środa, 30 listopada 2011

Niezwykły talent Oli Matusiak

Przedstawiamy kolejną odsłonę serii: "Szkolne Talenty". Aleksandra, uczennica II klasy Technikum Architektury Krajobrazu, reprezentuje niebywale trudną sztukę portretu. I jest w tym doskonała. Mamy też dobrą dla Was wiadomość: więcej dzieł naszych artystów będziecie mogli podziwiać już niedługo w realnej przestrzeni, szykuje się bowiem wystawa... Szczegółów wypatrujcie na stronie.

Redakcja "Stacha w Podziemiach"









poniedziałek, 28 listopada 2011

Powiatowe zmagania kulturalne

Świdwiński Zamek Rycerski 24.10.2011 roku o godzinie 12 był siedzibą zmagań dzieci i młodzieży z naszego powiatu w IV Powiatowym Konkursie Poezji i Piosenki Niemieckiej. Organizatorami konkursu byli:
-Pani Lilia Przepiórka - Stowarzyszenie Społeczno-Kulturalne Mniejszości Niemieckiej Powiatu Świdwińskiego;
-Starostwo Powiatowe w Świdwinie;
-Świdwiński Ośrodek Kultury;
-Urząd Miasta W Świdwinie;
-Pani Irena Rozwadowska - Zespół Szkół Publicznych w Sławoborzu;
-Pani Agata Firlinger, Pani Dorota Grudzień, Pani Barbara Rzeżutka - Publiczne Gimnazjum nr 1 w Świdwinie.

Naszą szkołę reprezentowali:
Marta Michalska - recytacja, Martyna Matysek - recytacja oraz w nieco zmodernizowanym składzie zespół muzyczny Budge. Z mojego punktu widzenia wynik występów artystycznych naszych przedstawicieli wyszły naprawdę imponująco.

Marta Michalska utworem Nähe des Geliebten Johanna Wolfganga von Goethego zajęła II miejsce w recytacji, natomiast Martyna Matysek - III miejsce tekstem Die Schwestern Rainera Marii Rilkego.

Zespół Budge w składzie Anita Tołkin - wokal, Patrycja Wilk - gitara akustyczna, Jan Matwijczak - gitara basowa, Miłosz Rychter - perkusja, Tomasz Żyłka - gitara elektryczna, wykonując ciekawy, rytmiczny utwór Neny Es regnet zajął II miejsce w swojej, muzycznej, kategorii konkursu. Tutaj warto wspomnieć, że to już nie pierwszy tego typu sukces. W czerwcu w konkursie piosenki angielskiej w Czaplinku Budge również zajął II miejsce. Jak podkreśla gitarzysta zespołu Budge, Tomasz Żyłka: "Każde wysokie miejsce jest dużą motywacją dla nas do dalszej pracy".

Pierwsze miejsce w kategorii muzycznej zajęła absolwentka połczyńskiego gimnazjum, obecnie uczęszczająca do Liceum Ogólnokształcącego w Świdwinie Blanka Adamczyk. Blanka podjęła się bardzo trudnego zadania, ponieważ wykonała utwór, w którym oprócz umiejętności muzycznych, również ważną rolę pełnią zdolności aktorskie. Wiele osób jest zaskoczonych wyborem tak dawnego repertuaru, sama laureatka nagrody I stopnia oraz aktorka świdwińskiego teatru TRIK stwierdza:
"Wybrałam tę piosenkę, ponieważ dobrze się czuję w repertuarze z dawnych lat. Lili Marleen ma niepowtarzalny klimat. Jest to piosenka kabaretowa i aktorska, można ją ciekawie ograć. Ponadto te piosenki mają przede wszystkim dobrą melodię i tekst, czego brakuje dzisiejszym piosenkom.Oczywiście interesuję się nie tylko muzyką z tamtych czasów."

Jak widać, najsłynniejsza piosenka II wojny światowej Marlene Dietrich - Lili Marleen w takim wykonaniu nawet w czasach oddalonych o kilkadziesiąt lat od momentu jej napisania wciąż cieszy się wysokim uznaniem.

Muszę przyznać, że niezmiernie cieszę się, gdy słyszę ogłoszenia o takich konkursach i  co więcej, widzę ludzi, w tym moich kolegów, moje koleżanki, którzy uczestniczą w takich przeglądach. To jest świadectwem, że nie wszystko dzisiejszej młodzieży, często szykanowanej, jest obojętne. W tym miejscu chciałbym także podziękować organizatorom za stworzenie nam możliwości rozwoju i zaprezentowania swoich umiejętności.

