czwartek, 27 stycznia 2011

Muzyczny underground w naszej szkole

-->

Do niedawna mało kto wiedział, że wśród uczniów naszej szkoły są osoby, dla których muzyka, jej tworzenie i oczywiście samo granie jest jednym z największych hobby. Ba! Może i nawet życiowych pasji?!

14 stycznia 2011 roku wszyscy mogli się o tym przekonać podczas występu młodego zespołu "Budge". Ten mini koncert, bo tylko tak można go nazwać, ponieważ trwał niespełna 20 minut, odbył się
podczas szkolnej zbiórki pieniędzy, w ramach Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Krótkie widowisko w wykonaniu bandu podobało się jednak publiczności, o czym świadczyły pochlebne opinie, które wygłaszali uczniowie.
Można to odebrać jako wielki komplement dla zespołu, bo muzyka grana przezeń do najłatwiejszych nie należy. Dotarła jednak nawet do tych uczniów, których uszy nie tolerują metalowych brzmień. Właśnie tak - metalowych! Czy to nie wspaniałe, że w czasach obecnej ery techno i hip-hopu, takie gatunki jak rock i metal utrzymują się przy życiu, a co więcej - mają się bardzo dobrze?

Zespół 'Budge', co w tłumaczeniu na język polski oznacza "poruszać", "posuwać", "drgać". Chce tworzyć muzykę adekwatną do nazwy, czyli muzykę, która będzie poruszać ludzi. Zarówno skłaniać i pobudzać słuchacza do przemyśleń, jak i dawać okazję do porządnego wyładowania swoich akumulatorów. Czyli ma być też okazją do ostrego, znanego wszystkim, którzy choć trochę obracają się w rockowych kręgach tańca zwanego "pogo", czy też "mosh". Jak na razie w setliście zespołu goszczą wyłącznie covery, lecz wszystko wskazuje na to, że niedługo zaczną tworzyć swoje kawałki.

Członkowie zespołu to:

Tomasz Żyłka - gitara
Bartosz Paszkiewicz - gitara
Ewelina Serkowska - gitara basowa
Miłosz Rychter - perkusja
Jan Matwijczak - wokal


Dowody na istnienie zespołu:

Jan Matwijczak Ic



Między regałami – o nowościach szkolnej Biblioteki

Nieraz dowiedziono już, że życie pisze scenariusze o wiele doskonalsze niż te, które mogą powstać w wyobraźniach nawet najlepszych pisarzy.Tak jest i tym razem.
            
Roman Frister podczas pobytu w Jaffie znalazł na pchlim targu walizkę pełną dokumentów. Jak szybko się okazało, jego ręce były najlepszymi, w jakie owa walizka mogła trafić. Człowiek ten bowiem jest znanym pisarzem i dziennikarzem (od lat współpracuje m. in. z miesięcznikiem Polityka), wiedział więc, jak skutecznie szukać świadków i informacji uzupełniających dokumenty z walizki, a następnie zespolić wszystko tak, by powstała fascynująca opowieść o pięciu pokoleniach jednej z najbogatszych i najbardziej szanowanych żydowskich rodzin Pomorza.
            
Miłość niemożliwa jest reportażem historycznym, którego fabuła swój początek ma w 1872 roku, gdy jeden z jej bohaterów, Ascher Levy płynie statkiem „Ungaria" z Triestu do Egiptu. Tam zaczyna się opisywana fabuła, jednak opowieść zawiera bardzo wiele retrospekcji dodatkowo przybliżających nam przeszłość bohaterów oraz realia ówczesnego życia na Pomorzu. By ułatwić lekturę autor wprowadził dialogi, lecz w nawet najmniejszym stopniu nie ingerował w fabułę.
            
Egzemplarz książki Miłość niemożliwa. Aschera Levy`ego tęsknota do Niemiec od niedawna znajduje się w naszej bibliotece. Jest to pozycja szczególnie polecana, gdyż jest prawdziwą lekcją historii naszego regionu.
            
Nie sposób też nie wspomnieć o kilku innych ważnych nowościach, które trafiły nie dawno na półki naszej biblioteki. Należy do nich m. in. świetna seria edukacyjna, która może przynieść nieocenioną pomoc w nauce, jak i wnieść sporo informacji w życiu codziennym. Jest to edycja 50 teorii... fizyki, filozofii, matematyki i genetyki.
            
Warto również zajrzeć na półkę z fantastyką: trafiła tam niedawno świetna seria autorstwa Marii Lidii Kossakowskiej oraz Lód – długo wyczekiwana powieść guru polskiej fantastyki, Jacka Dukaja.
            
