czwartek, 14 lutego 2013

Głównie o śpiewaniu, gotowaniu i sadzeniu drzew.


Zaczyna się niewinnie. Poznajesz ją na imprezie u znajomych. Jest koleżanką koleżanki twojego znajomego. Nowa w waszym, już dość zżytym towarzystwie, a mimo to wydaje się czuć swobodnie i pewnie. Długie kasztanowe włosy, wielkie oczy i nogi zaczynające się gdzieś w okolicach szyi*. Wszystko tworzy wręcz idealną całość. Wiadomo, że nie gapisz się na nią jak w obraz, masz trochę godności. Po prostu zachowujesz się normalnie, pijesz, śmiejesz się ze swoich lekko dziabniętych towarzyszy, stajesz do pojedynku karaoke, który przegrywasz kolejną imprezę z rzędu (oczywiście przez spisek znajomych, którzy kompletnie nie mają gustu muzycznego). A ona? Robi mniej więcej to samo, oprócz tego, że wygrywa z tobą w tym przeklętym karaoke! Poza tym, rozmawiacie ze sobą często, dokuczacie sobie i jesteście dla siebie wredni, bo… Cóż, bo jesteście wredni. Już wiesz, że jest inteligentna i zabawna i w zasadzie nie potrzeba ci niczego więcej.  Impreza trwa, a wy coraz lepiej się poznajecie. A później, gdy noc dobiega końca, rozchodzicie się, każde udaje się w swoją stronę. Jednak nie, nie jest to koniec tej opowieści, bo udało ci się zdobyć jej numer.
Więc dzwonisz do niej po trzech dniach, zupełnie niezobowiązująco, pogadać, dowiedzieć się co słychać, a od słowa dochodzicie do wniosku, że całkiem dobrze byłoby wyjść gdzieś razem. No i wychodzicie. Na piwo. Szczyt romantyzmu to to nie jest, ale nie taki był przecież plan. Mieliście się tylko spotkać, a nie lecieć od razu na kolację ze świecami i szampanem.  Runda druga wzajemnego poznawania siebie i wyłapywanie najciekawszych smaczków z życiorysów oraz twoja kolejna wokalna przegrana, jakby bary nie miały co robić z pieniędzmi tylko inwestować w mikrofony i programy do karaoke. Późnym wieczorem, po kilku piwach odprowadzasz ją do domu. W drodze powrotnej do swojego dostajesz jeszcze SMS’a z linkiem do oferty kursu wokalnego dla początkujących, co mocno godzi w twą męską dumę, o czym raczysz ją poinformować.
Następne wasze spotkanie można już spokojnie nazwać randką. Zapraszasz ją do siebie na obiad. Poświęcasz się nawet na tyle, że gotujesz. Oczywiście coś prostego, żeby nie spartolić już na samym początku, bo jeszcze gotowa ci znaleźć jakiś kurs gotowania! Przychodzi, przynosi ze sobą wino, a nawet dwa. To znak, że ta noc będzie długa, w końcu jak to tak, zostawiać alkohol? Do posiłku proponujesz oglądanie Casablanki. Tak, widziałeś to już mniej więcej dwanaście razy, jednak nic nie stoi na przeszkodzie, aby poprawić ten wynik. Zgadza się, bo jak można odmówić Casablance? Więc siedzicie, jecie, oglądacie i co chwila rzucacie tekstami bohaterów, bo znacie je na pamięć, choć ona widziała film tylko siedem razy. W końcu jesteś w czymś lepszy, brawo!  Po seansie konsekwentnie osuszacie wino i rozmawiacie. Głównie o pierdołach, choć im głębiej w butelkę, tym bardziej filozoficznie w dyskusji. Gdzieś tam w tle Phil Collins śpiewa, że czuje to w powietrzu**. I faktycznie, ma rację, dzieje się MAGIA (Wersja bardziej na czasie: Dzieje się 50 twarzy Greya, co kto lubi).
 Rano budzą cię hałasy z kuchni. To tylko ona, rozmawia z twoim współlokatorem i stara się zrobić coś na śniadanie. Ubrana jest w twoją koszulkę i już wiesz, że przepadłeś. Spędzacie ze sobą następny dzień. I następny. I wiele kolejnych. W końcu bierzecie ślub, płodzisz syna, budujesz dom i sadzisz drzewo, wszystko jest w jak najlepszym porządku. Jesteś szczęśliwy. Oczywiście nie obeszło się bez kłótni, nieporozumień, afer związanych z byłymi partnerami i partnerkami, ale końcowy bilans wychodzi jak najbardziej na plus. I to jest najważniejsze. No i jeszcze to, że w końcu pokonałeś ją w karaoke.
Idealne love story, prawa do ekranizacji sprzedam od zaraz. W prawdziwym życiu tego typu akcje dzieją się stosunkowo rzadko. Przynajmniej w moim (zwłaszcza ten moment z gotowaniem). Ale i tak życzę Wam, byście stworzyli sobie jakiś idealny scenariusz i zrealizowali go najdokładniej jak się da. A wtedy opowiecie go mi, ja to wszystko w pełni profesjonalnie spiszę, nakręcimy film i zgarniemy miliony monet.
* Tu wstaw swój ideał kobiety.
**Posłuchajcie sobie dobrej muzyki: http://www.youtube.com/watch?v=YkADj0TPrJA


Wojciech Pilarz