wtorek, 4 listopada 2014

Na szpilkach

Dziś podczas apelu uhonorowaliśmy nagrodami zwycięzców II Międzyszkolnego Konkursu Literackiego "Szpilka". Zwycięską  pracę Tomasza Hołysza mieliśmy zaszczyt już publikować. Czas na prace wyróżnione autorstwa Eweliny Zdunek i Weroniki Woźniak. Miłej lektury!


1 czerwca 2014 r.
Jest dosyć późno, a ja wciąż nie mogę spać. Moje myśli wracają do wydarzeń dzisiejszego dnia. Otóż właśnie dziś poznałem osobę, która zmieniła mój pogląd na temat życia.
Jest to osoba z dystansem do siebie, potrafi spojrzeć na świat z zupełnie innej perspektywy niż ja. Ma przepiękne rysy twarzy, cudowny uśmiech, długie, kręcone blond włosy i błękitne oczy, które śmieją się wraz z jej uśmiechem. Są to jedyne oczy, w których można dostrzec więcej radości niż u największego optymisty świata.
Jej imię to Luiza, lecz ja mówię na nią Szpilka, ponieważ w momencie, gdy ją ujrzałem, miała na nogach charakterystyczne, czerwone szpilki.
Uważała, że dodają one kobiecości i są atrybutem każdej kobiety. Nosiła je pomimo swej niepełnosprawności...
Szpilka jest ograniczona ruchowo przez wózek inwalidzki, na którym się porusza. Jej historia zupełnie zmieniła mnie i moje spostrzeżenia na temat otaczającego świata.
Wciąż widzę radość w jej oczach i to, jak potrafi cieszyć się z każdej chwili życia.
Poznałem ją przez przypadek, ale czuję, że to nie był zwykły przypadek, lecz znak... Znak, że powinienem przestać zwracać uwagę na pieniądze i rzeczy materialne, bez których do tej pory nie wyobrażałem sobie życia. Wiecznie skupiałem się na pracy i na tym, aby niczego w życiu mi nie zabrakło. Tak naprawdę nigdy nie potrafiłem wyobrazić sobie tego, że coś może mnie ograniczyć.
Szpilka udowodniła mi, że warto mieć marzenia. Powiedziała mi dzisiaj, że od zawsze chciała zostać modelką. Niestety, w wieku ośmiu lat potrącił ją samochód. Uderzenie auta było tak silne, że uszkodziło jej kręgosłup. Przeszła wiele operacji, po których powiedziano jej, że nigdy w życiu nie stanie już na nogi. Jej marzenia o zostaniu modelką prysnęły jak bańki mydlane... W jednej chwili musiała zmienić całe swoje życie.
Historia Szpilki uświadomiła mi, że nasze życie - życie każdego z nas - nie zależy tylko i wyłącznie od nas samych. Bardzo często zależy ono od innych osób...
Mężczyzna, który spowodował wypadek, jechał pod wpływem alkoholu. Siadając za kierownicę, nie wziął pod uwagę tego, że może pokrzyżować plany na życie tej oto małej dziewczynki. Dziewczynki, która niewinnie szła do szkoły.
Bardzo podziwiam Szpilkę. Nie wiem, czy po tak przykrym  zdarzeniu potrafiłbym odnaleźć się w świecie.
Każdy dzień dla niej jest dniem, w którym na nowo zaczyna swoje życie, uczy się nowych doświadczeń i cieszy z każdej chwili...
Nadal widzę ten uśmiech i niespotykaną motywację do tego, aby odkrywać życie z każdej strony. Widzę w jej oczach ogromną siłę, którą posiada i potencjał, który potrafi wykorzystać.
Tak, to zdecydowanie jeden z najlepszych dni w moim życiu...
                                                                                                                                        

Ewelina Zdunek




Poniedziałek, 24.02.2014 r.

            Co za dzień! Kto by przypuszczał, że moje przeznaczenie w końcu się odmieni. Mówią, że każdy dzień jest zaproszeniem do szczęścia. Cóż, gdyby nie dzisiejsze dwadzieścia cztery godziny nadal byłabym odmiennego zdania. Ale może od początku?
Jak zwykle po weekendzie przyszła pora na otwarcie zakładu krawieckiego, w którym pracowałam już 23 lata. Jak ten czas szybko leci... Pamiętam te czasy, w których było się młodą, niezardzewiałą szpilką. Kiedyś przydatna byłam tylko w nagłych przypadkach, jednak kiedy znalazłam sobie pracę u krawcowej, co chwilę miałam jakieś zajęcie. Po dziś dzień byłam niezwykle pomocna przy upinaniu tkaniny lub zaznaczaniu linii szycia, ale zaraz, co ja piszę? Do rzeczy!
    Moja praca zwykle zaczynała się o godzinie 9. Tym razem wyciągnięto mnie z mojej poduszki już o 8! Szefowa, która mną operowała, bardzo się spieszyła i co chwilę gubiła igły, szpilki i inne krawieckie narzędzia. Ja już wcześniej zostałam przypięta do bardzo niewygodnego materiału. To chyba był wełniany garnitur. Dotychczas byłam na przyjemnych w dotyku materiałach, takich jak bawełna, jedwab itp. Czasem były to materiały z najwyższej półki! Nieraz zdarzyło się, że musiałam przebywać w towarzystwie wełny, której jakoś nie cierpię, ale były to tylko chwilowe sytuacje. W każdym razie to był wyjątkowo pracowity dzień. Krawcowa była dumna, że sam Leonardo DiCaprio zlecił jej wykonanie stroju na ceremonię wręczenia Oskarów.
    Kiedy zaczynałam czwartą godzinę mojej pracy, szefowa zaczęła brać się do zszywania poszczególnych kawałków tkaniny (dodam, że ja utrzymywałam kieszonkę). Co chwilę przewijała się koło mnie taka jedna nowa igła z pozłacanym uchem. Mówię wam, miała totalną pustkę w głowie! No dobrze, może nie totalną, bo przez dziurę w jej głowie przebiegała czarna nić. Myślałam, że gorzej już być nie może... Szefowa, kończąc szycie, zabierała po kolei inne szpilki i układała je do poduszki. Kiedy przyszła kolej na mnie, z ulgą pomyślałam, że już nie muszę leżeć w tym twardym materiale i zaraz znajdę się w swojej miękkiej poduszeczce. Niestety... Krawcowa nie tylko upuściła mnie na podłogę, mało brakowało, a by na mnie weszła! Na szczęście zdążyłam się przeturlać kawałek dalej. Próbowałam rzucać się w oczy, ale bez skutku. Czemu niby szefowa miałaby się interesować takim małym, cienkim kawałkiem metalu? Po godzinie bezradnego leżenia na podłodze powiedziałam sobie, że nadszedł czas, aby poszukać innej roboty. Najpierw wturlałam się pod szafkę, aby tam odbyć dalszą wyprawę w kierunku drzwi na wielki świat. Wiecie, co tam odnalazłam? Moją dawną przyjaciółkę, która zginęła jakieś 3 lata temu! Myślałam, że  odeszła na emeryturę. Pogadałam z nią, opowiedziałam, jak się tu znalazłam i ruszyłam w dalszą podróż. Po drodze spotkałam stare igły, szpilki i mnóstwo innych rzeczy, które kiedyś nagle zniknęły. W końcu dotarłam pod drzwi. Pomyślałam, że najgorsze już za mną, lecz kiedy wydostałam się przez szparę pod drzwiami i spojrzałam przed siebie, żałowałam tych myśli. Czekały mnie jeszcze cztery schody... Pół godziny zajęło mi schodzenie po trzech schodkach! Kiedy byłam na krańcu czwartego, zauważyłam idącego w moją stronę chłopca. I wtedy do głowy wpadł mi genialny pomysł! Kiedy chłopiec był w zasięgu mojej nóżki, skoczyłam na jego but i wplątałam się w sznurówkę. Miałam nadzieję, że po drodze będzie jakiś zakład krawiecki. Nadzieja moja jednak szybko się ulotniła. Chłopiec, po przejściu kilku kroków, wszedł do domu. Próbowałam się odczepić od jego sznurówki, lecz kiedy szarpałam mocniej, coraz bardziej się wplątywałam. Powiedziałam sobie, że moje życie już nie ma sensu. Przychodziły mi do głowy najróżniejsze rzeczy - a to, że chłopiec mi oderwie główkę, a to, że mnie wyrzuci do kosza i stamtąd już nie będzie ucieczki. Spodziewałam się po prostu najgorszego...
    Chłopiec, rozwiązując buty, zauważył mnie. Gdy wyciągał po mnie rękę, ja w celu samoobrony ukłułam go... Wiem, że było to niemądre, ale co innego mogłam zrobić? Ja, taka mała szpilka... Możecie się jednak domyślić, jakie było moje zdziwienie, kiedy chłopak wyjął mnie ze sznurowadła i zaczął cieszyć się, i podskakiwać ze mną w ręku. Chwilę później znalazłam się na blacie biurka. Nie wiedziałam, co się ze mną stanie. Chłopiec usiadł na krześle i wyciągnął coś kolorowego z szafki. Patrzyłam, jak sprawnie i szybko to składa, rozkłada, nacina, wycina, przecina i zgina. Następnie wziął mnie w palce jednej ręki i z miną odkrywcy przymocował mną to, co powstało, do drewnianego patyczka. Domyśliłam się już, co tworzył... W jednej chwili stałam się integralną częścią papierowego wiatraczka! Kolorowy świat zaczął się kręcić wokół mnie. Chłopiec zabiera mnie ze sobą na dwór, chwali się kolegom. Uwielbiam moją nową pracę! Chociaż powiem wam szczerze, że drewno to nie jest jednak to samo, co jedwab...
    Byłam zła na siebie, że przeszły mnie myśli o braku sensu mojego życia. Cieszę się, że dla kogoś stanowię jeszcze jakąś wartość!



                                                                                                                                    Weronika Woźniak