W cyklu poetyckim przedstawiamy wiersze poety XX-wiecznego, apologety turpizmu. Nikt inny nie umiał jak Stanisław Grochowiak tak wnikliwie odczytywać kanonicznych tekstów kultury, by na nowo rozsądzić, co piękne a co brzydkie, co wysokie a co niskie.
Don Kiszot
Kiedy Don Kiszot wędrował przez świat...
Akacja - jabłoń - czarne wąsy w winie -
Wciąż świszczał za nim okrutny bat,
Mszczący się srogo na chudej oślinie.
Don Kiszot przebył wiele, wiele dróg...
Kobiety, dzbany, rude włosy nocą -
A Sanczo osła tłukł, tak jak mógł,
Osioł zaniemógł, a Pansa szedł boso.
I wtedy rycerz napotkał Ją
Biodra-księżyce, oczy-ostre piki...
Sanczo żarł kiszkę z bydlęcą krwią,
Oczyszczał gnaty zagiętym nożykiem.
I wreszcie rycerz obumarł. Klap!...
Trumna i wieńce. Świece do nieba,
A Pansa spłodził szesnaście bab,
Pięciu chłopaków do tego, co trzeba.
I ten, co domy - i ten, co cię wiezie,
I ta, co idąc - nie idzie, a tańczy -
I nawet w sklepie obwiną ci śledzie
W moje liryki - wnuka Sanczo Pansy.
Stanisław Grochowiak