlaczego warto jest się buntować, czyli Yes Meni idą na rewolucję

Dzięki współpracy z Akademią Dokumentalną podczas Miesiąca Filmowego w Staszicu, 29 października mieliśmy okazję wziąć udział w pokazie filmu „Yes Meni idą na rewolucję”.

Yes Menów nie wszyscy kojarzą, choć przy minimalnej świadomości społecznej – powinni. Andy Bilchbaum i Mike Bonanno to słynni już aktywiści. W swojej pracy na rzecz świata kładą największy nacisk na świadomość społeczną i ogromną dozę humoru. Ich happeningi nie przechodzą bez echa, chociaż nie zawsze przynoszą oczekiwane skutki. „Yes Meni idą na rewolucję” to już trzeci film o Andym i Mike'u, a właściwie: Jacquesie Servinie i Igorze Vamosie, którzy używają alter ego, by, pomimo pracy aktywistycznej, prowadzić w zasadzie normalne życie.

Używając nowomowy, Yes Meni to prekursorzy pranksterów, tyle że zaczynali w czasach, gdy nie myślało się o Internecie. Za to ich ulubiona dziedzina to trolling wielkich korporacji, które chcą odebrać ludziom planetę od tak, dla biznesu. Wydaje Ci się to wydumanym problemem? Poczytaj więc trochę o nierównych prawach człowieka i wpływie ciężkiego przemysłu na środowisko.

O sposobach, jakie Andy i Mike wykorzystują do prowokowania pozytywnych zmian w okrutnej polityce korporacji, jest właśnie film „Yes Meni idą na rewolucję”. To dokument ukazujący przygotowania do kilku akcji, a także ich przebieg. Wymagały one kunsztu reżyserskiego – jak wiadomo, nie były powtarzane. Każda więc akcja Yes Menów jest doskonale przemyślana. Nie obywa się bez wpadek, choćby gdy Yes Meni chcą zwrócić uwagę na współpracę koncernów - Shella i Gazpromu. W tym celu przebierają się za prezent na rzecz amsterdamskiego zoo – niedźwiedzia, przekazywanego przez kaleczącego angielski Rosjanina „reprezentującego” Gazprom, który w końcu pęka i zaczyna się śmiać. Mimo to oprawa wydarzenia jest przekomiczna – prezent wraz z Rosjaninem i towarzyszącym mu śpiewającym dzieckiem płynie barką po jednym z kanałów rzecznych i wygląda tak kiczowato, że aż przykuwa uwagę. Warto zaznaczyć, że każda prowokacja Andy'ego i Mike'a jest bardzo złożona. Oprócz strojów i fałszywych nazwisk, artyści tworzą scenariusze i piosenki. Nie boją się również wchodzić w otwartą dyskusję z obśmiewanymi środowiskami.

Dokumentalny ciąg przerywany jest świetnie wykonanymi grafikami obrazującymi sedno problemów. Film obrazuje także zwykłe zmagania się Yes Menów z życiem codziennym. Pełen jest przezabawnych sytuacji między starymi przyjaciółmi. Jak sami o sobie mówią, mają podobne poczucie humoru i chęć zmiany świata na lepsze. Działają razem w sposób ciekawszy niźli manifestacje, dlatego że zwracają się do lobbystów i kongresmanów bezpośrednio. Ich bunt staje się widoczny. Zbierają też grono sprzymierzeńców.

„Yes Meni idą na rewolucję” to film godny polecenia ludziom, którzy chcą zwiększać swoją świadomość społeczną. Nie tylko dla "zielonych" zapaleńców, ale i dla tych, co czują w sobie naturę buntowniczą. Bo to bunt przeciw rządom pieniądza i pogardzie wobec drugiego człowieka jest główną misją Yes Menów. 

                                                                                                                                           Agata Siwka








poniedziałek, 2 listopada 2015

Cienie przeszłości

Akcja filmu w reżyserii Marcina Bortkiewicza toczy się w tytułową noc Walpurgi, 30 kwietnia 1969 roku, w szwajcarskiej operze. W noc zmarłych i złych duchów, mrocznych sił i sabatu czarownic wydarzyć się może wszystko. I wydarza.  

Pod drzwiami garderoby wielkiej divy operowej Nory Sedler (Małgorzata Zajączkowska) czeka młody, skromny dziennikarz, Robert (Philippe Tłokiński), umówiony na wywiad z artystką. Impulsywna i gwałtowna Nora wyrzuca go za drzwi, ale w końcu zgadza się na rozmowę. Od początku widać erotyczne napięcie, które utrzymuje się przez wszystkie sceny. Dwa - jakże różne - charaktery prowadzą ze sobą misterną grę, pełną uczuć i mocnych słów.