Wystąpienie przed publicznością to przekazanie swoich myśli, uczuć, to wyeksponowanie swojego wnętrza. To podjęcie ogromnego ryzyka narażenia się na niecierpiącą niepoprawności krytykę. To przede wszystkim wielka odpowiedzialność i odwaga, i za to ogromnie cenię tych, którzy pewnie, pomimo przeciwności i wyrzeczeń startują w takich przeglądach, przyczyniając się do budowania nowego sposobu postrzegania niemieckiej kultury jeszcze nie tak dawno naznaczonej piętnem hitleryzmu. Uważam, że powinniśmy pamiętać o przeszłości, ale nasze zdanie i ocenę nowego pokolenia powinniśmy czerpać z teraźniejszości...

Kończąc, chciałbym kilka słów skierować do uczestników tegoż konkursu. Z własnego doświadczenia wiem, że często po tego typu wystąpieniach zarzucam sobie wiele niedociągnięć, błędów, mniemam, że i Wam towarzyszą podobne rozterki, ale taka postawa to nie powód do smutku, ponieważ "przeznaczeniem artysty jest ocenianie najsurowiej tego, co sam robi." (Andromeda Romano-Lax).


Filip Świątkowski 

PS. W ciągu najbliższych dni na naszej stronie zostaną opublikowane moje  wywiady z Martą  Michalską i Martyną Matysek. Dziewczyny opowiedzą Wam o swoich odczuciach związanych z konkursem, powodach, dla których wybrały właśnie te wiersze oraz wiele innych ciekawostek. Serdecznie zapraszam!
PPS. Chcę poinformować, że w dniu 09.11.2011 przestałem pełnić funkcję administratora strony. Moja decyzja wynikła z kilku powodów, które nie wydają mi się na tyle istotne aby je przytaczać. Oczywiście strona nie zostaje bez opieki, obecnie moją funkcję będą pełnić Pani profesor Katarzyna Połońska,  Radosław Iwanek oraz Arkadiusz Mańkiewicz. Pragnę podkreślić, ze moja rezygnacja z administrowania strony nie kończy pracy w redakcji. Dalej mam zamiar brać aktywny udział w życiu redakcji, tym samym szkoły.

piątek, 25 listopada 2011

Cichy głos



By usłyszeć szept


Twojego sumienia


Zamykam oczy na


Kłódki żelazne,


Przerywam życie.


Nie ma w nim miejsca


Na zastanowienie,


Przemyślenie.


Prąd życia wciąga niezmiernie.


Nie można się


Wyłamać.


Nie można zmienić tego


Co jest


Nie powodując jego zniszczenia. 


Natalia Konopacka

środa, 23 listopada 2011

GETSEMANI


Rekruci Navy Seals odbywający szkolenie BUD/S za swoje motto uznali słowa „opłaca się zwyciężać”. My, uczniowie Liceum im. Stanisława Staszica, możemy śmiało mówić, że „opłaca się poświęcać”, bowiem piętnastu, nieskromnie mówiąc, najbardziej zasłużonym dla życia Szkoły osobom Dyrekcja ufundowała wyjazd w niedzielę, 13 listopada, do Szczecińskiego Teatru Współczesnego na sztukę Getsemani w reżyserii Anny Augustynowicz.

