czwartek, 24 grudnia 2015

Wojna nie ma w sobie nic z kobiety

Kobiety do domów, mężczyźni na wojenkę… zdawałoby się tradycyjnym hasłem.

XX wiek obfitował w konflikty zbrojne. Do obsłużenia ich potrzebny był pierwiastek ludzki. Stopniowo postępowała emancypacja kobiet. Waleczne dziewczęta chwytały więc za broń czy też tony opatrunków i ruszały na front. Doświadczenia tej żeńskiej zbiorowości opisała tegoroczna noblistka - Swietłana Aleksijewicz w reportażu „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety”. To dzieło, brutalnie ukazujące prawdę o rzeczywistości wojennej, zostało wystawione na deskach Bałtyckiego Teatru Dramatycznego w Koszalinie. Adaptacją sceniczną zajął się Paweł Palcat. Ze względu na minimalistyczną formę spektaklu, występuje w nim tylko sześcioro aktorów: Żanetta Gruszczyńska-Ogonowska, Beata Niedziela, Katarzyna Ulicka-Pyda, Marcin Borchardt, Artur Paczesny i Piotr Krótki.

Istotną kwestią w ocenie tego wydarzenia jest nowatorstwo jego formy. Historie wielu kobiet skondensowano jako spostrzeżenia trzech postaci. Masza, Irina, Olga idą na wojnę z różnych pobudek. Dojrzewają podczas niej i wciąż się uczą. Przede wszystkim – pokory. Zmienia się ich wygląd.

Należy zwrócić uwagę na kostiumy, które stworzyła Małgorzata Bulanda. Są symboliczne. Dziewczęta ze szpilek i sukienek muszą przebrać się w brzydkie żołnierskie uniformy. Równie ważny jest rytuał obcięcia ich warkoczy. Zostają odarte z kobiecości. Istotą w rozumieniu spektaklu jest obecny w nim kolor czerwony. Wiąże się z traumą, okaleczeniem, ale i z… kobiecością.
  
Ruch sceniczny aktorów również daje wiele do myślenia. Niektóre ich gesty są jedynie sugestią, aluzją. Widz rozumie przekaz, znajdując się w samym centrum wydarzeń. Właśnie – w centrum wydarzeń. Występ odbywa się każdorazowo na małej scenie, gdzie wręcz odczuwa się kontakt z aktorami. Czuje się ich wzrok i pot. Przez to odbiór spektaklu jest oszałamiający, a w scenie ostrzału, gdy zza sceny wyrzucane są kawałki kredy, serce staje. 
  
Prostota formy i obfita symbolika nie zakłócają przekazu treści. Kalectwo, dylemat moralny zabijania, utrata dziecka, miłość są ważnymi wątkami w reportażu i sztuce „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety”. Jednakże Swietłana Aleksijewicz nie ma na myśli dyskryminowania kobiet. Autorka daje ważną myśl – każda wojna to tragedia. Jest czystym okrucieństwem, dlatego nie ma w sobie nic z tej utrwalonej w kulturze wrażliwej i uczuciowej kobiety. Spektakl przekazał tę myśl bardzo dosadnie, dlatego, nie ukrywam, bardzo mi się podobał.


                                                                                                                                                                                                                                                                                                                            Agata