Wybierając się do kina, myślałam, że będzie to płaczliwy dramat z cechami taniego romansu. Nic bardziej mylnego. Nie wiem, dlaczego nastawiłam się na jego odbiór negatywnie - nakręcony w czerni i bieli debiut Bortkiewicza okazał się naprawdę dobrym filmem, brawurowym i intensywnym, od początku do końca trzymającym widza w garści, przyduszającym go i nieustannie zaskakującym. W jednej z pierwszych scen widzimy młodego dziennikarza, który chce przeprowadzić umówiony wcześniej wywiad ze śpiewaczką operową. Widzimy jak Robert udaje się do kapryśnej, nieprzewidywalnej, czasami wulgarnej, kiedy indziej kruchej Nory SedlerCo w tym trudnego? Jaki wątek można rozwinąć ze zwykłego wywiadu? Wystarczy jednak krótka chwila, by zarówno bohater jak i widz przekonali się, że obcowanie z ekscentryczną kobietą stanowi niemałe wyzwanie. W filmie szczególnie zachwyciła mnie gra aktorska Małgorzaty Zajączkowskiej, która idealnie wczuła się w bohaterkę, prowokującą i szokującą. Hollywodzka aktorka wciąga nas w damsko-męski pojedynek w małej, zamkniętej przestrzeni. W swojej roli zarówno Zajączkowska jak i Tłokiński pokazują widzowi zawiłą, nie do końca jasną akcję, pełną dotkliwych, bolesnych ciosów, erotycznej pokusy oraz troski.



Źródło: PISF

Bortkiewicz osiągnął ciekawy efekt przez zamknięcie głównych postaci w małej przestrzeni, jaką jest garderoba Nory. Skupienie akcji na interakcjach między dwójką bohaterów sprawia, że widz czuje się jakby oglądał sztukę teatralną. Napięcie opiera się na dialogu i chemii pomiędzy aktorami, czas i miejsce akcji nie podlega zmianom, bohaterowie prowadzą długie rozmowy i snują monologi. Jest to jednocześnie opowieść o pułapkach wspomnień i nieznośnym ciężarze historii. Gdy oglądałam ,,Noc Walpurgi’’ i na scenę wkroczył wątek Żydów w Polsce, pomyślałam ,,Tylko nie to, proszę’’. Oczekiwałam rzewnego wywodu bohaterki o trudach życia i tragedii Holocaustu. Sądziłam, że będzie to kolejny pretensjonalny film o Żydach. Reżyser jednak mnie zaskoczył - porywa odwagą w zderzaniu ze sobą przeciwstawnych konwencji, ogromną wyobraźnią wizualną, nie pokazuje typowego żalu i rozpaczy. To przykład kina, które byłoby ciekawe nawet gdyby okazało się porażką. Film dzieli widownię i budzi skrajne emocje, a cała historia brzmi jak wyrwana ze świata teatru, jednak nikt, kto widział ,,Noc Walpurgi'', nie pozostawi filmu bez komentarza.

Paulina Wiater



wtorek, 27 października 2015

Ja jestem zadowolona bardzo. Ty zadowolona jesteś?



We wtorek 20 października w Centrum Kultury Kino „Goplana” odbył się III Szkolny Turniej Wiedzy o Filmie zorganizowany przez zespół nauczycieli humanistów związany z Pracownią Filmoteki Szkolnej. 



Do udziału w konkursie zgłosiły się klasy I, II oraz III LO. Turniej cieszył się niesamowitą frekwencją, w sali kinowej znalazło się aż pięćdziesięciu uczestników! Młodzież dobrała się w dwuosobowe grupy. Każda para otrzymała test dotyczący znajomości między innymi takich filmów jak: „Dziewczyny do wzięcia” w reż. Andrzeja Kondratiuka, „Jezioro” w reż. Jacka Piotra Bławuta czy „Pierwsza miłość” Krzysztofa Kieślowskiego. Zawodnicy musieli rozpoznawać aktorów, reżyserów, fragmenty filmów i cytaty. Analizowali także muzykę filmową oraz interpretowali sceny. Oto kilka przykładowych pytań z turnieju.










Mimo rywalizacji w sali kinowej panowała przyjemna atmosfera i wszyscy się dobrze bawili. 

Cytując klasykę:


Fajnie było, no nie.

No jasne!
Podobało mi się.
Mnie też się podobało bardzo.
Ja jestem zadowolona bardzo. Ty zadowolona jesteś?
No jasne!
Mi się bardzo podobało.





22 października poznaliśmy listę finalistów, w której znaleźli się:

Kamila Dąbrowska, Oliwia Dołotko, Karolina Feszter, Aleksandra Grygiel, Artur Gugulski, Zuzanna Guzal, Michał Hadam, Jakub Karmelita, Diana Kozłowska, Michalina Kudra, Jakub Kupień, Wojciech Lulek, Natalia Michaliszyn, Natan Murlik, Bartosz Otfinowski, Anna Otrębska, Aneta Paradnia, Klaudia Pindych, Adam Piórkowski, Agata Siwka, Kamila Sobótek, Paulina Wiater, Weronika Woźniak, Patryk Wójcik, Wojciech Wysoczański, Aleksandra Zaborowska, Alicja Zapała, Ewelina Zdunek.

Wymienieni uczniowie otrzymają zaproszenie na III Szkolną Noc Filmową (już niebawem!), a oficjalne ogłoszenie wyników oraz wręczenie nagród zwycięzcom nastąpi 29 października w CK Kino Goplana przed projekcją filmu "Yes Meni idą na rewolucję". 