Kilka minut przed dziewiętnastą zajęliśmy miejsca na widowni Dużej Sceny. Wtedy zapoznałem się ze scenografią: bardzo prostą i jednocześnie tajemniczą. Wszystko czarne. W tle czarne ekrany, na czarnej podłodze ustawione w półkole osiemnaście czarnych krzeseł. Na środku obracany taboret. Będą to miejsca odpowiednio zajmowane w poszczególnych scenach przez dziewięciu aktorów, ubranych na wpół elegancko, oczywiście na czarno.
Dziewiętnasta. Gasną światła, następuje wprowadzenie do sztuki. Dwie kobiety dyskutują o tym, czym jest Getsemani.
Wychodzą aktorzy i zaczyna się sztuka, która, już na początku, powiem, nie zafascynowała mnie. Ale moje żale później. Teraz chwila na przybliżenie fabuły i problematyki dzieła autorstwa Davida Hare’a, jednego z najpopularniejszych i najbardziej kontrowersyjnych angielskich dramatopisarzy. Naczelne miejsce w jego dramatach zajmuje problem kondycji politycznej głównie jego kraju, a czasem i Europy. Także główny wątek Getsemani oparty był na polityce. A dokładniej mówiąc, na sporze między życiem prywatnym, byciem niezależnym a podporządkowaniem się systemowi. Autor umieszcza bohaterów, głównie wysoko postawionych polityków i ludzi silnie zaangażowanych w politykę, w konflikcie pomiędzy własnymi uczuciami a właściwym i racjonalnym postępowaniem w życiu publicznym i funkcjonowaniem w oficjalnej wspólnocie. Ukazane jest to przez odpowiednich bohaterów, m. in. nauczycielkę, która porzuciła pracę w szkole, panią minister finansów, która ma zagrażające karierze problemy z mężem i córką, człowieka odpowiedzialnego za finanse partii, który pod wpływem swych podwładnych przestaje stopniowo wierzyć w swoje metody.
- To moje kolejne dotknięcie kondycji dramatu człowieka w systemie społecznym, który lokuje tę kondycję między etyką i polityką – mówi o przedstawieniu Anna Augustynowicz, reżyser. - David Hare do tego dramatu wnosi obciążenie obywateli społeczeństwa świadomością, poprzez którą jednostkę czyni odpowiedzialną za siebie i za siebie nawzajem w przestrzeni wspólnoty. Ta odpowiedzialność staje się nie do zniesienia: autor każe swoim bohaterom publicznie się spowiadać, nieustannie zwierzać(…)
Problemem przewodnim tego dramatu jest dylemat, czy minister może tuszować własne problemy na rzecz prawidłowego działania w wspólnocie? I odwrotnie: zaniedbywać życie prywatne, rodzinne na rzecz kwestii publicznej?
Sztuka zaczyna się, moim zdaniem, dość niejasno i musiała upłynąć chwila zanim się połapałem, później pojawiają się kolejni bohaterowie i ich problemy – sprawy finansowe, moralne, rodzinne, polityczne, wreszcie zostajemy przeprowadzeni przez Getsemani (Getsemani to biblijna noc zwątpienia, kiedy Chrystus przeżywa kryzys wiary) kolejnych bohaterów, a na koniec dostajemy zestaw nie do końca możliwych ostatecznych rozstrzygnięć.
Dla mnie dobra sztuka, to taka, która ma mocny wydźwięk przede wszystkim jako całość. W której dobre części budują lepszą całość. Całość, wobec której nie można być obojętnym. Tu niestety było odwrotnie. Podobały mi się tylko jej fragmenty, zaś jako ich spójny zbiór sztuka jakoś do mnie nie trafiła. Zapewne dlatego, że taka tematyka jest mi dość odległa, a polityka to nie mój klimat. Nie chodzi o to, że sztuki nie zrozumiałem. Zrozumiałem i przeanalizowałem, bo do tego widz zostaje zmuszony. Mimo wszystko po wyjściu z teatru nie można Getsemani zignorować, zmusza, żeby jednak nad nią pomyśleć. Ale dla mnie po prostu nie była mocna. Oczywiście nie skreślam jej przez to, a wręcz przeciwnie, uważam, że zdecydowanie warto było pojechać, a spektakl jest godny uwagi. Mimo wszystko zmusza do refleksji nad życiem w systemie itp. Chociażby dlatego warto go zobaczyć. A na pewno inny wydźwięk będzie miała, gdy już będziemy wysoko postawionymi politykami. 

 Zapraszam do obejrzenia fragmentu polskiej prapremiery Getsemani:

http://www.youtube.com/watch?v=6UjlMk_EUog&feature=player_embedded


Radosław Iwanek

niedziela, 20 listopada 2011

Pod lupą Tomka Buczmy

Jak pięknie się różnimy


Ostatnio często dają się słyszeć głosy o równouprawnieniu, kwotach i suwakach na listach wyborczych lub o jeszcze innych „poważnych” problemach współczesnego świata. Myślę, że większość ulega złudzeniu, jakoby świat z tzw. podziałem na role, który przez setki lat funkcjonował, był światem skrajnej niewoli i ograniczeń.

Różnice pomiędzy mężczyzną a kobietą są od zawsze i nikt z nas tego nie powinien tego zmieniać. Niezależnie czy patrzymy poprzez pryzmat kreacjonizmu czy ewolucjonistycznych teorii, różnice te są konieczne. Kobieta i mężczyzna zawsze tworzyli wspólnotę, wbrew wielu różnicom byli sobie najlepszym towarzystwem żyjącym we wzajemnej zgodzie i szacunku przez całe życie.

Ileż pięknych obrazów zostało przedstawionych przez artystów i reżyserów, gdzie kobiety tworzą swoistą grupę, są wsparciem dla mężczyzn i wykonując swoje obowiązki, do których de facto zostały przeznaczone i nie czują żadnego uciemiężenia. Moim zdaniem świat współczesny stracił już obraz tradycji, która była kultywowana za czasów naszych przodków. Różnice pomiędzy mężczyzną a kobietą były są i z całą pewnością...

