Plecak
uwiera mnie w ramię. Jest zdecydowanie za ciężki. Poprawiam pasek
przewieszony przez mój bark i mimowolnie spoglądam na brukowaną
ulicę, na piwniczne okienko przy banku. Jest tam, jak zawsze. Siedzi
skulona, pusząc sierść, by ochronić się przed zimnym powietrzem.
Nawet przez czarne jak smoła futro widać krągłości jej brzuszka.
„Jest ogromny, pewnie niedługo się okoci” – przebiega mi przez myśli, gdy przystaję, by uważniej przyjrzeć się kotce.
Kot jak kot, nic niezwykłego, ale mimo to wiem, że gdyby tylko ktoś dał mu szansę, stałby się pewnie najwspanialszym kotem na świecie. Dla tego kogoś. Ale tego kogoś ciągle nie ma. Kot za to jest. Bardzo realny, właśnie się podnosi, by sprawdzić czy na pewno nic nie pozostało w plastikowej miseczce, którą jakiś przechodzień w akcie miłosierdzia podsunął mu pod nosek. Nie wiem, jak kotka będzie w stanie sobie poradzić, gdy nadejdzie prawdziwa zima, a ona zostanie na lodzie ze swoimi dziećmi.
„Jest ogromny, pewnie niedługo się okoci” – przebiega mi przez myśli, gdy przystaję, by uważniej przyjrzeć się kotce.
Kot jak kot, nic niezwykłego, ale mimo to wiem, że gdyby tylko ktoś dał mu szansę, stałby się pewnie najwspanialszym kotem na świecie. Dla tego kogoś. Ale tego kogoś ciągle nie ma. Kot za to jest. Bardzo realny, właśnie się podnosi, by sprawdzić czy na pewno nic nie pozostało w plastikowej miseczce, którą jakiś przechodzień w akcie miłosierdzia podsunął mu pod nosek. Nie wiem, jak kotka będzie w stanie sobie poradzić, gdy nadejdzie prawdziwa zima, a ona zostanie na lodzie ze swoimi dziećmi.
Odpowiedzialność to jedna z najczęstszych cech, których nam… brakuje. Tak, wydaje nam się, że kota czy psa można w każdej chwili oddać. Że schronisko przyjmie go z otwartymi ramionami, albo ten ktoś na pewno zabierze go z ulicy. Że możemy go wziąć, a gdy się znudzi wyrzucić jak lalkę Barbie. Chciałabym tylko powiedzieć, że odpowiedzialność nie polega na podkarmianiu zmarzniętego kota. Nie, odpowiedzialność, to umiejętność niedoprowadzania do tak skrajnych sytuacji. Bo gdyby tak wysterylizować swojego kota, zamiast pozwalać mu biegać po ulicach w czasie rui. Gdyby tak nie dopuścić, by nasz ukochany dachowiec miał małe kocięta... Jednak takie sytuacje zdarzają się często. Za często. Więc prócz zapobiegania, trzeba też pomagać.
Większość
z nas przechodzi zapewne obojętnie obok bezdomnego kota czy psa.
Przecież to taki pospolity widok. Mijamy je, niekiedy zatrzymamy
się, by na nie cmoknąć czy też zagwizdać. Potem idziemy dalej, a
istnienie tego stworzenia rozpływa się w naszej pamięci jak
poranna mgła, gdy wzejdzie słońce. Ale ten zwierzak cały czas tam
jest. Czeka. Na co? Aż ktoś otworzy okienko w piwnicy, postawi
przed nim miseczkę albo zapewni jakiś inny środek przetrwania. Dla
nas to jeden gest, dla nich życie albo śmierć. O znalezieniu się
w czyimś domu, w cieple i atmosferze bezpieczeństwa nawet nie
marzy. Tak czy inaczej (by wyjaśnić Wam, że ilość bezdomniaków
powinna być zachowana w harmonii, która teraz jest niestety
naruszona ich nadmierną liczbą) - ktoś mądry powiedział Przyroda
nie lubi próżni. Zgadzam
się z tą opinią. A co to dokładnie znaczy? Jeśli na przykład
zima będzie bardzo mroźna i te wszystkie bezdomne koty padną z
powodu zbyt niskich temperatur, na ich miejsce pojawią się szczury.
Szczerze wątpię, by ktokolwiek z nas miał ochotę na takich
towarzyszy ulicznych przechadzek. Dlatego dobrze by było, gdybyśmy
zapewnili kotom choć minimalne środki do przetrwania. Apeluję
więc, abyśmy otwierali okna od piwniczek, gdy zobaczymy na swojej
drodze takiego nieszczęsnego bezdomniaka. Żebyśmy podrzucali im
trochę karmy do miseczek. Niedługo w naszej szkole odbędzie się
zbiórka rzeczy, które zdaniem połczyńskich przedstawicieli TOZ-u
są na tę chwilę najpotrzebniejsze. Prosimy o czynny udział w
zbiórce, jeśli nie z przyczyn moralnych, to chociaż przez wzgląd
na wyżej wymieniony cytat. ; )
Gabriela
Weksej