Sandra Dalibor
Monika Stępniewska




poniedziałek, 26 października 2015

Prawybory parlamentarne w Staszicu


Jak zapewne wszyscy wiedzą, 23 października 2015 r. w Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych odbyły się prawybory do sejmu. 


W komisji wyborczej zasiedli uczniowie klas II i III liceum: Paulina Wiater, Sandra Dalibor, Agata Siwka, Tomasz Hołysz i Marceli Matusiak. Lokal wyborczy planowo czynny miał być w godzinach od 9:00 do 12:00, jednak komisja zdecydowała się przedłużyć czas do godziny 12:35, aby umożliwić głosowanie nauczycielom i uczniom, którzy nie zdążyli dotrzeć do urny. Frekwencja była dość zadowalająca, bo wyniosła 50.1 %. Największą  aktywnością w prawyborach wykazały się klasy licealne, frekwencja w tychże klasach to ponad 80%. Na drugim miejscu znalazły się klasy technikum z wynikiem 37%. W zasadniczej szkole zawodowej zagłosowało 19% uczniów. Frekwencja ZSZ była stosunkowo niska z powodu zajęć praktycznych.


Niekwestionowane zwycięstwo komitetu Kukiz '15 (28 %) można wytłumaczyć ogromną popularnością ruchu muzyka estradowego. Ruch Pawła Kukiza powstał stosunkowo niedawno – tj. po osiągnięciu 3. miejsca podczas wyborów prezydenckich w maju tego roku (20% poparcia). Zaistniał on dzięki wyglądowi człowieka z ludu, a zarazem rockandrollowca - dalece odmiennemu od wizerunku polityków PO i PiS. Paweł Kukiz wnosi pewną świeżość na polską scenę polityczną, na której brakowało człowieka zainteresowanego sprawami Polaków i nieuwikłanego w partyjne rozgrywki. Powodem tego wyniku może też być jego wystąpienie na wtorkowej debacie, tak jak pomogło mu to podczas wyborów prezydenckich. W debacie prezydenckiej rzadko odpowiadał na pytania, a raz zupełnie się pogubił, z kolei swój czas w ostatniej debacie poświęcił na zgadzanie się (ze wzajemnością) z Januszem Kowinem-Mikkem. Okazało to się dosyć skuteczną strategią, bo - jak widać - ludzie czują sympatię do człowieka, który wykrzykuje, nie owijając w bawełnę, chwytliwe hasła bliskie wszystkim (prawie). Niewątpliwie wielkim sukcesem jest też zmobilizowanie przez pana Pawła elektoratu dotąd średnio zaangażowanego w politykę, który domaga się zmian nawet bez konkretnej wizji, jak miałyby wyglądać, co czyni go podobnym do Stana Tymińskiego.


Zaskoczeniem okazał się wynik Komitetu Wyborczego Partii Razem, której przedwyborcze sondaże nie dawały wielkiej nadziei. 17% uzyskane przez Razem jest wynikiem niespodziewanym, partia nie znajdowała dotąd uznania w mediach.  Efekt nie byłby możliwy, gdyby nie zaangażowani wyborcy, którzy szerzyli hasło: „Inna polityka jest możliwa”. W ostatnich dniach kampanii wyborczej motorem napędowym dla „Razemowców” okazał się Adrian Zandberg, który jest jednym z liderów partii. Zandberg na przedwyborczej debacie okazał się świetnym mówcą i jako jedyny rzeczowo odpowiadał na pytania zadawane przez dziennikarzy. Działacze Razem trafili do wyborców kampanią bezpośrednią, spotykając się z ludźmi na ulicach i rozmawiając na tematy społeczne, a nie polityczne. Wbrew przekonaniu opinii publicznej, nie reprezentują oni komunizmu, a umiarkowaną, europejską lewicę. Kontrowersje te pojawiły się, kiedy niedouczony Paweł Kukiz porównał Karola Marksa do Adolfa Hitlera. Świadomy wyborca zdaje sobie jednak sprawę z różnicy między filozofem a zbrodniarzem...


Trzecie miejsce partii KORWiN (14%) tłumaczy jej ogromną popularność wśród młodzieży. Kontrowersyjna jest definicja wolności, którą uznają jego zwolennicy. Dochodzi więc do wielu nieporozumień i rozłamów, czego dowodem jest zmiana partii przez „pana Janusza” co kilka lat.


Kolejne miejsca w naszych prawyborach zajęły odpowiednio komitety:


Prawo i Sprawiedliwość – 18 głosów – 12%

Platforma Obywatelska – 15 głosów – 10%
Zjednoczona Lewica – 8 głosów – 5%
Nowoczesna Ryszarda Petru – 6 głosów – 4%
Polskie Stronnictwo Ludowe – 2 głosy – 1%
Do urny trafiły również głosy nieważne (13 sztuk).



Analizy powyborczej dokonali: 

Agata Siwka
Tomek Hołysz
Marceli Matusiak

























wtorek, 13 października 2015

Miesiąc Filmowy trwa!