Sam nie wiem, co dalej. Może to już w niedługiej przyszłości mężczyźni będą rodzić dzieci? Kosztem budowy nowego ładu w gruzy obraca się stary, chyba piękniejszy świat. Piękna rola kobiety, jako „strażniczki” domowego ładu, która dba w swojej uczuciowej delikatności, aby wszystko było, jak należy. Do tego mężczyzna pracujący i również kochający swoją rodzinę. Elementy układanki pasują do siebie niczym puzzle. I nieprawda, że kobieta była kurą domową odizolowaną od ludzi. Chyba, że w krajach islamskich, gdzie patriarchat odgrywa w dalszym ciągu olbrzymią rolę.

Różnice między mężczyzną i kobietą są konieczne i piękne. Każde z nas jest istotą, która potrzebuje ciepła, miłości i wielu innych ważnych uczuć. Prawda jest taka, ze pomimo tych różnic możemy je znaleźć tylko u płci przeciwnej. Dlatego ważne jest, aby nie dać się wciągnąć w wir współczesnej zawieruchy, w której z egzaltacją dąży się nieprzerwanie do zatarcia tych różnic. Trzeba koniecznie pamiętać i mieć na względzie, że tak zostaliśmy stworzeni, z całą pewnością nie na własną szkodę. 


Artykuł ten powstał w odpowiedzi na post Mai Gorochowik:
Gościnnie: Kilka słów o odmienności

piątek, 18 listopada 2011

***


Czasami warto zapomnieć
Zacząć wszystko od nowa
Zakazać sercu bić mocniej
Kiedy On się uśmiecha.
Ale jak mogę zapomnieć
o naszej miłości?
Młodej, niewinnej
Jak róży mały pączek dojrzewającej
Przez złego ogrodnika
Okrutnie ściętej
  

Natalia Konopacka

środa, 16 listopada 2011

Mały wywód o muzyce


Wiadomo, że o gustach się nie dyskutuje, ale czasami warto wymienić się zdaniami. W cywilizowany i kulturalny sposób przedstawić swoje poglądy i preferencje np. muzyczne. Kładę nacisk na słowo ,,kulturalny”, ponieważ spotkałam się z wieloma osobami, które nie przyjmowały do wiadomości, że ktoś  może słuchać innej muzyki niż one. Wpadały wtedy w szał i krytykowały po kolei wszystkie gatunki muzyczne - oczywiście gloryfikując swój ulubiony i wymieniając wszystkie jego zalety. 

Również najgorsze, co może być, to kierowanie się pozorami. Niejeden raz spotkałam się z ze stwierdzeniami, że jestem punkiem czy metalem. Jeżeli ktoś mnie nie zna, to rzeczywiście na pierwszy rzut oka może tak pomyśleć, ale ja nie utożsamiam się z żadną subkulturą. Chciałabym Wam natomiast przybliżyć mój ulubiony rodzaj muzyki , który nie jest tak popularny jak reggae czy ostatnio bardzo lubiany dubstep. Mianowicie jest to funk rock. 

Mam nadzieję, że chociaż część z Was kojarzyć będzie kalifornijski zespół Red Hot Chili Peppers. Grają oni klasyczny funk połączony z rockiem alternatywnym, punk rockiem i rockiem psychodelicznym. Od 1983 roku nagrali 10 płyt, cieszą się rosnącą popularnością i wiernymi fanami, którzy tłumnie przybywają na koncerty. Charyzmatyczny wokalista Anthony Kiedis pierwszego listopada skończył 49 lat, mimo tego ciągle tryska z niego żywiołowość i chęć do dzielenia się z ludźmi radością, jaką daje muzyka. Myślę, że najbardziej  znanym utworem jest ,,Californication'' . Jest to jeden z wolniejszych i zarazem pięknych numerów, który nieoficjalnie uznawany jest za hymn Hollywood. Wielu ludzi poznało go dopiero podczas programu ,,X Factor'', kiedy to  zaśpiewał go Michał Szpak (moim zdaniem raczej wykrzyczał). Polecam Wam najpierw posłuchać oryginalnej wersji, a dopiero później osądzać covery.


 CALIFORNICATION - WERSJA OFICJALNA


RHCP słyną nie tylko z żywiołowych utworów takich jak; ,,Around the world '', ,,Coffee Shop'' czy ,,Can't stop'', ich wizytówką są także kontrowersyjne występy, podczas których wychodzili nago na scenę, a ich jedynym strojem były długie, białe skarpetki zakładane na przyrodzenie. 

