Nie
znoszę, gdy coś jest robione pod publiczkę. Dlatego generalnie nie czytam
gazet. Czasem tylko sięgnę po "Politykę" czy "Newsweek"
oraz kilka pism tematycznych. Czy dziś (podobno mamy wolność słowa) prasa może
wziąć takiego ministra, biznesmena czy biskupa i otwarcie powiedzieć „ty
sukinsynu, źle robisz”? Okazuje się, że może, tylko redaktor musi nie bać się
narażać i mieć kupę kasy na adwokatów...
Można siedzieć pluć na kogoś „bo
tak”. Można znaleźć forum pełne hejterów
i razem z nimi jechać po systemie,
ale zazwyczaj również „bo tak”. Ale zazwyczaj ani nie wychodzi się poza to
grono, ani nie wynosi się z niego zbyt wiele mądrości. Można też czytać całe
życie "Fakt", a słysząc huk, brać go za
szmer. Znalazł się jednak ktoś, kto zarówno poklask jak i krytykę ma gdzieś, a
za cel obrał sobie dopiekać tym, którym się należy i zwracać uwagę swych
czytelników na to, co jest nie tak.
Zwie się ów Jerzy Urban (dziś 79-letni człowiek, który ponoć z lotu ptaka przypomina malucha z otwartymi
drzwiami). W latach 1981-89 pełnił funkcję rzecznika prasowego rządu PRL, ale
ciekawsza jest jego młodość, bo, jak sam powiedział, miał trudny charakter. Zaliczył w sumie 17 szkół, z dwóch go wyrzucono,
dwie sam opuścił, maturę zdał w trybie eksternistycznym, studiował prawo i dziennikarstwo
na UW, ale i stamtąd wyleciał. Pracował m.in. w "Nowej Wsi", "Po Prostu" i "Polityce", w późniejszym okresie tworząc
pod pseudonimami, gdyż dostał zakaz publikowania pod własnym nazwiskiem, a
później całkowity zakaz pracy dziennikarskiej. W 1990 założył "NIE – dziennik cotygodniowy".
Pismo od razu spowodowało ogromne
kontrowersje, a sam Urban niemal zamieszkał w sądach. Stało się tak dlatego, że
publikacje są faktograficzne i absolutnie
bezkompromisowe, jak mówi naczelny. Czasem jednak zbyt bezkompromisowe
(m.in. głośna obraza Jana Pawła II), ale już taka jest konwencja tej gazety:
nie jest dla wszystkich i nigdy nie pisze tego, co większość chciałaby
przeczytać. Jeśli tylko ma powód, nie pozostawia suchej nitki na duchownych,
politykach, ustawach, prawnikach, służbach publicznych etc. Nie ze wszystkimi
zarzutami stawianymi w "NIE" można się zgodzić, a wręcz trzeba pewne kwestie i
poglądy negować, w końcu myślę, więc
wątpię, więc jestem. Jednak żadne zdanie nie jest tam bezpodstawne, a sam
Urban kiedyś powiedział, że w jego gazecie nie przejdzie bezpodstawna krytyka,
a jeśli nie będzie możliwości uzasadniania artykułów, zamknie pismo. I jest tak
w rzeczywistości. Można się z jakimś artykułem nie zgadzać, ale nie da się
zarzucić mu braku racjonalnego pokrycia.
Jak już wspomniałem, nie jest to
pismo dla każdego, generalnie ma charakter ateistyczny, antyklerykalny,
dobitnie mówi prawdę (jak kto woli - krytykuje) o rządzie i wydarzeniach, zarówno
z naszego podwórka jak i zagranicy ale przede wszystkim usiłuje otworzyć oczy
tym twardogłowym. Mnie, choć jak wielu też mam tu sporo do zarzucenia, jak
najbardziej przypadło do gustu i jako odskocznia od innych gazet sprawdza się
znakomicie. A co jakiś czas te 4,90 zł. jest dobrą inwestycją. Polecam
sprawdzić, jeśli ktoś jeszcze nie miał z nim styczności.
Radosław Iwanek