REGULAMIN III MIĘDZYSZKOLNEGO KONKURSU NA PLAKAT FILMOWY

§ 1

Przedmiot Konkursu
•Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych w Połczynie-Zdroju, zwany dalej Organizatorem, ogłasza Konkurs na plakat filmowy.
•Celem Konkursu jest promowanie działalności artystycznej w dziedzinie projektowania plakatów filmowych.
§ 2

Warunki uczestnictwa w Konkursie
•Konkurs ma charakter otwarty i skierowany jest do uczniów gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych.
•W Konkursie mogą brać udział prace, które nie zostały zgłoszone do innych konkursów.
•Udział w Konkursie jest bezpłatny i dobrowolny.
•Do Konkursu każdy z uczestników może złożyć tylko jeden projekt.
•Do Konkursu mogą się zgłaszać uczestnicy indywidualni lub pary.
§ 3
Wymagania, jakie powinien spełniać projekt
•Tematyka plakatu musi dotyczyć jednego spośród wymienionych filmów:
1. „Offline”
reż. Jan Matuszyński
http://ninateka.pl/film/offline-jan-matuszynski
2. „Jezioro”
reż. Jacek Piotr Bławut
http://ninateka.pl/film/jezioro-jacek-piotr-blawut
3. „Zew morza”
reż. Henryk Szaro
http://ninateka.pl/film/zew-morza-henryk-szaro
4. „Miłość”
reż. Katarzyna Łyszkowska
http://ninateka.pl/…/sasiedzi-20-katarzyna-lyszkowska-milosc
5. „Dziewczyny do wzięcia”
reż. Andrzej Kondratiuk
https://www.youtube.com/watch?v=VHs8TdqWcJ0
6. „Exit”
reż. Grzegorz Koncewicz
(film dostępny w pakiecie Filmoteki Szkolnej)
7. „Głośniej od bomb”
reż. Przemysław Wojcieszek
(film dostępny w pakiecie Filmoteki Szkolnej)
8. „Pierwsza miłość”
reż. Krzysztof Kieślowski
(film dostępny w pakiecie Filmoteki Szkolnej)
•Praca może zostać wykonana dowolną techniką plastyczną, dopuszcza się również projekt opracowany za pomocą programu graficznego.
•Praca powinna mieć format minimum A3 (420mm x 297mm). Projekt opracowany w programie graficznym powinien zostać wydrukowany jako plakat w formacie A3 na dowolnym papierze.
•Koszt druku pokrywa autor projektu.
•Zgłoszenie uczestnictwa w Konkursie następuje poprzez przesłanie lub dostarczenie wydrukowanej pracy pod adres:
Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych w Połczynie-Zdroju
ulica Staszica 
78-320 Połczyn-Zdrój z dopiskiem MIĘDZYSZKOLNY KONKURS NA PLAKAT FILMOWY
•Otrzymanie przesyłki z pracą na Konkurs zostanie potwierdzone wiadomością elektroniczną.
•Na odwrocie zgłoszonej pracy powinna zostać umieszczona metryczka zawierająca dane autora: imię i nazwisko, adres pocztowy, adres e-mail i nr tel. kontaktowego oraz zgoda na przetwarzanie danych.
•Termin nadesłania prac – 19 października 2015 roku.
•Organizator Konkursu nie będzie w żaden sposób modyfikował zwycięskiego plakatu.

§ 4

Kryteria oceny
•Prace zostaną poddane ocenie przez Komisję Konkursową, w skład której wchodzi Dyrektor Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych w Połczynie-Zdroju oraz Organizatorki Konkursu.
•Komisja Konkursowa dokona wyboru trzech najlepszych plakatów.
•Decyzja Komisji jest ostateczna i nie przysługuje od niej odwołanie.

§ 5

Warunki ogólne
•Osoby nadsyłające zgłoszenia w ramach Konkursu tym samym wyrażają zgodę na przetwarzanie przez Organizatora swoich danych osobowych wyłącznie na potrzeby Konkursu w zakresie koniecznym do prawidłowego przeprowadzenia Konkursu (ustawa o ochronie danych osobowych z dn. 29 sierpnia 1997 roku Dz.U. Nr 133, poz. 833 z późn. zm.).
•Zgłoszenie pracy do Konkursu jest jednoznaczne z przyjęciem warunków niniejszego regulaminu i oświadczeniem, że prace zgłoszone na Konkurs zostały wykonane osobiście.
•Przekazanie prac Konkursowych oznacza jednocześnie, że przekazujący oświadcza, iż nie naruszają one praw osób trzecich, w szczególności nie naruszają ich majątkowych i osobistych praw autorskich. W przypadku wystąpienia przez osobę trzecią z roszczeniami wynikającymi z tytułu naruszenia praw określonych powyżej osoba przekazująca zrekompensuje Organizatorowi, jako wyłącznie odpowiedzialna, koszty poniesione w związku ze skierowaniem przeciwko niemu roszczeń odszkodowawczych, zwalniając Organizatora od wszelkich zobowiązań, jakie powstaną z tego tytułu.