Gorąco polecam Wam wszystkie piosenki i wszystkie płyty Red Hotów, włącznie z ostatnią ,,I'm with you''. Sądzę, że w ich twórczości każdy znajdzie coś dla siebie, poczynając od fanów punku, reggae, skończywszy nawet na metalach.

Każdy, kto jest choć trochę spostrzegawczy, zauważy różnorodność upodobań muzycznych w naszej szkole. Przechodząc się po korytarzu, dostrzec  można miłośników rocka, techno czy rapu. Najczęściej świadczy  o tym ubiór, ale ostatnio spotkałam się z jakże spontanicznym zrywem chłopaków z trzeciej klasy, którzy pod radiowęzłem urządzili sobie dyskotekę. Ktoś mógłby powiedzieć, że głównym powodem ich zachowania była chęć rozgrzania się, gdyż od jakiegoś czasu temperatura w szkole nie przekracza 20 stopni C. Nieważne, co ich do tego skłoniło, liczy się to , że było to bardzo pozytywne i nastrój udzielił się wszystkim dookoła.

Zauważyłam, że  wielu uczniów pojawiło się na koncercie, który odbył się 29 października. Zapewne dlatego, że jednym z zespołów, które brały w nim udział, był BUDGE. To bardzo dobrze. Korzystajmy z tego, co dzieje się w naszym mieście  i bądźmy dumni, że to do Połczyna przyjeżdża coraz więcej ludzi, by się pobawić.  W sumie to nie dziwię się, że liczba osób przychodzących na koncerty wzrasta. Dobry wokal Jaśka Matwijczaka i wzorowa gra reszty zespołu sprawia, że wykonywane covery wręcz poruszają publiczność. Dodam również, że już trzeci raz na połczyńskiej scenie  pojawiła się MATERIA, czego skutkiem było sprzedanie ponad 150 biletów.

Zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy lubią ostre brzmienia gitary elektrycznej, że nie każdy przepada za popem czy muzyką klasyczną, że nawet ostatnio bardzo popularne reggae ma swoich przeciwników. Dlatego w najbliższym czasie w naszej szkole zostanie przeprowadzona ankieta dotycząca Waszych upodobań muzycznych. Na jej podstawie będzie można rozeznać się w gustach muzycznych szkoły, a co z tym dalej zrobimy... o tym dowiecie się niebawem.

Zachęcam więc Was do wzięcia udziału w ankiecie, oczekujcie szczegółów na łamach „Stacha”. 


Marta Szczepek 1c


poniedziałek, 14 listopada 2011

W świecie Marty Czajki

Przedstawiamy fotografie kolejnej duszy artystycznej ukrywającej  się w naszej szkole. Dzięki Tobie, Marto, dostaliśmy trochę tak potrzebnego letniego ciepła w listopadzie.




 








  























niedziela, 13 listopada 2011

New Beginning... new life...: "Nothing looks like you see"


