piątek, 10 lutego 2012

"... wyjmij z teczki mózg elektronowy i nad losem Szymborskiej podumaj przez chwilę"

-->
Dziwnym dla mnie zjawiskiem jest pamięć o ludziach ważnych. Wszyscy wiedzą, że ktoś taki istnieje, ale na dłuższą metę wcale się o nim nie pamięta. Jedynie grono nielicznych, bardziej powiązane z tymi autorytetami, ma w swojej świadomości zarezerwowane dla nich miejsce. Jak do tej pory wszystko wydaje się proste. Przecież wiadomo, że wszyscy ludzie nie wiedzą o sobie nawzajem. Jednak gdy przychodzi moment, że któryś z autorytetów odchodzi, pojawia się powszechny smutek i wzruszenie, a telewizja wciąż pokazuje te same ujęcia. 

Nietrudno odgadnąć, że mam na myśli śmierć naszej wybitnej poetki - Wisławy Szymborskiej; śmierć, która dotknęła nas wszystkich.
Dużo można by o Szymborskiej pisać, choć ona sama częściej wolała zachować milczenie. W tym upatruje się jej największy talent – w mówieniu milczeniem, a nade wszystko w skromności. Najlepszym potwierdzeniem tego fenomenu są konferencje, w których słynna poetka brała udział. Pomimo że nie była na okładkach brukowców, nie gościła w komercyjnych programach telewizyjnych, sale zawsze pękały w szwach. Być może to zasługa jej autorytetu, w szczególności po „sztokholmskiej tragedii”(jak Szymborska nazwała otrzymanie Nobla); lecz bardziej przychylałbym się ku innej opcji. W swej niezwykłości potrafiła wyrazić to, co czuli inni. Mówiła o nas i o świecie lepiej niż my sami. Być może dlatego wielu ludziom była tak bliska.
Badacze oszacowali jej dorobek poetycki na 350 wierszy. W porównaniu do wielu innych twórców wydaje się to skromnym osiągnięciem. Sama poetka w telefonicznej rozmowie z Miłoszem powiedziała: „Moja twórczość jest jak mała płotka przy wielkim szczupaku”. Zapewne miała na myśli dorobek Miłosza, który faktycznie jest bardzo imponujący. Skoro sama poetka wypowiadała się tak o swej twórczości, i badacze jednogłośnie przyznają, że jest tych wierszy niewiele, co właściwie było w nich tak pociągającego? W końcu wyróżnienie od samego króla Szwecji i otrzymanie najbardziej prestiżowej nagrody może spotkać tylko najwybitniejszych twórców. Mówiąc językiem przemysłowym – jakość w tym przypadku przeważa nad ilością. Te 350 wierszy w zupełności wystarczyło, aby wypowiedzieć się na wszystkie ważne dla autorki sprawy. I na tym polega wielkość, aby przekazać jak najwięcej treści za pomocą jak najmniejszej ilości słów. Szymborska osiągnęła w tym mistrzostwo.
Skoro już podjąłem się pisania o tak wybitnej postaci, nie mogę nie napisać o tym, czym dla mnie są utwory Wisławy Szymborskiej. Z ręką na sercu muszę przyznać, że do niedawna była dla mnie zupełnie nieznaną poetką. Dopiero jakiś rok temu natknąłem się na kilka jej wierszy. Nie powiem też, że od razu je rozumiałem. Po każdej kolejnej lekturze z wiersza, który na pozór wydawał się zupełnie niejasny, byłem w stanie już pewne prawdy wyciągnąć. Nie wiem jak inni odbierają twórczość Szymborskiej. Spotkałem się z opiniami, że lekturze jej wierszy towarzyszy wzruszenie. U mnie jest nieco inaczej. Utwory te mnie nie wzruszają, ale wzbudzają jakieś zastanowienie, intrygują i powodują chęć głębszego poznania świata, który przecież jest tak łatwy, a jednocześnie nie do pojęcia. Dlatego właśnie szczególnie spodobał mi się wiersz… no właśnie jaki? Prawda jest taka, że nie ma on tytułu, co niewątpliwie dodaje mu tajemniczości. Zmuszony więc jestem posłużyć się incipitem: [Świat umieliśmy kiedyś…]. Oto on:

Świat umieliśmy kiedyś na wyrywki:
- był tak mały, że się mieścił w uścisku dwu rąk,
tak łatwy, że się dawał opisać uśmiechem,
tak zwykły, jak w modlitwie echo starych prawd.
Nie witała historia zwycięską fanfarą:
- sypnęła w oczy brudny piach.
Przed nami były drogi dalekie i ślepe,
zatrute studnie, gorzki chleb.
Nasz łup wojenny to wiedza o świecie:
- jest tak wielki, że się mieści w uścisku dwu rąk,
tak trudny, że się daje opisać uśmiechem,
tak dziwny, jak w modlitwie echo starych prawd.

Właśnie nauka o świecie ma w tym utworze dla mnie wartość największą. Trochę potrwało, zanim ją odkryłem; zostawiam Wam również, drodzy Czytelnicy, możliwość poszukiwań na własną rękę.
Zadziwiający dla mnie był także sposób, w jaki Szymborska pisała o uczuciach. I w tym miejscu po prostu trzeba zaznaczyć, że z pełną odpowiedzialnością można nazwać ją mędrcem. Pisząc o uczuciach u Szymborskiej od razu przychodzi mi na myśl sposób w jaki poetka opisała radość w wierszu pt. „W banalnych rymach”:

To duża radość: kwiat przy kwiecie,
konary drzew na czystym niebie,
ale jest większa: jutro środa,
będzie na pewno list od ciebie,
i jeszcze większa: drży koperta,
jak śmiesznie czytać w plamach słońca,
i jeszcze większa: tylko tydzień,
już tylko cztery dni do końca,
i jeszcze większa: to walizka
zamknęła się, gdy klękłam na niej,
i jeszcze większa: jeden bilet
na siódmą, tak, dziękuję pani,
i jeszcze większa: w taśmie okna
krajobraz mknie za krajobrazem,
i jeszcze większa: ciemniej, ciemno,
w ten wieczór już będziemy razem,
i jeszcze większa: drzwi otwieram,
i jeszcze większa: gdy za progiem,
i jeszcze większa: kwiat przy kwiecie.
- Czemu kupiłeś taaakie drogie?

I krąg się zamyka. Kwiaty zaczynają i kończą enumerację źródeł radości. Poetka pokazuje, że każda, nawet najdrobniejsza rzecz może cieszyć, a gdy jeszcze powiązana jest z osobą, którą się kocha, radość w ogóle jest bezgraniczna.
Na przykładzie Szymborskiej, jak i innych wielkich poetów czy pisarzy widać magię słowa. Sprawia ona, że twórcy są nam bliscy. Przez swój zmysł są w stanie wyczuć świat o wiele lepiej niż my. Ważne jest, aby pamiętać; nic więcej. Śmierć Szymborskiej odbiła się echem nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. Który to już raz kolejny wybitny nasz rodak umiera i pozostawia po sobie ogromną pustkę?/ W 2004 roku Czesław Miłosz, rok później Jan Paweł II, teraz Szymborska. Z przykrością trzeba przyznać, że tracimy coraz więcej przewodników. Przypomina mi się tu następująca scena z „Lalki” Bolesława Prusa:

- Straszna rzecz! - odezwał się doktór. - Ci giną, wy wyjeżdżacie... Któż tu w końcu zostanie?...
- My!... - odpowiedzieli jednogłośnie Maruszewicz i Szlangbaum.
- Ludzi nie zabraknie... - dorzucił radca Węgrowicz.

Ludzi nie zabraknie… Byłoby to pociechą, gdyby nie mowa o oszuście i łajdaku, tanim geszefciarzu i nieuczciwym radcy prawnym. Obyśmy więc nie popadali stopniowo w przekonanie podobne do tego. Fakt, ludzi nie zabraknie, ale trzeba zatroszczyć się również o to, jakich ludzi nam potrzeba.
O Szymborskiej zapewne niejedna książka jeszcze powstanie. Być może przy okazji rocznicowych rozważań nad twórczością autorki, bądź przy obchodach roku pod jej patronatem, który z pewnością zostanie poetce przyznany. My jednak nie czekajmy na uroczystości. Już teraz wyjmijmy „elektronowe mózgi” i podumajmy chwilę nad Szymborskiej losem.

Tomasz Buczma