§ 6

Nagrody
•Organizator nagrodzi trzy najlepsze prace przyporządkowane do kategorii: I miejsce, II miejsce oraz III miejsce.
Laureaci otrzymają imienne zaproszenie na III Szkolną Noc Filmową w siedzibie Organizatora (Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych w Połczynie-Zdroju) oraz nagrody rzeczowe.
•Wszystkie prace zostaną zaprezentowane podczas zorganizowanej przez Organizatora wystawy.
•Ogłoszenie wyników Konkursu nastąpi 21 października 2015 roku, na stronie internetowej Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych w Połczynie-Zdroju.
•Wręczenie nagród nastąpi podczas uroczystego otwarcia wystawy (szczegóły pojawią się na stronie internetowej szkoły wraz z werdyktem).

§ 7

Prawo własności i prawo wykorzystania zwycięskiego plakatu.
•Zwycięski projekt nie staje się własnością Organizatora. Wszelkie prawa autorskie pozostają przy autorze pracy.

§ 8

Postanowienia końcowe
•Organizator zastrzega sobie prawo zmiany postanowień niniejszego regulaminu w każdym czasie bez podania przyczyny.
•We wszystkich sprawach spornych decyduje Komisja Konkursowa.
•Niniejszy regulamin podlega ogłoszeniu na stronie internetowej Organizatora – www.lopolczyn.prv.pl

•Dodatkowe informacje można uzyskać pod numerem telefonu Organizatora:
(0-94) 36 62 083 (osoby do kontaktu: Justyna Zalewska, Katarzyna Połońska, Kinga Dolatowska)

wtorek, 6 października 2015

Kici, kici…, czyli kotowanie!

Piątkowe południe było niezwykle emocjonujące dla klas pierwszych. 
2 października 2015 r., jak co roku, odbyła się w naszej szkole „obcinka” kotków, które we wrześniu przekroczyły po raz pierwszy próg naszej szkoły. Tematem tegorocznej imprezy była „Arena Staszic”!  


Organizacją zajęły się klasy drugie pod czujnym okiem opiekunów: Pani Katarzyny Połońskiej,  Pani Marty Szopniewskiej oraz Pana Zenona Darosza.  Wsparcia udzieliły Panie: Kinga Dolatowka i Joanna Tokarska. O akces do naszej szkolnej rodziny starały się klasy: Ia, Ib oraz I ZSZ. Kociaki poddały się kilku konkurencjom, które oceniało niezastąpione jury w składzie: Pani Aneta Frączyk, Pan Stefan Myca, Popek oraz sama Joanna Krupa!!!

Zadania pierwszaki dostały już tydzień przed tym ważnym dla nich wydarzeniem. Koty musiały przygotować teledyski do wylosowanych piosenek Disco Polo. Klasa Ia wylosowała piosenkę „Tylko ona jedyna” i muszę przyznać, że poradzili sobie z tym zadaniem rewelacyjnie! Ib nagrała wideoklip do piosenki „Szalona Ruda”, który powalił na kolana wszystkich. I ZSZ wcale nie poradziła sobie gorzej, cała klasa zaangażowała się w nakręcenie klipu do piosenki „Nie ma mocnych na Mariolę”, świetnie się przy tym bawiąc. Drugim zadaniem było przebranie w stylu „faszyn from raszyn”. Kociaki paradowały w „odstrzałowych” strojach i trudno było oderwać od nich wzrok. Jak przystało na prawdziwe bestie, pierwszaki wyposażyły się również kocie uszy i ogony.

W piątek pierwszoklasiści musieli wykazać się szybkością, kreatywnością, zwinnością oraz pięknym głosem! Wzięli udział w następujących konkurencjach:

1. Disco wybieg – modele i modelki z każdej klasy prezentowały swoje stroje. To był gorący wybieg!
2. Picie mleka – uczniowi pili jak prawdziwe kotki i nie pomagali sobie łapkami!
3. Śpiew – czteroosobowe grupy nadwyrężały swoje struny głosowe. Jak najgłośniej i najlepiej umiały, zaśpiewały wylosowane piosenki.
4. Reklama – z każdej klasy wybrano około pięciu osób, które musiały zareklamować wylosowany przez siebie produkt. Reklama była oceniana pod kątem kreatywności i poczucia humoru.
5. Arena Staszic – wzywa do tańca! – kolejną konkurencją był taniec. Wybrany kotek z klasy tańczył do piosenki, którą wybrał nasz DJ. Po minucie cała klasa włączyła się do zabawy!
6. Najlepiej przebrana klasa – klasy prezentowały się na wybiegu jak najlepiej potrafiły, a ich stroje zachwycały!

Ostatnim punktem imprezy było uroczyste obcięcie ogonów. Nasi zdolni i zapracowani rzeźnicy znaleźli czas, aby każdego kotka pozbawić ogonka. Uroczystość zakończyła się ogłoszeniem wyników przez Pana Dyrektora Bogusława Ogorzałka.