Rozdział VII 

Czarnowłosa jeszcze przez chwilę wpatrywała się w okno, przez które dwójka włamywaczy wyszła z jej pokoju, zastanawiając się, co to za zapach wyczuła, kiedy tylko przekroczyła próg pokoju. Korciło ją, by napisać do Aleka i Jasmine, może oni by wiedzieli. Zawahała się i odłożyła telefon na biurko. Ta sprawa ich nie dotyczyła. Ona musiała się nią zająć.
Usłyszała dźwięk sms-a.
„Nowa wiadomość od: Maya”
„Masz chwilę?”
Przewróciła oczami, widząc zapytanie przyjaciółki. Jak gdyby nie wiedziała.
„ Jasne, o co chodzi?”
„ Wpadnij do McLarrs”
„ Będę za 20 min”
Maya rzadko wysyłała jej takie wiadomości. Zwykle w kryzysowych sytuacjach, więc działo się coś ważnego. Najpierw pomoże jej, następnie sobie.
Ubrała się zwyczajnie, zmieniając jedynie bluzkę na zieloną z niewielkimi falbankami i na to skórzaną czarną kurtkę. „McLarrs” nie było daleko od jej domu, 15 minut spacerkiem dla niej zamieniało się w 5.
Wchodząc do lokalu, skierowała się od razu do stałego miejsca, na którym zwykle ona i Maya siadały, jednak Mai tam nie było. Natomiast jej miejsce zajmował chłopak, w dodatku go znała… to Caleb. Czując, że ktoś za nim stoi, odwrócił się, robiąc zaskoczoną minę. To nie jej się spodziewał tu zastać.
- Hej. – powiedział po chwili ciszy, jaka zapadła między nimi. Dość niezręcznej. Unikali się od dłuższego czasu, nie mieli ochoty tego zmieniać.
- Hej. Nie widziałeś gdzieś Mai? – zapytała, nie chcąc tracić czasu swojego ani jego, zwłaszcza, że wyglądał na zniecierpliwionego.
- Mai… nie. Ale napisała, żebym tu na nią czekał. – odpowiedział, patrząc jak twarz Millah z zaskoczonej zmienia się w zirytowaną.
- Oboje nas wrobiła. – mruknęła zrezygnowana, siadając na wolnym miejscu. Skoro już tu była, mogła coś zjeść. Nie miała zamiaru bawić się w robienie kolacji czy coś.
- Jeśli nie chcesz… nie musisz ze mną siedzieć. – dodała, widząc zdezorientowanie w spojrzeniu chłopaka. Jak gdyby chciał zostać, a z drugiej gdzieś się spieszył. Bała się, że to ma coś wspólnego z jej gośćmi. Zwłaszcza, że wyczuła ich nikły zapach w okolicy knajpy.
- Zostanę. – jego decyzja ucieszyła dziewczynę, jednak oboje nie zdawali sobie sprawy, że są obserwowani. I oboje mają całkiem spore kłopoty.
Rozmowa jakoś niespecjalnie się kleiła. Chyba oboje podświadomie czuli, że nie powinni ze sobą przebywać, mimo to żadne z nich nie podnosiło się z miejsca. Dwie godziny minęły niczym jedna chwila.
- Powinnam już iść. Wiesz, rodzice i cała reszta... - mruknęła, gdy wyjmowała drobne za swój posiłek, nie pozwalając by chłopak zapłacił za coś, na co się nie pisał.
- Jasne… - bąknął zaskoczony szybkością, z jaką Millah wypiła resztkę soku.
Pożegnała się z nim w błyskawicznym tempie. Nie wiedziała, czy jest bardziej zaskoczona faktem, że Caleb został, czy tym, że byli zdolni faktycznie rozmawiać, udając jakby to, iż Christian ją pocałował, było czystą fikcją.
Otwierając drzwi do domu, czuła, że coś jest nie tak… bardzo nie tak. Rodzice powinni już wrócić. Dawno, w sumie zanim wróciła od Aleka… dom emanował czymś, czego nie potrafiła ująć w słowa. Zupełnie jakby próbował ostrzec ją przed czymś. Nie zdążyła odłożyć nawet kluczy na blat stołu, gdy usłyszała świst. Jej instynkt zareagował automatycznie. Schowała się za blatem i próbowała namierzyć źródło zagrożenia. Kiedy potrzebny był tropiciel, taki jak Christian, to oczywiście go przy niej nie było. Zamiast tego podrywał ludzi… pięknie. Zdarzyła poruszyć się o kilka milimetrów, kolejny świst, tuż nad jej głową. Spanikowała. To przestawało być zabawne, ktoś próbował ją uśpić, nie pozostawiając śladów. Gdy usłyszała trzeci świst, obserwując lot niewielkiej drewnianej strzałki, chwyciła ją, gdy ta wbiła się w ścianę, po czym z powrotem wróciła na swoją pozycję, z której kilka sekund później uciekła w kierunku drzwi balkonowych. Była głupia, łudząc się, że może uda się jej uciec, dobiec gdzieś… Usłyszała czwarty świst, tym razem ktokolwiek chciał ją zranić, osiągnął swój cel. Cały świat Mill został jakby za mgłą. Droga z tyłu domu nagle wydała się taka długa… potknęła się, upadając na kolana już poza swoją posesją. Ostatkami sił walczyła, by nie dać się posiąść ciemności, która była niezwykle silna, nie mogła się poddać. Nie ona.
- Caleb… - to było ostatnie słowo, jakie wypowiedziała do cienia, jaki pojawił się na linii jej horyzontu. Po czym odpłynęła, opadając całym ciałem na ziemię.

