niedziela, 4 października 2015

MANIFEST

Niedziela... Mamy nadzieję, że między grzybobraniem a leniuchowaniem znajdziecie czas, by przeczytać pracę, która zdobyła II nagrodę w Wakacyjnym Konkursie Literackim...

Gratulacje dla Magdy Gronowskiej!



Manifest

              Ten manifest to mój bunt! Bunt kogoś, kto chce zmian! Czasami zastanawiam się, co by było, gdybyśmy my, pokolenie XXI wieku, zostali nagle wrzuceni w realia czasów komunistycznych. Przyzwyczajeni do tego, że wszystko mamy podłożone pod nos, w końcu po co się starać i pracować, skoro mama i tata zawsze pomogą. Nieudacznicy, którzy nie potrafią walczyć o swoje dobro, szczęście, marzenia. Jesteśmy pokoleniem, które nie ma w sobie ani trochę indywidualizmu. Większość z nas boi się wyrażać swoje poglądy, chowa w sobie swoje największe zalety, marzenia, pragnienia, by nie być wyśmiewanym przez rówieśników. Bo koniec końców lepiej być nijaką, bezkształtną masą, która wtopi się w tłum i zostanie zaakceptowana przez rówieśników, niż odludkiem, dziwolągiem, który zostanie sam, pogardzany i wyśmiewany przez kolegów, bo według nich jest „inny”. W ten właśnie sposób zabijamy w sobie wszystko, co w nas najlepsze, zatracamy siebie, swoją indywidualność.

            Telewizja i internet zabierają nam tak wiele cennego czasu, który moglibyśmy spędzić z rodziną. Wlepiając oczy w ekrany, nie zauważamy, jak szybko płynie czas, który moglibyśmy spędzać również z przyjaciółmi, jeżeli tylko mielibyśmy w sobie trochę samozaparcia, by powiedzieć dość i otworzyć się na ludzi i realny świat. Po co wychodzić na dwór, poznawać nowych ludzi, skoro współczesny świat oferuje nam przyjaźnie przez internet. Każdy z nas ma w sobie chęć pójść czasami na basen, do kina, teatru. Czy jednak mamy na to czas? Czy może jesteśmy tak leniwi, że już nic byśmy nie robili? Każdy z nas woli pogadać z kolegą przez internet czy zrobić zakupy w sklepie internetowym. Niedługo nie będziemy czuli potrzeby wyjścia z domu, bo świat wirtualny tak bardzo nami zawładnie. Jesteśmy pokoleniem, które ma 1000 pomysłów na minutę. Jednak tylko niewielkiej ilości udaje się je zrealizować, większość zniechęca się już po pierwszym niepowodzeniu. Nie potrafimy uparcie podążać do celu, załamujemy się szybko. Taką postawą i podejściem nie osiągniemy zbyt wiele.

            Mało osób w moim wieku stać na jakikolwiek przejaw odwagi. Udajemy odważnych i twardych, ale gdy przychodzi co do czego, chowamy się jak tchórze, nie potrafimy walczyć z problemami, jesteśmy słabi, łatwo nas zranić. Pozory odwagi to tylko maska, która wbrew pozorom jest krucha jak szkło. Jakiekolwiek poważniejsze wyzwanie czy obelga z czyjejś strony burzy ją. Jesteśmy pokoleniem słabym, strachliwym, nieczułym na problemy innych. Mimo największych starań nie potrafię wyobrazić sobie dzisiejszej młodzieży walczącej za ojczyznę, oddającej za nią życie, stojącej godzinami z pojedynczą karteczką po coś do jedzenia czy picia. Nie jesteśmy pokoleniem, które walczy w imię jakiejś idei, tak jak kiedyś nasi dziadkowie, pradziadkowie. Jesteśmy pokoleniem, które nie ma własnych idei. Brak w nas ideologii buntu. Nie jesteśmy pokoleniem, które burzy mury, jesteśmy pokoleniem, które je stawia. Teraz, w czasach, kiedy wszystko jest dozwolone, nie ma już wojen i prześladowań, już nie potrafimy walczyć, nie umiemy się jednoczyć. Może potrzebujemy mocnego kopa, by się obudzić? Gdy jest taka potrzeba potrafimy się jednoczyć, jednak gdy jej nie ma, człowiek człowiekowi staje się wilkiem.

            Czasami zastanawiam się, czy jest jeszcze co ratować z pokolenia, w którym pieniądze, łapówki, znajomości, markowe ciuchy i dobry samochód są na porządku dziennym. Czy jest już za późno? To miał być manifest mojego pokolenia. Żadnego manifestu jednak nie będzie. Pokolenie, które woli imprezować niż się uczyć, pokolenie, które boi się wyrazić własne zdanie, pokolenie, które ucieka przed problemami, pokolenie, które goni za większością, zatracając przy tym samych siebie, pokolenie, w którym bycie „innym” jest zbrodnią, pokolenie, które boi się pokazywać, jakie jest naprawdę, pokolenie, które boi się własnego cienia, pokolenie, dla którego płacz jest oznaką słabości, pokolenie, które nie potrafi okazywać szacunku innym ludziom, pokolenie, które ma wszystko, a nie potrafi tego docenić, tylko ciągle chce więcej, pokolenie, dla którego najważniejszy jest fajny ubiór i fryzura. Żadnego manifestu nie będzie, bo tak naprawdę nie ma już pokolenia. Nic nas nie łączy, a coraz więcej dzieli. Taka jest prawda, a prawdy z reguły są smutne. Może dlatego tak ciężko jest o nich mówić?