I miejsce wywalczyła klasa I a! Nagrodą był glejt na całodniowe wyjście oraz tort!

II miejsce – klasa I b! Nagrodą były słodkości w postaci batonów.

III miejsce – zdobyła klasa I ZSZ! Nagrodą pocieszenia były lizaki.


Nie taki diabeł straszny, jak go malują – mimo obaw i stresu wszystko się udało. Klasom pierwszym oraz wychowawcom serdecznie gratulujemy, dziękując za udział i wspólną zabawę.



  
PIERWSZAKI – WITAJCIE W SZKOLE !


Sandra Dalibor


Poniżej możecie podziwiać bohaterów tamtego dnia. Autorem zdjęć jest Wojtek Panas.













poniedziałek, 5 października 2015

MANIFEST

Miło nam poinformować, że laureatem Wakacyjnego Konkursu Literackiego został 


Natan Murlik




Gratulujemy oryginalnego pomysłu i nie możemy doczekać się teatralnej premiery!!!

Poruszona Redakcja





Manifest

Scena 1

Z tyłu sceny stoi ekran, na którym wyświetlony jest „licznik użytkowników serwisu internetowego Soulbook”. Licznik wskazuje liczbę trzech miliardów czterystu dziewięćdziesięciu dziewięciu milionów dziewięciuset dziewięćdziesięciu dziewięciu tysięcy dziewięciuset dziewięćdziesięciu dziewięciu użytkowników.  Przed ekranem ustawione są stoły i krzesła, przy każdym stole po trzy krzesła.
Przed spotkaniem funkcjonariusze BAN-u sprawdzają salę konferencyjną, a osoby sprzątające robią ostatnie porządki. Wśród sprzątających jest Matka, która czyści stoły. Po chwili podnosi telefon, który leżał na stole i odkrywa pod nim kartę kodów do sieci serwerów „Soulbooka”. Zaaferowana chowa kartę do kieszeni  i szybko opuszcza pomieszczenie.
W budynku korporacji „Soulbook” trwa sekretne spotkanie właściciela firmy, Markusa Schwarzenberga, z jego najbardziej zaufanymi doradcami i szefami działów do ściśle tajnych projektów. Doradcy siedzą za stołami, a Schwarzenberg stoi pomiędzy stołami. Wszyscy ubrani są w garnitury. Na początku sceny rozlega się muzyka „C21 FX- Ancient  Evil (Epic Intense Choir Drama)”, która cichnie, gdy Schwarzenberg zaczyna mówić. Podczas trwania tej sceny w tle rozbrzmiewa muzyka.

Markus Schwarzenberg
(Odwrócony tyłem, z uniesioną głową i spojrzeniem wlepionym w ekran z licznikiem.)

Panowie, oto zbliża się moment, na który tak długo czekaliśmy. Wystarczy, że jeszcze jedna osoba zarejestruje się na moim serwisie i dokładnie trzy i pół miliarda ludności stanie się członkami mojej internetowej społeczności.

Schwarzenberg powoli opuszcza głowę i odwraca się w kierunku publiczności.

Nadszedł czas, aby wprowadzić w życie drugi etap mojego projektu. Panowie, oto „ISoul”.

Mężczyzna wyciąga z kieszeni marynarki nowoczesny telefon i pokazuje go publiczności oraz członkom rady.

Idealnie zintegrowany z „Soulbookiem”, uniemożliwia instalację jakiejkolwiek innej aplikacji. „ISoul”, dzięki stale wysyłanym falom elektromagnetycznym i mierzeniu pulsu, pozwala swoim użytkownikom na przesyłanie przez sieć internetową swoich uczuć i emocji. A ponieważ płyta główna każdego „ISoul” jest połączona z moją siecią serwerów, a co za tym idzie, z moim panelem sterującym „Soul Control”, daje mi to możliwość na rejestrację oraz kontrolę stanu emocjonalnego każdego użytkownika tego systemu. Mogąc sterować psychiką wszystkich posiadaczy tego urządzenia, staję się najbardziej wpływową osobą na Ziemi.

Po chwili milczenia podaje telefon jednemu z radnych i znów zaczyna mówić.

Oczywiście, wy również będziecie mieli w tym swój udział, panowie. Jeżeli tylko okażecie się kompetentni. Liczę na was, panowie. Los „Soulbooka” jest w waszych rękach.

Radni mamroczą podziękowania i opuszczają salę, deklarując natychmiastowe rozpoczęcie prac nad drugim etapem. Jeden z nich zostaje.

Panie Tretcher, proszę jeszcze dziś rozpocząć przygotowania do masowej produkcji. Czas to pieniądz, a pieniądz to władza, władza to ja.

Tretcher
(Cicho, lękliwie, ze spuszczoną głową, lekko się jąkając.)

Oczywiście, panie Schwarzenberg, bezzwłocznie.

Tretcher szybko opuszcza scenę, a Schwarzenberg powoli odwraca się w kierunku licznika.
Na ekranie pojawia się liczba trzech i pół miliarda użytkowników. Schwarzenberg, śmiejąc się, schodzi ze sceny.