Rys. Agata Pachciarek
~*~

- Millah? Mill? Żyjesz? Mill? – damski głos, znajomy. Docierał do podświadomości dziewczyny powoli. Dobrze, że docierał.
- Moja głowa… gdzie jestem? – jęknęła, próbując się podnieść nie swojego łóżka, jednak czyjeś silne dłonie uniemożliwiły jej kolejne próby.
- U nas. Wszystko w porządku. Jesteś bezpieczna. – usłyszała w odpowiedzi tym razem męski głos. Głos Aleka. Odetchnęła z ulgą.
- Dlaczego... ał..dlaczego tu jestem? Jaki jest… dzień? – zapytała, wtulając się w ramiona brata, któremu widać bardzo spodobała się ta rola i nie bronił się przed takim rodzajem czułości. Ba… schlebiało mu to.
- Środa. A jesteś, dlatego że ten glonojad cię przyniósł. Powiedział, że... zostałaś zaatakowana, za późno zorientował się, że byłaś obserwowana od czasu, gdy weszłaś do knajpy. Miał do wyboru złapanie tego, kto cię zaatakował lub… ratowanie ci skóry. Jak widać wybrał to drugie.
- I dobrze zrobił. – wtrąciła się Jasmine niosąc herbatę i rogalika.
- Powinnaś coś zjeść. – Alek pomógł w miarę jego zdaniem bezboleśnie oprzeć się Milli o poduszki, by mogła spokojnie zjeść.
- Jak to jest środa? Ile ja spałam? – coś jej się tu nie zgadzało. Była w knajpie w piątek.
- Spałam 4 DNI? – podniosła ton i niemal nie wylała herbaty na łóżko,  gdyby nie szybka interwencja Jasmine, byłoby o wiele gorzej niż tylko kilka kropel.
- To, czym cię zaatakowano, było o wiele silniejsze. Gdyby było tego więcej… mogłoby cię zabić. Chloe i Jasmine czuwały przy tobie na zmianę, Valentina znalazła pomoc. trucizna ma na celu usypianie i dekoncentrowanie, ale taka dawka upewnia nas, że ktoś z premedytacją planował cię zabić, Millah. – ton, jakim wyrażał się Alek, wywołał ciarki na skórze niebieskookiej. Czuła, jak martwił się o nią. Miała wrażenie, że z ulgą przyjął fakt, że się obudziła. 4 dni nieprzerwanego snu… mogło być gorzej.
- Valentina podjęła decyzję, że zostaniesz tu, póki nie dowiemy się, kto stoi za tym atakiem. – dodał po chwili ciszy widząc jak jego młodsza siostra skubie trzymanego w dłoniach rogalika nie specjalnie spiesząc się by go zjeść.
- A rodzice? Szkoła? Moje życie? -  zaapelowała, patrząc to na brunetkę to na blondyna. Doskonale wiedzieli, że nie mogła tu zostać. Musiała wracać. Catherine na pewno odchodziła od zmysłów.
- Są powiadomieni. A szkołą… na razie się nie przejmuj. Valentina to załatwiła. – odpowiedziała uśmiechnięta Jasmine, machając swoim telefonem.
- Naprawdę MUSZĘ tu zostać? – jęknęła przeciągle wywracając oczami. Czuła się jak dziecko, które zrobiło sobie krzywdę a teraz musi przejść kwarantannę czy czasem nie jest zakażone.
- Naprawdę. Tak będzie lepiej, Millah. Wierz lub nie. Ale nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić, tylko ja mam prawo dawać ci wycisk. – mruknął czochrając jej włosy, które i tak były już w gigantycznym nieładzie.
Zaśmiał się, po czym pocałował ją w czoło, błyskawicznie ulatniając się z pola rażenia, zanim zdążyłby dostać poduszką, z którą minął się jedynie milimetrami.
- Wypoczywaj. – powiedział na odchodnym. Teraz, gdy wiedział, że wydobrzeje, mógł zająć się na poważnie tym, czym powinien zajmować się od 4 dni.
A Millah po opornym zjedzeniu rogalika opadła na poduszki przez chwilę zastanawiając się nad tym, czym zastanawiali się wszyscy wokół niej. Kto ją zaatakował, a przede wszystkim… skąd w jej domu wziął się ten dziwny zapach, tak znajomy a jednocześnie nieznany. Chwilę później zasnęła, spełniając życzenie Aleka. 

c. d. n... 

Anna Żylińska

piątek, 11 listopada 2011

Kochany


Gdybyś spróbował

Choćby teraz

Zapomnieć o słońcu

Co ci żyć pozwala

Przestał tęsknić za ciepła dotykiem

By zmarzniętym dłoniom

Nie zabrakło uczucia.

Zostałam sama

Tylko wino się pali

Tak mocno jak pragnę

Jak chcę.

Tylko gdy pozwolę.

Czy boisz się?

Słońce znów wstaje

Ciepłem okrywa

Nie bój się kochany

Życie tak się nie kończy

To tylko gra, zabawa

Niewarta świeczki.