Zasilone zostały także biblioteczne zasoby kryminału. Ważne miejsce na liście nowości w tym dziale zajmuje od niedawna Invocato – niezwykła mieszanka kryminału i fantastyki spod pióra Agnieszki Tomaszewskiej.

           
Radosław Iwanek,  kl I c      



Amarcord


Roboty drogowe trwają tu od niepamiętnych czasów, nabierają tempa wprost proporcjonalnie do intensywności kampanii wyborczych. Stagnacja psychoruchowa, brak życiowych podniet. 

Coś by się chciało zrobić, tylko nie wiadomo co. Życie pod kroplówką laptopa, spotkania w bramach, a latem nawet grill, na klepisku w studni kamienic, koło niebieskiego rozklekotanego kontenera, w sąsiedztwie piaskownicy zaadaptowanej na wielką kuwetę, chociaż czasem miejsce w niej i dla dzieciaka się znajdzie. Pod oknami biega stado niereformowalnych dziewięcioletnich potworów żądnych krwi. Matki, wykształcenie ponadpodstawowe, nachylają się nad wózkami, dmuchają szlugiem w swoje niczego nieświadome jeszcze latorośle, absorbując im tutejsze plugawe narzecze. Po południu przychodzą Cyganie, mężczyzna, kobieta i dziecko. On gra na akordeonie, ona gestem zachęca, żeby jaką monetę dać, dzieciak robi smutną minę. Odchodzą z niczym, w atmosferze rodem z Dostojewskiego, mord wisi w powietrzu. Wygniecione poduchy udręczone ciężarem łokci wrosły już w parapety, rozmowy z sąsiadką z naprzeciwka. Wieczorem odbywa się przedstawienie, istny synkretyzm kulturowo-obyczajowy. Leci muzyka z telefonów, rewia mody, chodnik nudystek, życiowa filozofia, którą można by nazwać współczesnym nihilizmem ulicy. Zimą niewiele jest do roboty. Sztuczne choinki na balkonach, lawirowanie między podejrzanymi substancjami przy jednoczesnym zachowaniu pozycji względnie prostej, tak aby dojść do wyznaczonego celu. Czasem rozegra się bitwa śnieżna przypominająca prehistoryczny podryw w wykonaniu współczesnych troglodytów, podział nierówny, średnio trzech samców na jedną samicę. Brud miejskich zasp, które kryją w sobie niezbadane tajemnice, na wiosnę tak oczywiste, nie odstrasza podpitych amatorów kąpieli błotnych. Już niedługo roje kotów ogłoszą światu swoją gotowość do przedłużenia gatunku, psy będą wyć w pustych mieszkaniach, a dzieciarnia zacznie subtelnie nawoływać swoje rodzicielki, grzecznie prosząc o niezbędną walutę.
Spoglądam na sufit, basy trzęsą kamienicą. Wszystko bym jakoś zniosła, gdyby nie ta głupia baba, która codziennie wyprowadzając psa pozwala mu sikać przy samych drzwiach. Park jest tuż obok, cmentarzysko zwierzęcych i ludzkich fekaliów, na murach egzystencjalne prawdy, towarzyskie konwenanse, Arka Przymierza. Wielkie bydle podnosi nogę, a nad nim napis „Speszony to frajer”. Zieleniec to targ, agora, stołówka, noclegownia, świetne miejsce na romantyczną randkę niedaleko wywróconego śmietnika, na ławce, która jednocześnie spełnia rolę toalety międzygatunkowej. Czasem zabłądzi tu policja, zrobi rundkę na obrzeżach lasku i pójdzie na pobliską stację po hot-dogi. Te z sosem duńskim są całkiem niezłe. Po drugiej stronie ulicy market, zawsze ten sam kloszard siedzący przy wejściu. Ochroniarz z wąsami stoi idealnie w przejściu między owocami a pieczywem, bacznie obserwuje półki z chipsami i alkoholem. Kto jest potencjalnym złodziejem, groźnym przestępcą? Codzienne mankamenty, czy serek wiejski, czy może serek homogenizowany, a to jeszcze gazetkę do tego, koniecznie z programem telewizyjnym. Sprzedawczyni w przepoconej koszuli, z makijażem zrobionym bazarowymi kosmetykami podaje ser, pod paznokciami ma brud:
-Tak, szyneczka jest świeża – wczoraj sama ją pokroiła i popakowała, bo od tygodnia nie schodziła. –Polecam jeszcze w promocji ciasteczka za 2,99.
Surrealistyczny porządek. Oniryzm. Absurd. Fellini. Syf. W wigilię moich dwudziestych urodzin beznadziejnie zakochałam się w trupie. I to by było na tyle. Nic więcej, nic mniej.


Joanna Nacfalska, absolwentka naszej Szkoły,
studentka I roku filologii polskiej na UMK w Toruniu