Ekran gaśnie.

Scena 2

Przy jednym ze stołów siada Ojciec i Córka. Ojciec nakrywa stół obrusem, a Córka układa na nim talerze i łyżki, a po chwili wchodzi Matka z garnkiem pełnym zupy. Matka zaczyna nalewać jedzenie do talerzy, gdy nagle coś uderza w drzwi do mieszkania. Za nimi słychać okrzyki. Matka lękliwie odstawia garnek i patrzy na Ojca, ten gestem ręki każe jej usiąść, samemu wstając od stołu. Po chwili szepce coś do Córki, a ta chowa się pod stołem, wcześniej nakrytym obrusem.

Ojciec
(szeptem do Matki)
Ty też się ukryj.

Matka
(Smutno się uśmiechając)
Ja się nie mam co bać, ja pracuję w Korporacji jako sprzątaczka.

Ojciec
(Ironicznie)
Właśnie, jako sprzątaczka…

Wtem do mieszkania wbiega trzech  funkcjonariuszy jednostki specjalnej BAN.



Funkcjonariusz #1
(krzyczy)

Nie ruszać się! Mamy nakaz  zbanowania użytkowniczki Agness Logic, z powodu złamania punktu szóstego Regulaminu korzystania z „Soulbooka”, podpunkt a):
„Użytkownikom zabrania się jakichkolwiek kontaktów z osobami niezarejestrowanymi, czyli tzw. Nieistniejącymi. Wyrok jest potwierdzony faktem, że małżonek pani Logic złamał jedną z Trzech Zasad: „Ten, kto nie ma Soulbooka, nie istnieje”. Zgodnie z tymi zasadami Regulaminu, wszyscy oskarżeni zostaną zbanowani. Natychmiast.

Funkcjonariusz #1  spogląda na swoich towarzyszy. Funkcjonariusz #2 i #3 obezwładniają i przeszukują Matkę i Ojca. U Matki Funkcjonariusz #2 znajduje telefon i podaje go Funkcjonariuszowi #1. Po chwili Funkcjonariusze #2 i #3 wyprowadzają Matkę i Ojca.
Za sceną słychać odgłosy przypominające iskrzenie i wyładowania elektryczne. Funkcjonariusz #1 przez chwilę klika coś na telefonie, po czym rzuca go na stół.

Funkcjonariusz #1
(Zimnym głosem, do siebie.)

Usunięci.

Funkcjonariusz #1  opuszcza scenę.
Córka powoli wychodzi spod stołu, zapłakana i roztrzęsiona. Podczas trwania całej tej tragicznej sytuacji, tłumiła krzyk i łzy.
Powoli i ostrożnie podchodzi do stołu i bierze do ręki telefon Matki. Po chwili wyczuwa, że pod pokrowcem jest schowana karta z kodem bezpieczeństwa, którą znalazła jej matka.
Przez chwilę obserwuje go beznamiętnym spojrzeniem, po czym, ściskając go w dłoni szybko opuszcza pokój.

Scena 3

Ulice większego miasta.
Na chodniku mnóstwo przechodni. Każdy z telefonem w dłoni i oczami wpatrzonymi w jego ekran. Przechodzą obok siebie powoli, ciągle wpatrując się w ekran swoich telefonów. Pomiędzy przechodniami krążą funkcjonariusze BAN-u, bacznie obserwujący każdego z nich.

Za przechodniami znowu sala posiedzeniowa korporacji „Soulbook”. Za stołami siedzą radni. Każdy z nich ma przed sobą laptop lub telefon. Są pogrążeni w pracy.
Pomiędzy stołami stoi Markus Schwarzenberg z uśmiechem spoglądający na wciąż rosnącą liczbę użytkowników swojego serwisu.

Pomiędzy przechodniami pojawia się Córka. Ona również trzyma w dłoni telefon i coś na nim pisze. Córka staje pośrodku tłumu, jednakże przechodnie nie zwracają na nią uwagi.
W tle rozlega się muzyka. („Sasori Theme Extended”)
Córka zaczyna mówić to, co pisze.

Córka
(cichym, bezuczuciowym głosem)

Nazywam się Samantha Logic. Mam szesnaście lat. Przez całe swoje dotychczasowe życie byłam szczęśliwa. Miałam dom, rodziców, przyjaciół. Zawsze miałam z kim porozmawiać, pożartować. Zawsze mogłam komuś się zwierzyć...

Chwila przerwy. Jeden przechodzień odrywa wzrok od telefonu i spogląda na Córkę. Dziewczyna kontynuuje po chwili, dalej tym samym, beznamiętnym głosem.

Wszystko zmieniło się rok temu, gdy pojawił się nowy „ISoul”. Początkowo myślałam, że to naprawdę fajny i użyteczny gadżet. Wszyscy moi znajomi go mieli, więc rodzice nie dali długo się prosić. Mogłam teraz bez przerwy utrzymywać kontakt ze wszystkimi moimi znajomymi i całą rodziną. Jednak parę miesięcy później wszystko zaczęło się zmieniać…

Znowu chwila przerwy. Kolejny przechodzień odrywa wzrok od urządzenia trzymanego w ręku i spogląda na dziewczynę.

Moi znajomi zaczęli się od siebie oddalać. Zamykali się w sobie, nie chcieli rozmawiać twarzą w twarz, utrzymywali ze mną kontakt tylko przez Soulbooka. Potem…
Ludzie zaczęli znikać. Wydawało mi się to dziwne, jednak miałam własne problemy…
Nie domyślałam się… Nie mogłam wiedzieć, czemu tak się dzieję…
Aż do dnia, gdy bezimienni funkcjonariusze stanęli u moich drzwi.
W ciągu paru minut zniszczyli całe moje życie. Zabili moich rodziców.

Kolejny przechodzień spogląda na dziewczynę. W tym momencie wszyscy przechodnie i dziewczyna nieruchomieją. Muzyka cichnie.

Jeden z radnych odrywa się od pracy i nerwowo wstaje.

Radny

P-panie Schwarzenberg… Chyba powinien pan to zobaczyć.

Schwarzenberg podchodzi do laptopa i spogląda w jego ekran. Na jego twarzy odmalowuje się zaskoczenie i przerażenie.

Schwarzenberg

Co do… „Zabili moich rodziców”… Ty idioto! Usuńcie to natychmiast! Wyślijcie funkcjonariuszy! Niech ją zbanują! Już! Teraz!

Radny lekko odsuwa się od Schwarzenberga, jakby ze strachem.

Radny

Nie możemy go usunąć. Post został opublikowany i zabezpieczony specjalnym kodem, a na dodatek ten status ma już parę setek polubień, a kilkadziesiąt osób udostępniło go na swoich profilach. Nie możemy potwierdzić tych oskarżeń. Oprócz tego... Ludzie zaczęli usuwać konta.

Schwarzenberg
(Z furią w oczach)

Co!? Niemożliwe! Zatrzymajcie to, natychmiast!

Radni i Schwarzeneberg nieruchomieją, a przechodnie i dziewczyna znowu zaczynają się poruszać. Liczba na liczniku zaczyna maleć, a  Córka kontynuuje swój manifest. Znowu rozlega się cicha muzyka.

Córka
(Trochę mocniejszym głosem)

„Soulbook” wszystkich nas zniewolił, uzależnił od siebie.
Wszyscy jesteśmy jego marionetkami, a wkrótce, jeżeli nie zaczniemy się buntować,
możemy stać się jego ofiarami. Każdy z was może skończyć jak… Jak moi rodzice.
Jednak wszyscy możemy temu przeciwdziałać.

Dziewczyna milknie. Coraz więcej osób się zatrzymuje, spoglądając na nią. Funkcjonariusze BAN-u starają się ich odpędzić, jednak po chwili sami zostają obezwładnieni. Liczba na liczniku stale maleje. Dziewczyna znowu zaczyna mówić, a jej głos jest już mocny i pewny.

Nie jest ważne, kto ilu ma znajomych. Nie można poznać kogoś przez Internet.
Piękno ludzkiego życia polega na obcowaniu z drugim człowiekiem w realnym świece.
Jednak „Soulbook” wykorzystał nasze wady, jakimi są lenistwo i pragnienie luksusu i uzależnił nas od siebie. Ale ja mówię dosyć!
Nie możemy dopuścić, aby naszym władcą był człowiek, który zabija dla zysku!
Który likwiduje bliskie nam osoby, tylko dlatego, że znajdują się poza jego kontrolą!
Na tym nie polega wolność!

Przechodnie zaczynają wtórować dziewczynie okrzykami, jednak po chwili nieruchomieją, a muzyka cichnie. Radni i Schwarzenberg zaczynają się poruszać. Schwarzenberg krąży pomiędzy stołami zdenerwowany.

Tretcher

Już ponad pół miliarda osób usunęło swoje konta. Post tej dziewczyny ma już parę setek tysięcy polubień, a ataków hakerskich na nasz serwis jest coraz więcej!

Liczba na liczniku wciąż maleje, a w tle słychać coraz głośniejszą muzykę. ( „I need a Hero”)
Przechodnie zaczynają się poruszać i podnoszą z podłogi tablice oraz banery, okrążając powoli radnych i Schwarzenberga.

Schwarzenberg

Zbanujcie ich wszystkich! Zróbcie z tym coś! Zróbcie!

Tłum
(skanduje)

Precz z „Soulbookiem”! Przecz z niewolą!

Schwarzenberg i radni stają na stołach, wciąż trzymając swoje telefony, jednak po chwili tłum ściąga ich na dół. Liczba na liczniku ciągle maleje.
Przed tłum wychodzi Córka.

Córka
(Krzyczy)
Zwracam się do was wszystkich!
Nie dajcie się zniewolić, ani temu serwisowi, ani żadnemu innemu!
Bo na internetowych relacjach nie stworzycie rodziny i  nie zdobędziecie szczęścia!
Żaden z was nie będzie miał namiastki tego, co miałam ja!

Tłum i Córka
WOLNOŚĆ!          

KONIEC