Słońce nie umrze

Jeżeli odejdzie

Odnajdziesz je następnego dnia

Nie będzie ciemności.

Jeżeli kochasz

Nie bój się.



Natalia Konopacka

czwartek, 10 listopada 2011

11. listopada


11.11.2011r. (piątek) w sali widowiskowej w Centrum Kultury odbędzie się koncert Dobra Gramy.Impreza rozpocznie się o 20:00. Bilety w cenie 5 zł będzie można nabyć przed koncertem. 


Usłyszymy najlepsze utwory zespołów reprezentujących nurt grunge.

Mała porcja lików:

Nirvana  “Smells Like Teen Spirit”   



Pearl Jam  „Jeremy"  

http://www.youtube.com/watch?v=-gn2NFlix3w 

Alice in Chains  „Would?"   

http://www.youtube.com/watch?v=Rs6RefV1td4 

 






 



wtorek, 8 listopada 2011

Pod lupą Tomka Buczmy

 Bolesne zwycięstwo


Najrozmaitsze gatunki reprezentowane przez różnorakie subkultury są cechą charakterystyczną czasów współczesnych. Słuchając i czytając wypowiedzi moich kolegów, postanowiłem również wypowiedzieć się o muzyce, którą ja lubię.


Szczerze muszę wyznać, że nie należę do grona wybrednych słuchaczy. Słucham tego, co leci na ulicy, w szkole, głównie z radia. Oczywiście mam swoje ulubione gatunki, ale szczególnie ambitny w tej dziedzinie nie jestem. Jeśli cokolwiek miałbym skrytykować, to jedynie zbyt częste odtwarzanie przez rozgłośnie radiowe niektórych, będących na fali piosenek. Czasami słuchanie w ciągu godziny osiem razy tego samego może być trochę nudne. Jednak nie o tym chciałem Wam powiedzieć.


Od jakiegoś czasu, dokładnie od momentu, gdy po raz pierwszy obejrzałem film „To ja złodziej” zacząłem słuchać bluesa. Spośród wielu wykonawców takiej muzyki najbardziej do gustu przypadają mi utwory polskiego zespołu Dżem, a w szczególności wykonania słynnego Ryśka Riedla. Sam nie do końca jestem w stanie wytłumaczyć co mnie tak porwało w piosenkach tego zespołu. Gdybym miał podać najbardziej wiarygodny powód, powiedziałbym, że prawda, którą widać gołym okiem w tekstach najsłynniejszych piosenek zespołu.



Tekst słynnej „Whisky”, w który naprawdę trzeba się wsłuchać, jest, prosto mówiąc, straszny. Historię tę z całą pewnością można utożsamiać z główną postacią zespołu. Riedel był jedną z najtragiczniejszych postaci polskiej sceny muzycznej i niewątpliwie bardzo utalentowanym wokalistą. Jego życiowa tragedia, w opinii większości, to narkotyki, które doprowadziły artystę do sytuacji bez wyjścia. Jednak w tekście widać coś innego. „Idź do diabła mówią ludzie, ludzie pełni cnót” a dalej „Chciałem kiedyś zmądrzeć, po ich stronie być/ Spać w czystej pościeli, świeże mleko pić”. Słowa te doskonale pokazują reakcję ludzi „pełnych cnót” na osoby takie jak Rysiek. Na pozór niechlujne i nic niewarte, ale tak naprawdę warte o wiele więcej niż większość dżentelmenów w garniturach. 


Myślę, że społeczna nieakceptacja również przyczyniła się do stylu życia, jaki wybrał wokalista Dżemu. Pomimo tego, że na pozór był uwielbiany, jego imię było na ustach tysięcy młodych ludzi, zresztą do dzisiaj tak jest, nie czuł się w pełni doceniany. Z tego wyciągam jedną naukę. Każdy jest osobą wartościową, jest taki, jaki się urodził i musi sam siebie zaakceptować. Jeśli to zrobi, nie będzie go interesowało, co myślą inni. „Chociaż puste mam kieszenie,/ No i wódy czasem brak./ Ja już nigdy się nie zmienię,/ Zawsze będę żył już tak.” 

„Dla Was zawsze będę śpiewał, do końca”. Oto jedne z ostatnich słów Ryśka, pokazujące, że każdy powinien być sobą. Rysiek był, bez względu na wszystko. 

Serdecznie zapraszam do wysłuchania kilku najsłynniejszych utworów Dżemu, w których również gra na harmonijce ustnej tworzy ten jedyny, niepowtarzalny klimat. Teksty mówią same za siebie: