niedziela, 11 września 2011

Po raz kolejny…


    …udowodnione zostało, że wrzesień nie jest dobrym miesiącem na walkę z naszym zachodnim sąsiadem, Niemcami zwanym. We wtorek, szóstego września do takiej walki doszło. Podczas meczu otwierającego wybudowany specjalnie na Euro 2012 PGE Arena w Gdańsku. Przed oczami około czterdziestu tysięcy widzów na trybunach i milionów przed telewizorami miejsce miało wydarzenie, które, no właśnie, nawet dla mnie było wydarzeniem godnym uwagi. Nie jestem kibicem. Niespecjalnie interesuję się sportem, a piłką nożną niemal wcale. Jednak we wtorek, pięćdziesiąt minut po dwudziestej usiadłem przed telewizorem. Chciałem zobaczyć ten mecz przede wszystkim jako widowisko. I ze względu na statystykę…
  
    …rzec można zatrważającą. Właśnie zaczynało się nasze siedemnaste spotkanie z reprezentacją Niemiec. Jak dotąd dwanaście przegranych, cztery remisy, dwadzieścia dziewięć bramek straconych, zdobytych siedem. Ostatnia trzydzieści jeden lat temu – przez Zbigniewa Bońka.

    Jest szansa. Jest nadzieja. Wybrzmiał Hymn. Możemy siadać. Oni mogą grać. Pierwsze minuty nie wyglądały obiecująco. Zbyt nerwowo. Bez namysłu. Było kilka bardzo niebezpiecznych sytuacji, na szczęście Wojtek Szczęsny udowodnił, że miejsce między słupkami to jego królestwo.

Z każdą minutą było coraz lepiej. Stworzyliśmy cztery wspaniałe sytuacje, niestety zmarnowane. Trzy razy Sławek Peszko stanął oko w oko z Timem Wiesse, jednak niemiecki golkiper był górą. Tak do pięćdziesiątej czwartej minuty, gdy Lewandowski wykorzystał przywilej korzyści, wbił między trzech niemieckich obrońców i posłał piłkę do pustej już bramki. Tu spełniła się pierwsza część naszych piłkarskich marzeń. Pierwszy gol od 1980. Cieszyliśmy się naszym małym zwycięstwem tylko albo aż trzynaście minut. Dopóki Głowacki nie faulował w polu karnym – za to dokonanie Arkadiusz obejrzał pierwszy żółty kartonik. Jedenastkę idealnie wykorzystał Toni Kroos. Od tej chwili do dziewięćdziesiątej minuty na murawie rządziła trzecia drużyna świata. Wtedy w niemieckim polu karnym faulowany padł Paweł Brożek. Wykonanie jedenastki przez Jakuba Błaszczykowskiego dało nam pewność, że oto sen się spełnił. Jeszcze tylko muszą upłynąć trzy minuty doliczone przez włoskiego arbitra…
 

Jednak trzy minuty później skrzydłem pędzi Muller, tuż przed nim Wawrzyniak wpada w poślizg, pomocnik Bayernu go mija, podaje futbolówkę obok Szczęnego do Cacau, który bez przeszkód wpycha ją do naszej bezbronnej już bramki. Rozbrzmiewa ostatni gwizdek.
    Choć graliśmy naprawdę wyśmienicie, mecz był spektakularnym widowiskiem, wywołał ogromne emocje, padła w końcu historyczna dla nas bramka, potem kolejna, to jednak jeszcze nie dzisiaj…

Wojciech Szczęsny o meczu:
W szatni czuliśmy się, jakbyśmy przegrali Mistrzostwo Europy. Jestem w miarę zadowolony ze swojej gry. Kilka razy mogłem obronić lepiej, kilka razy zachowałem się całkiem fajnie. Jednak niedosyt pozostał. Byliśmy kilka sekund od tworzenia historii. A tak, za kilka tygodni wszyscy o tym zapomną. Zremisowaliśmy dzisiaj z trzecim zespołem świata, ale traktujemy to jako przegraną. Może nie zasłużyliśmy na wygraną, ale było blisko. Z jednej strony do przerwy mogło być 0:3, jak i 3:0. Jeśli poprawimy pewne mankamenty, będziemy w stanie rywalizować z takimi zespołami jak Niemcy.

- Po prostu się poślizgnąłem, nie wiem jak to się stało. Gdyby nie to, zablokowałbym Mullera sędzia skończyłby mecz - powiedział po meczu Wawrzyniak.

Radosław Iwanek